44

223 23 11
                                    

Kolejny raz tego dnia byłam skołowna i jednocześnie zdenerwowana. Nie miałam zamiaru wychodzić. Przynajmniej do momentu, aż nie usłyszę czegoś co uznam za przegięcie. Zeszłam z blatu i podeszłam bliżej, ale nadal nie byłam uchwytna dla tamtej dwójki.

- Zapytam się jeszcze raz, co tutaj robisz?

- Musimy porozmawiać - wepchnęła się do mieszkania.

- O czym? - przewrócił oczami zirytowany i zamknął drzwi.

- O nas - oznajmiła pewnie, a ja poczułam jak serce podchodzi mi do gardła.

- A o czym tutaj gadać? Nie ma nas od paru miesięcy. Właściwie to nie wiem na co liczysz przychodząc tutaj.

- Wychowaj ze mną to dziecko, proszę..Charls ja..

- Chyba sobie kurwa żartujesz - powiedział to oskarżycielskim tonem i wiedziałam, że stara się teraz o utrzymanie swojej złości w ryzach.

- Nie chcę być samotną matką.. Pamiętasz jak mówiłeś, że zawsze mogę na ciebie liczyć? Mieliśmy mieć rodzinę..Charlie ja nigdy nie przestałam ciebie kochać..

- Trzeba było myśleć zanim wskoczyłaś Victorowi do łóżka. Masz mnie za debila? Nie będę wychowywał obcego dziecka z dziewczyną, z którą łączy mnie tylko przeszłość - odetchnęłam z ulgą słysząc te słowa, nawet na moment się nie zawahał.

- Jestem sama Charls..Moi rodzice..

- Przestań do cholery! - krzyknął wkurwiony, a ja wciągnęłam powietrze słysząc jak ton jego głosu stał się zdecydowanie ostrzejszy.

- Charlie.. - zaczęła jeszcze raz, ale ja nie mogąc już tego znieść wyszłam z ukrycia.

- Posłuchaj Ana - zaczęłam z jadem w głosie - Jesteś suką przychodząc do zajętego chłopaka i prosząc go o wychowanie dziecka, które nie jest jego. Współczuję ci, że zostałaś sama, ale nikt nie kazał ci skakać po łóżkach kogoś innego. Może i jest ci teraz ciężko, ale sama na własne życzenie prosisz się o to.

- Rose...Nie wiedziałam, że tutaj jesteś..

- To nie zmienia faktu, że do cholery chyba masz niepokolei w głowie przychodząc tutaj i mówiąc takie rzeczy! - miałam ochotę jej coś zrobić, ale blondyn złapał mnie za biodra.

- Najlepiej będzie jak stąd już pójdziesz i nie będziesz więcej się pokazywać - oznajmił, a ona chciała coś jeszcze dodać, ale jednak wyszła.

- Ma tupet..- powiedziałam, a on tylko westchnął.

- Owszem, ale to nie zmienia faktu, że nie musiałaś interweniować aniołku - obrócił mnie do siebie i patrzył w moje oczy.

- Ona..-chciałam się obronić, ale właściwie nie miałam przed czym.

- Dałbym sobie radę w wyrzuceniu jej z domu.

- Nie wątpie - uśmiechnęłam się uroczo, a on przewrócił oczami.

Wiedziałam, że nie jest na mnie zły. Udawał urażonego, ale fakt był taki, że doskonale wiedział, że zrobiłam to z delikatnej zazdrości i satysfakcjonowało go to. Zresztą ja sama lubiłam gdy pokazywał swoją słabość do mnie. Poprawił moje włosy za ucho i nie zabierajac dłoni z mojego policzka musnął moje usta.

- Normalnie przeprosiłbym za twoje zachowanie, ale myślę, że w tym wypadku nie ma takiej potrzeby.

- Co? Przepraszałeś za mnie kiedykolwiek?

- Raz. Dwa tygodnie temu gdy postanowiłaś się upić, sama wiesz jak bardzo. Musiałem zatrzymać się na stacji, żeby kupić sobie wodę, a ty zaczęłaś krzyczeć przez okno piosenkę Queen.

- Krzyczeć?

- Fatalnie śpiewać I want to break free. Zdajesz sobie sprawę jak facet za kasy na mnie patrzył? Do tej pory zastanawiam się czy nie pokazywał nagrania z monitoringu innym.

- No nie...To już wiem dlaczego dziwnie na mnie patrzą jak jestem tam z Willem. Nie mogłeś mi tego powiedzieć? - byłam zakłopotana i wiedziałam, że moje policzki stały się czerwone.

- Wypadło mi to z głowy - zaśmiał się widząc moją niezadowoloną minę.

- Wiesz co? Dzięki - przewróciłam oczami zirytowana i udałam się do jego sypalni gdzie wygodnie rozłożyłam się na łóżku, a chwilę później on wszedł za mną.
W pokoju panował półmrok, ponieważ światło nie było zaświecone, a pomieszczenie oświatlał tylko księżyc wpadający przez okno. Nie musiałam długo czekać, żeby blondyn usiadł koło mnie.

- Słońce..- przesunął moje włosy  i musnął ustami mój kark.

Nie odezwałam się, zamiast tego nadal milczałam, a on przejechał dłonią po moich plecach gdzie podwinęła mi się bluzka.

- Nie rób tak..- powiedziałam cicho, a on się roześmiał, więc się podniosłam i to był mój błąd.

Prawie od razu znowu zostałam przygnieciona do materaca, a on zawisł nade mną trzymając moje nadgarstki. Bez problemu złączył nasze usta w od razu zatracającym się pocałunku. W pewnym momencie puścił moje dłonie, a ja wplotłam palce w jego miękkie włosy. On w tym czasie złapał za moje uda i przycisnął swoje ciało do mojego jeszcze bardziej. Mimo to oderwał na chwilę nasze usta od siebie i oparł czoło o moje nabierając powietrza.
Chciał coś powiedzieć, ale wyprzedziłam go o dosłownie sekundę.

- Ja ciebie też kocham.


If Walls Could Talk C.LOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz