Dymitr, Chicago
Po skromnym śniadaniu gdzie ubrudziliśmy się nutellą poszliśmy do łazienki. Wsadziłem ją pod prysznic w ubraniach i włączyłem zimną wodę. Już się nie śmiała tylko piszczała. Szarpała się ze mną chcąc uciec ale nie pozwoliłem jej na to.
-Nie wierzę, że to zrobiłeś-fuknęła zbijając mnie wzrokiem. Zakręciła wodę dysząc ciężko ze złości. Na policzkach miała czerwone plamy co świadczyło, że trochę przegiąłem. Ściągnąłem za razem spodenki i bokserki. Również wszedłem do kabiny i z uśmiechem ją pocałowałem. Opierała się.
-Lena. Przepraszam-te słowa rozbiły jej mur, oddała mi się. Wplotłem palce w jej mokre posklejane włosy. Złapałem ją za stojącego sutka, którego bardzo dobrze było widać przez mokry materiał. Sapnęła podniecona, co i na mnie podziałało.
-Pragnę cię-wydyszała patrząc mi prosto w oczy. Ciężko było zdjąć przylegające do ciała mokre ubrania Leny ale poradziliśmy. Miała świetne ciało. Uniosłem ją za pośladki, ściskając je lekko. Oplotła mnie nogami w pasie.
Kiedyś zdarzyło mi się uprawiać seks pod prysznicem ale teraz było inaczej. Wchodziłem w nią głęboko. Jęki i uderzenia o nasze ciała rozchodziły się po całej łazience. Trzymałem ją mocno gdy przechodził przez nią dreszcz rozkoszy. Nasze pocałunki były urwane, co chwila wypadaliśmy z rytmu jednak nam to nie przeszkadzało. Wyszedłem z niej nagle, była zaskoczona ale zaraz wszystko zrozumiała. Dogadzałem sobie ręką i doszedłem oblizując usta.
-Cieszę się, że pomyślałeś-zaśmiała się histerycznie. Pewnie się obwiniała. Przecież oboje byliśmy dorośli i żadne z nas nie chciało wpaść. Miała być moją przygodą ale coraz bardziej zaczynała mi się podobać.
Leżałem na kanapie gdy ona suszyła ręcznikiem włosy. Lena miała na sobie tylko czarną bawełnianą bieliznę.
-Co będziemy dziś robić?-zapytałem przeglądając wiadomości w internecie na telefonie.
-Może pójdziemy do centrum?-zaproponowała dziewczyna rozkładając kosmetyki na stoliku żeby przy małym lusterku wykonać sobie makijaż.
-Jasne. Ile czasu potrzebujesz?-zapytałem a ta udała zamyślenie z tym szatańskim uśmieszkiem.
-Wystarczy godzina.
Wiedziałem, że ten uśmieszek coś znaczył. Dopiero dwie godziny później dotarliśmy do centrum. Stała tam ogromna choinka, chórek ludzi stojący obok niej śpiewał kolędy. Dookoła było pełno różnych osób, musieliśmy bardzo uważać żeby się nie zgubić między nimi.
Panowała świąteczna atmosfera przez widok rodzin z dziećmi. Wszystko miało magiczny nastrój. Uśmiechnąłem się jak Lena podskakiwała w miejscu, żeby trochę się ogrzać.
-Chcesz spróbować zimowej herbaty?-zapytałem przytulając ją do siebie. W puchowych kurtkach byliśmy jak dwa misie.
-Z chęcią-pogłaskała mnie zimną dłonią po policzku. Skrzywiłem się. Ruszyliśmy w stronę stoiska z gorącymi napojami.
-Powinnaś kupić sobie rękawiczki-cmoknąłem ją w zimny nos. Z boku wyglądaliśmy jak dwójka zakochanych osób ale tak nie było. Nawet dobrze się nie znaliśmy. Żadne z nas nie chciało w tym cudownym okresie być samemu. Brakowało nam miłości drugiej osoby, to teraz najczęstszy problem między ludźmi. Gonią za pieniądzem i awansem a zapominają o najważniejszych wartościach.
Chciałem mieć kogoś bliskiego. To chyba normalne. Kobietę do której mógłbym wracać. I jeszcze jakiś czas temu pragnąłem żeby była nią Olivia a tymczasem życie popłatało mi figle. Cieszę się, że teraz przy moim boku była Lena. Sklejała moje serce każdym swoim uśmiechem przy którym w jej policzkach pojawiały się dołeczki, każde jej spojrzenie sprawiało że robiło mi się cieplej na duszy.
Kiedy wypiliśmy herbatę zaczynało się już robić szaro.
-Będziemy się już zbierać? Muszę jeszcze znaleźć sobie jeszcze jakiś hotel-kiedy to powiedziałem Lena zmarszczyła brwi jakby nie rozumiała moich słów.
-Po co?Przecież możesz zostać u mnie.
-Nie chce się narzucać-podrapałem się po karku, czułem się lekko niekomfortowo.
-Jak będziesz robił te pyszne naleśniki to będziemy kwita ale następnym razem dodasz kakao-puściła mi oczko.
-Jutro mam samolot. Moja przerwa obejmuje tylko święta.
-Ohh..rozumiem..-widać, że się zasmuciła, ale chwilę później ten wyraz zniknął jej z twarzy. Chyba stwierdziła, że lepiej żyć chwilą niż się zadręczać w tym momencie.
Szliśmy trzymając się za ręce. Zatrzymała się i wyciągnęła telefon z kieszeni kurtki.
-Przepraszam, czy mogłabym Pani zrobić nam zdjęcie?-zapytała jakiejś brunetki. Kiedy dziewczyna się obróciła i mnie zobaczyła jej uśmiech zmienił się w zdenerwowanie. To była Maureen. Lena podała jej telefon i podeszła do mnie czekając na zdjęcie.
Mo stała w bezruchu, Lena się niecierpliwiła a ja myślałem jak rozegrać tą sytuację.
-Kiedy wróciłeś Dymitr?-zapytała wściekle, Lena patrzyła raz na mnie raz na Maureen-Czemu się nie odezwałeś?
-Przepraszam na chwilę-uśmiechnąłem się błagalnie do Leny, żeby nie zaczęła robić jakiś scen, możliwe że była do tego zdolna. Nie chciałem żeby Maureen zadawała mi przy niej nie wygodne pytania. Pociągnąłem przyjaciółkę za łokieć.
-Miałem powód.
-Święta spędza się z bliskimi-wyleciała z zarzutem, nie chciałem spędzać z nimi świąt, powinna to zrozumieć. Miała się nie dowiedzieć, że byłem w Chicago. To miała być szybka wizyta. Ostatnio zbyt długo tu zabawiłem. Wiedziałem, że gdybym pojawił się w ich towarzystwie byłbym bardziej zdołowany.
-Nie zaczynaj Mo.
-Jesteś zraniony. Temu nie chcesz nas odwiedzić-powiedziała cicho, w końcu rozumiejąc o co mi chodzi. Zacisnąłem usta w wąską linię.
-Teraz to nie jest ważne. Daj mi spokój,okej?-nie podobało jej to, że ją odtrącałem. Niech wie jak to boli. Nie mogę udawać, że wszystko gra.
Niestety Olivia była tchórzem i nie powiedziała mi o swojej ciąży a Maureen przekazała te nowiny w dość brutalny sposób. Nie powinienem mieć jej tego za złe. Przynajmniej nie żyje w przekonaniu, że ktoś na mnie czeka i że niby wciąż jej na mnie zależy. Każdy z nas poszedł w swoją stronę. Moją nadal była wojna i służba dla kraju. Moje życie prywatne nie liczyło się. Moja duma była nadszarpnięta dlatego musiałem teraz odpokutować. Pozwolić sobie na taki ból, niech wypali mnie od środka w końcu nic nie zostanie a ja zacznę znowu od początku.
-Musze iść-odwróciłem się ale ona zatrzymała mnie dotykiem na ramieniu, robiła to dość mocno co jak na jej postawę było wyczynem.
W tej chwili podszedł do nas Benjamin. Zmierzyliśmy się wzrokiem, podał mi rękę.
-Dobrze cię widzieć.
-Taa..-spojrzałem na Lenę, patrzyła na choinkę. Chciała dać nam prywatność. To miło z jej strony-Trochę się śpieszę także na razie.
-Dimka-jęknęła Maureen rzucając mi się w ramiona. Miała zaróżowione policzki a w oczach łzy, rzadko widziałem ją w takim stanie. Była dobra w maskowaniu uczuć-Wesołych świąt.
Jej głos przy moim uchu sprawił, że się spiąłem. Kiedyś to ona nie lubiła mojego dotyku, teraz było odwrotnie.
-Wesołych świąt.
Benjamin zajął moje miejsce. Odszedłem kilka kroków ale usłyszałem to co miała mi do przekazania. Nie odwróciłem się, nie chciałem pokazać, że mnie to obchodzi.
-Ona nie przyjechała. Wiele się zmieniło. Musisz z nią porozmawiać.

CZYTASZ
Nowy początek.
RomanceWitam w drugiej części opowiadania o losach Dymitra i Olivii. Przebudzenie Dymitra trwało krótko, czas powrócić do mrocznej rzeczywistości. Olivia nie była mu pisana. Sprawiła mu jedynie sporo cierpienia i zostawiła miliony pytań bez odpowiedzi. Z...