40

270 25 6
                                    

Impreza sylwestrowa zapowiadała się bardzo tłocznie. William wraz z chłopakami nakupili masę jedzenia, nie wspominając o alkoholu, którym była wypełniona lodówka i blaty.
Cała impreza miała zacząć się za godzinę,  więc bez zbędnego gadania udałam się do swojego pokoju i zaczęłam zbierać. Założyłam obcisłe, czarne dżinsy z wysokim stanem i  granatową bluzeczkę, której ramionczka przeciągnęłam niżej. Zrobiłam swój makijaż, dodatkowo składający się z kreski i pomalowałam usta błyszczykiem. Włosy delikatnie zakręciłam, po czym uznałam, że założę jeszcze kolczyki. Na nogi wsunęłam swoje białe conversy i usłyszałam jak na dole zaczyna grać muzyka, a goście wchodzą grupami do domu.

- To zaczynamy - mruknęłam do siebie w lustrze i schowałam telefon do tylnej kieszeni.

Ledwo zeszłam na dół, a ludzi już było od groma. Dobra rozumiem, że mój brat był popularny, a imprezy u nas słynęły z niezłej zabawy, ale serio, aż tyle osób po raz kolejny miało się tutaj szwędać? Czy tylko ja widziałam ryzyko pojedynczych kradzieży?

- Rosie! - usłyszałam za sobą głos Alex i odwróciłam się do niej.

Stała ubrana w spódniczkę w czerwoną kratę i białą bluzkę. Wyglądała ładnie, nawet bardzo. Była niższa ode mnie, ale jej nogi niezwykle prezentowały się w czarnych botkach na słupku. Za nią stał Zack i Noah, którzy uśmiechnęli się do mnie delikatnie.

- Myślałam, że cię nie dorwe przed Charlsem - przytuliła mnie mocno co odwzajemniłam.

- A on już jest?

- Nie siedział z tobą? Myślałam, że jak zwykle przed imprezami jest już u was.

- Nie. Mówił, że wpadnie później.

- Najwidoczniej.

Do dwudziestej pierwszej rozmawiałam z dziewczyną i chłopakami, którzy powoli zaczęli pić. W końcu zostałam sama z Noah, bo blondynka postanowiła zatańczyć i pociągnęła z sobą swojego Zacka. Nie miałam nic przeciwko, zresztą chodźbym miała, nikogo by to nie interesowało. Czułam się nieswojo przy Noah, dlatego kiedy uznał, że pójdzie pogadać z jakąś dziewczyną, poczułam ulgę. Podeszłam do lodówki i zabrałam butelkę piwa malinowego. Nagle poczułam jak ktoś zabiera mój telefon, więc szybko się odwróciłam, a widząc zadziorny uśmiech blondyna odetchnęłam z ulgą.

- Słyszałeś, że zabieranie czyjejś własności jest karalne?

- Nie, nic mi o tym nie wiadomo kocie.

- To już wiesz - sięgnęłam po telefon, ale schował go do swojej przedniej kieszeni w spodniach.

- Okej i? Jakoś mnie to nie rusza - skrzyżował ręce na klatce piersiowej, a ja otworzyłam piwo i upiłam łyka.

- W końcu wyglądasz jak człowiek - oznajmiłam i uśmiechnęłam się.

- Ja zawsze wyglądam dobrze.

- Lubię cię w koszuli, w szczególności dżinsowej. Wyglądasz przystojniej.

- A ja dla odmiany uznałbym, że chyba nisko masz te ramionczka - chciał mi je poprawić, ale odsunęłam się.

- Nie poprawiaj, wyglądam seksownie z odkrytmi ramionami.

- W porządku, ale tylko dzisiaj.

- W końcu ostatni raz w tym roku.

- Okej maleńka, wiesz po co tutaj przyszłem.

- Nie, nie wiem - uśmiechnęłam się upijając kolejny łyk i przybliżyłam się do niego.

- Jeden, chce poznać limit, po drugie twoje usta.

- Limit?

- Ile mogę wypić.

- Po co ci to?

- Kiedy dam ci słowo, nie będę potrafił go złamać, tym samym nie upiję się..Po prostu wyznacz mi liczbę kieliszków i drinków.

- Nie wiem po ilu się upijasz..Po prostu nie za dużo okej? Jeżeli chcesz tą noc spędzić w moim pokoju, nie możesz być nachlany w trzy i trochę.

- Osiem kieliszków to granica, po której przekroczeniu zaczyna mi odwalać.

- Więc wypij pięć, a potem z tych trzech drinki. Do północy trzy godziny, jeden kieliszek teraz, potem po dwa, a po północy tylko drinki i lulu.

- Dobra - zabrał mi piwo i upijając łyk odłożył na blat za sobą, po czym złapał mnie za biodra.

- Dlaczego przeszedłeś dopiero teraz?- oplotłam ręcę wokół jego szyi.

- Will chciał, żebym podrzucił Dylana, Issaca i Reya.

- Dylan tutaj jest?

- Tak, ale później z nim pogadasz - uśmiechnął się i złączył nasze usta.

Kiedy do północy zostało zaledwie trzydzieści minut nie mogłam znaleźć Charliego. Od godziny bawiłam się w najlepsze z Alex, a on przepadł.
Chodziłam po całym domu, a go nie było. Fakt było masę osób, ale przecież nie mogłam go od tak minąć.
W końcu zauważyłam go pod ścianą rozmawiającego z kimś. Był wkurzony, a raczej to wywnioskowałam po jego gestykulacji. Zaczęłam iść w jego stronę i nie podobało mi się to. Co tu robiła Ana?

- Chyba sobie kpisz, jakim prawem tu przychodzisz i jeszcze mówisz takie bzdury?!- wkurwiony zacisnął palce w pięści, a ja przytuliłam się do jego boku.

- Coś się stało? Ana co ty tu robisz?

- Ja..Będę się już zbierać, to co chciałam powiedzieć, powiedziałam. Charlie musimy o tym jeszcze porozmawiać. Miło było cię zobaczyć Rose, ładnie wyglądasz- odeszła.

- O czym mówiła? O czym porozmawiać? - stanęłam na przeciwko niego.

- Ona..Chciała..Nie ważne, nie musisz się tym przejmować tak? W końcu za chwilę nowy rok..- złapał mnie za policzki i pocałował namiętnie.

Zatraciłam się w tym zapominając o tym kim była dziewczyna, która rozmawiała z moim chłopakiem. Jednak tak samo jak to odeszło również wróciło, a ja przerwałam pocałunek.

- Charls..

- Pogadamy o tym innym razem, obiecuję..- poprawił mi włosy za ucho.

- Wszyscy kierujemy się na ognisko na zewnątrz! Bierzemy alkohol i wychodzimy!

Spojrzałam zmartwiona na blondyna, a on złapał mnie za rękę i pociągnął na zewnątrz zabierając z kuchni szampana. Zacisnęłam zęby czując rosnącą ciekawość. Co tak bardzo mogło wyciągnąć blondyna z równowagi? Nawet nie wiem, w którym momencie zostały dwie minuty do północy, a mój brat czekał z odpaleniem fajerwerek. Stałam przytulona do Charliego, który z niecierpliwością czekał, aż otworzy szampana.

- Cztery! Trzy!- krzyk obych ludzi rozszedł się po moich kościach.

- Dwa!

- Szczęśliwego nowego roku skarbie- powiedział blondyn i wpił się w moje usta podczas gdy inni krzyczeli i bili brawa na nowy rok.

If Walls Could Talk C.LOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz