33

102 17 4
                                    

Dymitr, Afganistan

Sylwestra i Nowy Rok spędziłem na służbie, nie miałem czasu myśleć bo trochę się działo.

Moim kompanem do rozmów był teraz James. Dziś miał wrócić do bazy. Dostał przepustkę. Chciał odwiedzić swoją dziewczynę w domu. Sam pochodził z Francji więc jego podróż nie należała do najkrótszych. Mówił, że dla niej pojechałby nawet na koniec świata. Nawet jeśli mieliby być ze sobą kilka godzin. To było piękne jak o niej mówił.

Tak też było z Enzo, był strasznie zakochany w swojej żonie. Powracając wspomnieniami do przyjaciela moje serce przepełniał ból.

Oni mieli szczęście co do kobiet. Ja niestety nie. Zawiodłem się na nich kilkakrotnie a i tak dalej za nimi szalałem.

W każdej wolnej chwili zastanawiałem się nad słowami Maureen, skoro wiele się zmieniło u Olivii to czemu mnie nie poinformowała?

Jak widać mnie nie kochała, byłem dla niej tylko rozrywką. Gdy zrobiło się za poważnie wróciła do narzeczonego bo po co czekać na kogoś kto nie wiadomo czy wróci. Ale teraz podobno nie jest już z Aleksem. Znudził jej się?

Leżałem na pryczy. Dopiero zszedłem z warty. Włączyłem na chwilę telefon żeby sprawdzić wiadomości. Byłem trochę zmęczony. Musiałem jeszcze się umyć, bo jak zasnę to już kaplica. Było późno. Zdejmowałem buty. Zaczął dzwonić mój telefon. Widocznie Lena dostała powiadomienie że jestem aktywny. Uśmiechnąłem się.

-Cześć kochanie-powiedziała wesoło dziewczyna.

-Hej, u ciebie jest nad ranem, czemu nie śpisz?-spojrzałem na jej lekko oświetloną twarz.

-Czekałam ma ciebie. Zresztą dopiero wróciłam do domu. Miałam nocną zmianę.

-No to opowiadaj jak tam-zachęciłem ją uśmiechem, wyglądała uroczo, czemu za każdym razem jak ze mną rozmawiała miała na sobie takie seksowne ciuchy? Jej cienka koszulka mnie rozpraszała, sterczące sutki wołały  żeby się nimi zająć.

-Wszystko dobrze. Tęsknię za twoimi naleśnikami-powiedziała z rozmarzoną miną.

-Też za tobą tęsknię-zaśmiałem się na jej wyraz twarzy. Chciałem ją w tym momencie chwycić w w ramiona i mocno pocałować.

-A ty jak się trzymasz?-zapytała widocznie poddenerwowana, skubała palcami dolną wargę, nawet teraz wyglądała pociągająco.

-Kiedy myślę o tobie to świetnie...

-A kiedy nie myślisz o mnie?

-To wtedy już przeciętnie-westchnąłem przeciągle. Lena postanowiła zmienić temat, żebym mógł jakoś zażyć rzeczywistości.

-Meggi w końcu posprzątała mieszkanie, jak wróciłam z pracy byłam totalnie zaskoczona. Ogólnie szef coś mówił o podwyżkach ale wątpię, że coś dostaniemy. Muszę iść na zakupy bo lodówka znowu świeci pustkami. Myślałam żeby zamiast normalnego treningu raz w tygodniu chodzić na zumbę. 

Lubiłem jak tak mi opowiadała co się u niej dzieje ale zaczynałem się już robić senny. Rozmowy z nią dodawały mi energii. Ostatnio dużo rozmawialiśmy. Czułem że stąpałem po ziemi. Teraz ona była moją kotwicą trzymającą mnie przy życiu.

Nagle do pokoju wszedł James z workiem na plecach. Uśmiechnął się, miał zaróżowione policzki.

-Cześć stary-przywitał się i rzucił na łóżko stojące obok mojego.

-Lena muszę kończyć-powiedziałem ponownie patrząc w ekran na dziewczynę.

-Uważaj na siebie-poprosiła i ziewnęła.

-Ty też, pa-rozłączyłem się szybko i skupiłem wzrok na kumplu.

-Miłość kwitnie?-zapytał ze śmiechem krzyżując nogi w kostkach. Widać było po nim gołym okiem że był w wyśmienitym nastroju.

-Jak widać-powiedziałem lekko się pesząc, nie chciałem mówić zbyt dużo, na to było za wcześnie-Lepiej mów jak było.

-Przywitała mnie romantyczną kolacją. Nawet ulubione ciasto upiekła. Były świeczki, wino i nieziemski seks.

Teraz to ja się zaśmiałem. Chłopak najwidoczniej wrócił wspomnieniami do tamtego dnia jego rozanielona mina na to wskazywała.

-Brakowało mi croissantów na śniadanie..

-No no-zagwizdałem, też nie miał bym nic przeciwko takiemu śniadanku.

-Fajnie było spędzić czas z rodziną. Dowiedzieć się co u nich słychać.

-A jak sylwester?-zapytałem zaciekawiony, to jedna z najważniejszych imprez w roku.

-Byliśmy na małej imprezie u znajomych. Przed północą zabrałem Mię na spacer. Szliśmy "Aleją Zakochanych". Wiesz tym tunelem z milionem światełek. Oświadczyłem się jej.

-Przyjęła?-to był ta chwila gdzie czekałem w napięciu na jego odpowiedź.

-Tak. Żenię się stary.

-Gratulacje!-ucieszyłem się z jego szczęścia, młody ale wie co robi, my żołnierze jesteśmy z reguły bardziej dojrzalsi.

Zacząłem zdejmować mundur, pora wziąć prysznic.

-Idziesz?

-Przydało by mi się-stwierdził pociągając nosem jakby czuł od siebie smród. Co za głupek. Dorosły chłop a zachowuje się jak dziecko. Chyba muszę cofnąć moje wcześniejsze słowa co  do jego dojrzałości.

Byliśmy pod prysznicem. Dzieliła nas ścianka. Myłem właśnie włosy.

-Wiesz miałem dziwną sytuację w Paryżu. Jak wysiadłem z metra, jakaś laska za mną biegła.

-Jak to?-zapytałem zdziwiony.

-Pomyliła mnie z kimś-wyjaśnił w skrócie.

-Takie rzeczy się zdarzają-podsumowałem licząc na zakończenie tematu. Ale jeszcze nie wszystko zostało powiedziane w tej sprawie.

-Najdziwniejsze jest to, że wołała twoim imieniem. Kiedy się odwróciłem była wyraźnie rozczarowana.

Nastała chwila ciszy. Miałem mieszane uczucia. Czy to mogła być ona?

-Jak wyglądała?

-Ładna, niska, blondynka-opis się zgadzał, ale takich kobiet było na świecie mnóstwo. Przecież nie ja jeden nosiłem imię Dymitr. Logiczne, że mogła się pomylić.

-Jakieś znaki szczególne?

-Nie zwróciłem uwagi-powiedział od niechcenia. Chyba zaczął żałować że mi o tym powiedział. W każdym bądź razie wyszedł spod prysznica zostawiając mnie samego z myślami. Słowa Maureen chodziły mi po głowie.

***

Tej nocy mi się przyśniła. Tańczyła w ogrodzie pełnym kwiatów. Wszędzie było kolorowo, mnóstwo odmian, nawet tych bardziej egzotycznych. Miała na sobie białą sukienkę. Rozpuszczone włosy skręcały się w delikatne loki. Uśmiechała się szeroko ukazując śnieżnobiałe zęby. Jej oczy mrużyły się od słońca. Wyglądała uroczo. Śmiała się kręcąc wokół własnej osi wyciągając ręce po bokach. 

Rozkoszowała się promieniami słońca. Cieszyła ją ta pogoda i sceneria. Mogłem tak patrzeć na nią godzinami.

-Olivia-krzyknąłem do niej. Zatrzymała się i na mnie spojrzała. Wyglądała jakby na mnie czekała. Ruszyła w moim kierunku. Rękoma dotykała wysokich traw. Sunęła powolnym krokiem. Byłą zjawiskowa. Chciałem poczuć jej ciało, jej dotyk na mojej skórze, żeby wodziła dłońmi po linii moich pieprzyków licząc je po cichu tak jak kiedyś. Byłem w stanie oddać jej wszystko, nawet samego siebie.

Niestety czym bliżej mnie była tym bardziej zaczęła się rozpływać. Zniknęła zanim zdążyłem złapać ją za rękę. Zostałem na polanie sam lecz wciąż czułem jej zapach w powietrzu.


***
Na miły początek weekendu rozdział wjeżdża z samego rana ❤ chociaż u mnie za oknem pada i jest okropnie to pozdrawiam was cieplutko :)

xUla

Nowy początek. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz