15

4.2K 186 18
                                    


Pov Claudia

- Kiedy dokładnie przyjedzie Carla? - pytam Harry'ego podczas śniadania. Okazało się, że wczoraj jednak nie jestem chora, a była to tylko jednodniowa niedyspozycja. Cieszyłam się z tego, bo wystarzała mi niewygoda jaką musiałam znosić mieszkając z Harrym.

- Nie przyjedzie. Zaproponowałem jej żeby spędziła całe wakacje w jednym z moich domów. I tak jak sobie zaplanowałem ona ochoczo się zgodziła - oznajmia Styles z uśmiechem na twarzy. Mnie jednak to ani trochę nie cieszy, miałam zamiar wszystk.o opowiedzieć Carli i z jej pomocą uciec, a teraz co? Mam na zawsze zostać z tym psychopatą?

- Dlaczego ty nie chcesz mnie wypuścić? - nie daje już rady panować nad swoimi emocjami i zaczynam mu mówić to o myślę. - Nie jestem twoją zabawką tylko człowiekiem! Posiadam wolność, którą ty mi bezprawnie zabierasz!

Chwytam nóż ze stoła i podnoszę się gwałtownie do pozycji stojącej. Przez chwilę się mu przyglądam i nie wygląda na tępy. Mam szczęście.

- Co ty robisz? - pyta dość spokojnym głosem tak jakby nie chciał mnie przestraszyć. Powoli też wstaje. Nie podchodzi jednak do mnie. - Kochanie odłóż to - prosi.

- Po co? I tak traktujesz mnie jak swoją niewolnicę. Na co mi takie życie? - pytam ze złością, a moje oczy napełniają się łzami.

- Słońce - zaczyna do mnie podchodzić, czuję, że tracę grund pod nogami. Chcąc mu pokazać, że nie żartuje przejeżdzam sobie tym nożem po nadgarstku. I tak jak się spodziewałam nie był ona wcale tępy z miejsca, które zraniłam zaczęła płynąć krew. I to dość dużo krwi.

Nie czuje bólu, adrenalina tak buzuje w moich żyłach, że nic mnie nie boli. Spoglądam kontem oka na Harry'ego i to w jego spojrzeniu widzę przerażenie to on się boi.

- Coś ty zrobiła?! - wykrzykuje i do mnie podbiega. Chwyta moją krwawiącą rękę, nie mam pojęcia dlaczego, ale wypuszam z tej wolnej ręki nóż. - Trzeba to zatamować - szybkim krokiem prowadzi mnie do łazienki.

Z szafki wyciąga bandaż i ściśle obwiązuje moją rękę.

- Na szczęście ta rana nie jest mocno głęboka. Mogłaś naprawdę sobie zrobić krzywdę - mówi do mnie z wielką pretensją.

- Mam już dość tego wszystkiego.

- Przecież cię nie krzywdzę! - podnosi dość mocno głos. - Robię wszystko byś czuła się jak najlepiej w moim towarzystwie. Dostajesz to co tylko sobie zażyczysz.

- Chcę wrócić do domu, tego nie bierzesz pod uwagę. Sprawiasz, że czuję się jak nic nie warta rzecz. Jestem pozbawiona możliwości kontaktu z innymi ludzmi. Chciałabym przynajmniej porozmawiać z mamą i uspokoić ją, że nic mi nie jest.

- Wysłałem jej przecież kilka wiadomości - podnosi moją szczękę tak, że jestem zmuszona spojrzeć mu w oczy. - Powinienem wcześniej zauważyć, że jesteś w nie najlepszym stanie. Chcesz ze mną prozmawiać?

Czy on naprawdę sądził, że po tym wszystkim co mi robił rozmowa właśnie z nim mi pomoże. Przecież w tym nie ma nawet grama logiki.

- Nie - odpowiadam cicho i wychodzę z łazienki. Kieruje się w stronę schodów.

- Poczekaj - jego głos mnie zatrzymje. - Zdaje sobie sprawę z tego, że czujesz się tu jak zamknięta w klatce, więc zdecydowałem, że my także musimy wyjechać. W nowym miejscu będziesz mogła wychodzić bez strachu, że ktoś cię rozpozna.

Może tak będzie lepiej?

____________________

Im więcej waszych komentarzy tym szybciej kolejny rozdział


Bądź ze mną Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz