34

2.3K 137 4
                                    

Pov Harry

Jak słyszę te słowa to zaczynam się zastanawiać kto postanowił sobie tak ze mnie zażartować. W innych okolicznościach to pierwszą podejrzaną byłaby moja córka, lecz teraz wiem, że to niemożliwe.

- Jestem poważnym człowiekiem i nie bawią mnie takie żarty - mówię podniesionym tonem do tego chłopaka. Mam nadzieję, że się przestraszy i ucieknie, on jednak nie wygląda jakby miał zamiar to zrobić.

- To naprawdę nie są żadne żarty, moja mama umarła na raka i w liście, który dla mnie zostawiła kazała mi się zwrócić do pana. Jest pan moim biologicznym ojcem - dalej jego słowa do mnie nie przemawiają. Jednak odrobine zaciekawia mnie to co mówi.

- Jak nazywała się twoja matka? - wiem, że robię błąd pytając go o to tym dając mu nadzieję, że mu wierzę. Bardzo możliwe, że jest to zwykła pomyłka.

- Sophie Evans - cholera jasna. Jak miałem piętnaście lat to bez pamięci zakochałem się w swojej rówieśniczce Sophie. Nasz romans trwał zaledwie dwa miesiące, bo później jej ojciec dostał lepszą prace i się przeprowadzili.

- Wejdź - zapraszam go do środka i prowadzę do gabinetu, teraz to musimy poważnie porozmawiać. - Jeśli naprawdę jesteś moim synem to musisz być już pełnoletni. Jeżeli potrzebujesz pieniędzy to wystarczy jedno słowo, a przeleję ci na konto odpowiednią sumę. Mogę ci nawet kupić mieszkanie.

- Nie o to mi chodzi - oznajmia i wychodzi. W ogóle nie rozumiem jego zachowania, najpierw zawraca mi głowę swoją osobą, a teraz tak po prostu wychodzi. A to ja mam największe prawo bycia zdezorientowanym.

Opuszczam gabinet i wracam do Claudii. Siedzi ona w tym samym miejscu.

- Kto to był, że tak długo ci zaszło? - Siadam obok niej.

- Nie uwierzysz, ale prawdopodobnie mój syn - okłada gazetę i na mnie spogląda wyraźnie zdziwiona.

- Nigdy nie mówiłeś mi, że masz syna. Jaki on jest?

- Nie mam pojęcia, pierwszy raz w życiu go dziś widziałem, dodatkowo nie jestem pewien, że to mój syn. To, że zna imię i nazwisko mojej dawnej dziewczyny to jeszcze nic nie znaczy, równie dobrze może być podstawiony - owszem jestem zaszokowany całym tym zdarzeniem, ale jeszcze nie wyłączyłem racjonalnego myślenia.

- Musisz to szybko sprawdzić, możliwe, że masz syna. To wspaniale - nie rozumiem tego jej entuzjazmu.

- Wątpię, dam mu pewną sumę pieniędzy i powinien się odczepić. Choć tak naprawdę to on jest pełnoletni i nie mam już względem niego żadnych obowiązków.

- Jesteś podobny do mojego ojca, a można by nawet powiedzieć, że jeszcze gorszy - mówi do mnie wściekłym tonem. - Dopiero co umarła twoja córka, a teraz los zsyła ci kolejne dziecko. Jak możesz tego nie doceniać? - pyta podniesionym tonem i idzie na górę.

Kolejny raz się na mnie obraziła.

Przyznaje, że nie powinienem mówić tak przy niej. Liam specjalnie się nią nie interesuje, a ja jeszcze bardziej ją w tym utwierdzam. Nic więc dziwnego, że jest przewrażliwiona na tym punkcie. Będę musiał ją przeprosić i tego chłopaka pewnie też, czekają mnie ciężkie dni.

A to wszystko przez tego chłopaka.

Liczę na wasze konkretne komentarze

Bądź ze mną Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz