42

96 14 5
                                    

Olivia, Chicago/ Paryż


Następnego dnia byłam totalnie rozbita spotkaniem z Dymitrem i tym co mówił. 

Benjamin był zły, że wystawiłam Mo i nie przyszłam na umówione spotkanie. Nikt nie wiedział co się stało. Nikomu nie powiedziałam. Te informacje nic by nie zmieniły w ich życiu. Ben próbował dowiedzieć co się ze mną dzieje. Czemu chodzę przybita i nie chce rozmawiać. 

Połączenia od Bastiena ignorowałam, nie miałam ochoty ani go widzieć ani słyszeć. Na to jeszcze przyjdzie czas. Na razie potrzebowałam to przeboleć w samotności. Ułożyć jakoś w głowie. A jak wrócę do Paryża będzie jak wcześniej. Będę udawać,  że nic się nie stało. Już mam w tym wprawę.

Wiem, że zraniłam Dymitra. Nie zasługiwał na to. Był dobrym człowiekiem.
Emocje, które wyrażał na swojej twarzy oznaczały, że mnie znienawidził. 

Chodził mi po głowie i nie chciał z niej wyjść. Miałam wyrzuty sumienia. Naprawdę powinnam mu powiedzieć. Może wtedy by nam się udało?

Chciałam go przeprosić. Ale po tym jak go wczoraj potraktowałam ani by ich nie przyjął ani nawet nie odczytał.

Nie mam pojęcia jakim cudem znalazł się tu w Chicago. Skończył misję? Był tu na stałe? Czy zaraz znowu tam wracał? Czy mogłam to uznać za przeznaczenie? Nie. Zdecydowanie nie wierzę w takie rzeczy.


Jeszcze przed lotem chciałam powtórzyć kilka kroków. Jutro mieliśmy mieć pierwszą próbę generalną. Bastien na mnie liczył. Nie mogłam go zawieść. Ten pokaz miał być prawdziwym show. Nawet większym od pokazu Adaline.

Miałam się na tym wybić. To była dla mnie szansa. Jak nie udaje mi się w miłości to może chociaż uda mi się w karierze.

Weszłam na siłownię połączoną z małym klubem tańca. Czasami udostępniali mi salę kiedy tylko nie mieli zająć. Teraz były poranne godziny więc mogłam skorzystać z okazji. 

Byłam tu wcześniej kilka razy, też spotykałam tu Dymitra. Miałam sentyment do tego miejsca. Dziś nie liczyłam na to, że go spotkam. To było by zbyt proste.

Przy recepcji stały jakieś dwie platynowe blondynki. Jedna za ladą, druga naprzeciwko niej. Ubrane w sportowe ciuchy. Z mocnymi makijażami, co kompletnie do siebie nie pasowało. Chyba były przyjaciółkami, bo głośno plotkowały. Nie interesowało mnie to. Podeszłam do lady im przeszkodziłam.

-Chciałabym klucz do sali tanecznej na górze-powiedziałam chłodno, dziś byłam totalnie niemiła dla wszystkich. 

-Pani nazwisko?-zapytała recepcjonistka głośno żując gumę, z której zaraz zrobiła balona.

-Clark. Olivia Clark- postukałam paznokciami w blat. Dziewczyna stojąca obok odwróciła głowę w moim kierunku uważnie mi się przyglądając. Zignorowałam ją.

-Proszę-podała mi kartę magnetyczną i sprawdziła coś w komputerze- W grafiku mam na dwie godziny, tak?

-Zgadza się, dziękuję.

Już miałam postawić nogę na stopniu schodów kiedy odezwała się ta dziewczyna.

-Nie wiem co on w tobie widział. Kompletnie nie jesteś w jego typie-powiedziała podchodząc do mnie bliżej. Skrzyżowała ręce na klatce piersiowej. Patrzyła na mnie ciętym spojrzeniem.

-Słucham?- obróciłam się.

-Perfekcyjna, dobrze ubrana i milusia- zaczęła wyliczać na palcach. Miałam wrażenie jakby mnie oceniała. Nie lubiłam takich akcji- A on lubi szalone spontaniczne dziewczyny, z pazurem.

Nowy początek. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz