20

121 13 2
                                    

-Wstawaj- powiedziałam do Philla stawiając na stoliku talerz z naleśnikami. Uchylił jedno oko, zarejestrował gdzie jest i jęknął.

-Nie dam rady nic przełknąć. Mam kaca giganta-rzuciłam w niego butelką wody. Złapał ją w locie a sekundę potem odkręcił i upił długiego łyka.

-Dzięki-powiedział po zaspokojeniu pragnienia, każdy ruch malował niezadowolenie na jego twarzy.

-Czyli nie będziesz jadł?-zapytałam dla pewności, wychodzi na to że nie potrzebnie tak się trudziłam z przygotowaniem śniadania.

Pokręcił przecząco głową.

-Świetnie, w takim razie ja zjem. Szkoda, żeby się zmarnowały-powiedziałam sięgając po talerz z pięcioma pankejkami z bitą śmietaną. Postawiłam talerz na kolanach i zaczęłam się nimi zajadać w akompaniamencie wzdychań tego umarlaka.

Gdy już zjadłam wszystkie naleśniki rozłożyłam się na fotelu, lokując nogi na stoliku. Mój żołądek był pełny. Zaczął boleć mnie brzuch. Przekroczyłam granicę. A wydawało się, że miałam już wszystko pod kontrolą.

Spojrzałam na Philla zasłaniał twarz poduszką. Możliwe, że znowu zasnął.

Udałam się do łazienki. Wywołanie wymiotów zajęło mi trzydzieści pięć sekund. To był chyba nowy rekord. Śniadanie było pyszne ale zbyt tłuste. Nie wiem czemu ciągle popełniałam ten czyn. To była głupota. Wykańczałam tym swój organizm. Przecież wiedziałam jak kaloryczna była bita śmietana.

Spuściłam wodę w sedesie, żeby zaraz znowu opróżnić swój żołądek. Phill zapukał do drzwi łazienki.

-Olivia? Wszystko okej?-zapytał zaniepokojony.

Przepłukałam usta wodą i otworzyłam mu drzwi.

-Tak, po prostu się przejadłam-wytłumaczyłam mu, mam nadzieję że to łyknął. Nie chciałam mu się tłumaczyć.

- Jeśli masz problem możesz mi o tym powiedzieć-chciał żeby zabrzmiało to delikatnie tak aby mnie nie urazić. Wiedziałam o co mu chodzi ale nie chciałam się do tego przyznać. 

-Nie mam żadnego problemu Phill. Daj mi spokój-warknęłam zirytowana wymijając go i wracając do salonu. Widziałam jego zmartwiony wzrok ale nic więcej nie powiedział.

Zrobił sobie jeszcze dłuższą drzemkę, pod pretekstem żeby przestała boleć go głowa. Ja w tym czasie zaczęłam się uczyć na mega ważny sprawdzian, który miał być od razu po świętach. Chciałam zaliczyć go w pierwszym terminie. Po co robić sobie jeszcze więcej zaległości. Popijałam kawę delektując się jej smakiem. To była moja towarzyszka każdego dnia. To był mój codzienny rytuał. Kawa pod każdą postacią mnie zadowalała. Czy był to gorący napój, piling do twarzy czy zapach odświeżacza do samochodu. Wszystko kochałam.

Siedziałam przy laptopie już drugą godzinę, miałam do zrobienia prezentację. Ocena za pracę miała być połową oceny końcowej, dlatego mieliśmy sporo czasu na zrobienie tego. 

Temat był niezwykle ciekawy, ponieważ mieliśmy opisać życie sławnej osoby pochodzenia francuskiego kogo podziwiamy i jest naszym wzorem do naśladowania.

W moim przypadku była to Clarisse Pierre. Znana baletnica miała prosty życiorys. Nigdy nie wyszła za mąż ani nie miała dzieci. Całe życie poświęciła baletowi. Podobno była zakochana tylko raz jako nastolatka ale wybrała taniec.

Wstałam, żeby rozprostować kości. Podeszłam do okna i spojrzałam na zaśnieżone miasto. Wyglądało magicznie. Śnieg nadal padał. Kochałam ten widok. Coś zaczęło się dziać za moimi plecami. Odwróciłam głowę przez ramię. Phill właśnie zakładał kurtkę.

Nowy początek. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz