41

82 13 8
                                        

Dymitr, Chicago   

 14 luty


Późnym popołudniem stanąłem pod jej drzwiami z bukietem słoneczników. Była zima i strasznie ciężko było je zdobyć. Mam nadzieję, że doceni ten gest.  

Zapukałem dwa razy. Otworzył jej współlokatorka Maggie.

-Lena ktoś do ciebie. Przyjechał twój książę- krzyknęła dziewczyna w głąb mieszkania.

Maggie była z tych dziewczyn, które natura obdarzyła pokręconymi włosami. Miała na sobie wyjściową sukienkę więc zaraz powinna zniknąć. 

Usłyszałem pisk i od razu na szyję rzuciła mi się Lena.  Ubrana w moją koszulkę i krótkie spodenki.

-Tak bardzo tęskniłam- obejmowała mnie z szerokim uśmiechem i zaraz dała mi soczystego buziaka.

-Lecę, bawcie się dobrze-życzyła nam Maggie z lekkim uśmiechem, poprawiając włosy przed lustrem w holu. Dołożyła jeszcze trochę błyszczyka na usta.

 -Miło cię widzieć- powiedziałem kiwając do niej z respektem głową. Zanim zdążyła zamknąć drzwi puściła mi oczko i wyszła.

-Mogłeś powiedzieć, że dziś przelecisz-fuknęła Lena wtulona w moje ramiona. Przytuliłem ją mocniej-Przyjechałabym po ciebie na lotnisko. Zrobiła coś do jedzenia.

 -Są walentynki kochanie-przypomniałem jej. Nie chciałem, żeby cały dzień latała i sprzątała mieszkanie albo stała przy garach, bo ja miałem się pojawić. To miał być nasz wieczór-Przyleciałem tylko na jedną noc. Chciałem zrobić ci prezent.

-Nie było cię 2 miesiące. Myślałam, że zostaniesz na dłużej-zrobiła zasmuconą minę, było widać że ją to lekko dotknęło.

 -Przepraszam nic nie poradzę-powiedziałem trzymając rękę na jej policzku. Oparłem się czołem o jej czoło- Po prostu się tym nie przejmuj. Nie traćmy czasu na smutki. Dziś zabieram cię na kolację do restauracji.

-Uuu... obiecuję nie zamawiać drogich potraw, żebyś się za bardzo nie wy kosztował-zażartowała odsuwając się  od mnie na kilka kroków. Jej nastrój momentalnie się zmienił. Teraz była podekscytowana.

-Skończ gadać i leć się szykować- klepnąłem ją w tyłek a ona się głośno zaśmiała- Jeśli nie masz nic przeciwko wezmę prysznic.

-Wiesz gdzie co jest. A tak w ogóle piękne kwiatki. Dziękuję- poszła do kuchni, żeby znaleźć jakiś wazon a ja wiedziałem, że nie będę żałować swojej decyzji. Przylot tutaj był strzałem w dziesiątkę.


***



Siedzieliśmy lekko na uboczu w japońskiej restauracji. Lena miała na sobie czerwoną sukienkę na szerokich ramiączkach. Zrobiona była z koronkowego materiału. Ja na siebie narzuciłem białą koszulę. Nie chciałam, żeby było mega sztywno ale luźna atmosfera sprawiła, że czuliśmy się dobrze w swoim towarzystwie. Przecież tak było zawsze.

-Naprawdę nigdy nie jadłaś sushi?- zapytałem zdziwiony. Pokręciła rozbawiona głową jakby powiedziała coś śmiesznego.

Kiedy podszedł kelner poprosiłem o całą deskę przysmaków, musiały być różnorodne. Chciałem by znalazła swój ulubiony rodzaj.

-Wiesz nigdy nie byłam na walentynkowej kolacji-wyznała spuszczając głowę w dół. Złapałem ją za rękę. Cieszyłem się, że zmieniam jej życie na lepsze.

Nowy początek. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz