5

135 11 0
                                    

Olivia, Meksyk

Wieczorem kiedy już byłam po prysznicu i rozczesywałam mokre włosy rozległo się pukanie a właściwie walenie do drzwi. Osobą po drugiej stronie musiał być nie kto inny jak Aleksander. Tylko on był w gorącej wodzie kąpany, nawet jeśli się nic nie działo.

-Olivia! Musimy porozmawiać!

Całe szczęście, że zakluczyłam drzwi, inaczej ta torpeda była by już w środku. Podeszłam powolnym krokiem zastanawiając się czy to dobry pomysł.

-Nie ignoruj mnie!

Krzyknął a ja poczułam jak włoski na karku stają mi dęba. Był taki władczy, kiedyś mi się to podobało a teraz przerażało. Jaka ja byłam głupia, dlaczego musiałam zmądrzeć dopiero wtedy jak poznałam Dymitra. 

Przekręciłam klucz i uchyliłam lekko drzwi, stałam przed nim w szlafroku. Nie było późno jednak ten dzień był dość emocjonalny i od tego wszystkiego bolała mnie głowa.

-Wróć do sypialni-to prawie zabrzmiało jak prośba aczkolwiek jego oczy mówiły co innego. Teraz się ze mną cackał i był bliski wybuchu. Ale jak to ja musiałam kuć żelazo puki gorące.

-Przemyślałeś moje warunki?

-Przyznam szczerze, że mi się nie podobają...

-To w takim razie nie-warknęłam zatrzaskując drzwi tak szybko jak je otworzyłam. Nie był wart mojej uwagi.

-Możemy uzgodnić jakiś kompromis-zaproponował jego przytłumiony głos, przewróciłam oczami chociaż tego nie widział.

-Chce mieć wszystko na piśmie-odpowiedziałam równie chamsko co on, opierałam się głową o drzwi i starałam się stłumić ten cholerny ból głowy. Chyba muszę łyknąć jakieś proszki.

-Od teraz zawsze wszystko będziesz chciała mieć na papierze?-zapytał z sarkazmem, domyślałam się jak jego twarz wykrzywiała się w niesmaku.

-Owszem-odpowiedziałam z diabelskim uśmiechem, musiałam o siebie walczyć. Nie może mnie tak zdominować. Jeśli teraz pozwolę mu na wszystko to ona zawsze będzie chciał decydować o nas i o dziecku. Przecież ja jako matka mam większe prawa. Chociaż zapewne on jako prawnik znajdzie kilka sensownych argumentów.

-Czy ty musisz być taka uparta?-powiedział przez zaciśnięte zęby. Walnął pięścią z drzwi, aż odskoczyłam-Mówiłem ci już coś.

Usłyszałam skrzypnięcie drzwi sąsiadujące z moimi.

-Witaj Aleksandrze.

-Greg. Co tu robisz? Myślałem, że będziesz dopiero jutro-wcale nie krył zdziwienia. Nawet osoba ojca nie potrafiła go onieśmielić.

-W takim razie zostałeś źle poinformowany.

Nastała chwila ciszy.

-Czy mógłbyś tak nie krzyczeć? Próbuję zasnąć-wyobrażam sobie jak ojciec unosi brwi unosząc kącik ust. Nawet w takim momencie był świetnym aktorem.

-Oczywiście. Przepraszam. Trzeba ci czegoś?-zapytał ukazując swoje nienaganne zatroskanie o gościa, którego wcale nie chciał pod swoim dachem. Tak jak ojciec nie przepada za Aleksem tak on nie przepada za nim.

-Nie.

-W takim razie dobranoc-ojciec mu nawet nie odpowiedział tylko zamknął drzwi. A ja stałam dalej w bezruchu czekając na ostatnie słowo narzeczonego.

-Jeszcze nie skończyliśmy, Liv.


***

Rano zeszłam na śniadanie już całkowicie ubrana. Mój tata siedział w towarzystwie ojca Aleksandra przy stole. Mieli jedzenie na talerzach, pachniało wyśmienicie.

Nowy początek. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz