7

139 11 2
                                    

Olivia, Meksyk

-Witam panno Clark-konsultant ślubny przywitał mnie szerokim uśmiechem.

-To pewnie twój tata. Dzień dobry-tata kiwnął głową ściskając jego dłoń.

-Zestresowany?-zapytał ze śmiechem Steve.

-Może troszeczkę-przyznał speszony pocierając czoło. Gdzie jego odwaga? Pierwszy raz widziałam go zakłopotanego.

-Niepotrzebnie. Wybierzemy najpiękniejszą suknię-rzekł klaszcząc w rękę. Steve był typem faceta dokładnie wykonującego swoje obowiązki, jego wygląd i zachowanie musiało być perfekcyjne. Facet był konkretny i szczery co do pomocy w doborze.

-Tylko wiesz Steve, że mamy mało czasu-wtrąciłam się, ściągając torebkę z ramienia.

-Kochana. Nie martw się, jeśli będzie trzeba własnoręcznie ci ją przerobię-potarł w geście otuchy moje ramię. Właściwie też się stresowałam, to ten moment gdy muszę wybrać najważniejszą kreację w życiu.

-Świetnie. Mam nadzieję, że nie będę maiła problemu z wyborem-powiedziałam zmartwiona, miałam kilka wizji co do sukni ale jakoś żadna mnie nie przekonywała. Wiadomo, że suknia którą prezentuje supermodelka nie będzie leżała na mnie idealnie.

-Wiesz już jaki chcesz fason?-zapytał Steve patrząc, że rozglądam się po wieszakach w poszukiwaniu tej jedynej sukni.

-Tak.

-To może zabiorę cię do przymierzalni-oświadczył ciągle się uśmiechając, ojcu wskazał ręką na lewo-Tatę zapraszamy na kanapę. Proponuję kawę.

-Z chęcią, chociaż szkoda że nie macie czegoś mocniejszego.

-Tato-jęknęłam przybijając sobie mentalnie piątkę ręką w twarz. Po drodze do przymierzalni opowiedziałam w skrócie Stevowi czego oczekuję. Wszystkie suknie, które mi pokazywał były śliczne ale mnie nie zachwycały.

Przymierzalnia była małym pomieszczeniem z wielkim lustrem i kilkucentymetrowym podestem. W kącie stało ręcznie robione krzesło w kolorze beżowym.

-Rozbierz się i chwilkę poczekaj. Zaraz przyniosę kilka opcji.

Zdjęłam swoje ubranie narzucając na ciało jedwabny biały szlafrok, żeby nie czekać tylko w bieliźnie. Przyglądałam się w lustrze. Położyłam rękę a brzuchu. Rozwiązałam szlafrok i stanęłam bokiem patrząc w odbicie. Przecież to było dziwaczne, wręcz niedorzeczne. Nie wiem jak i kiedy straciłam kontrolę nad swoim życiem. Czułam się, że tonę a nie miałam żadnego punktu zaczepienia żeby jakoś się ratować. 

Znowu zaczął dzwonić mi telefon tylko, że tym razem była to Cataleya. Wyciszyłam smartfona i usiadłam na krześle rzucając telefon do leżącej na ziemi torebki.

Steve przyniósł mi cztery sukienki. Dwie nawet nie były w moim typie. Na pierwszy ogień poszła obcisła biała suknia bez ramiączek, nie miała żadnych zdobień.

-Uuu. Ale seksowna, podoba mi się-zgryzłam wargę, żeby nie ukazać zbyt szerokiego uśmiechu. Nie mogłam zdradzać się z emocjami. Musiałam budować napięcie żeby nie wiedzieli do końca którą ostatecznie wybiorę.

-To co pokażesz się tacie?

-Tak, powiedziałam z wielkim entuzjazmem,byłam zachwycona. Prosta ale piękna i to miało swój urok.

Tata kiedy mnie zobaczył miał nie przekonującą minę.

-Co myślisz?-zapytałam kładąc ręce w talii.

-Nie jest odpowiednia kochanie.

-Dlaczego?-spojrzałam na niego zdziwiona.

-Musisz wziąć pod uwagę, że będzie ci już widać brzuch. Myślałem, że chcesz go ukryć.

Nowy początek. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz