Rozdział VII

10.8K 575 3
                                    

Przez całą drogę byłam w niego kurczowo wczepiona, a on jakby to wiedząc o co mi chodzi co chwile przyśpieszał przez co jeszcze mocniej się w niego wtulałam

-Mała zaraz mnie udusisz- powiedział ze śmiechem, przez co zażenowana zmniejszyłam nacisk.

***

 Nawet nie zauważyłam kiedy dotarliśmy na miejsce, wciąż kurczowo trzymałam się bruneta.

-No chodź musimy coś jeszcze załatwić ale to zajmie kilka minut.

Momentalnie puściłam chłopaka, wstałam na własne nogi choć miałam je jakby z waty przez jazdę na motorze, poprawiłam ubrania, a najbardziej spodenki które okropnie się podwinęły. Chłopak patrzył się na mnie z politowaniem i nie czekając na mnie ruszył przed siebie szybkim krokiem, ponieważ był dużo wyższy miał większe kroki ode mnie przez co musiałam pół biec aby za nim nadążyć 

Gdy przeszliśmy kilkadziesiąt metrów moim oczom ukazało się kilka wielkich wyglądających jak hangary budynków. Pstanowiłam nie pytać Jamesa co to jest i tak ta informacja nie jest mi do niczego potrzebna, momentalnie spięłam się kiedy brunet objął mnie a jego ręka niebiespiecznie zjeżdżała w kierunku moich pośladków. Strzepnęłam jego ręke, on tylko uśmiechnął się pod nosem i razem weszliśmy do największego hangaru. W środku gwałtownie zatrzymał się i odwrócił w moją stronę. 

-Musze iść do szefa coś załatwić, stój tutaj i nie odzywaj się do nikogo- powiedział, nawet nie zdążyłam mu nic zgryźliwego odpowiedzieć, bo jego już nie było.

Westchnęłam, rozejrzałam się po pomieszczeniu nie było tu wlaściwie nic, tylko około stu mężczyzn w różnym wieku, wszyscy wyglądali jak gangsterzy, na moje usta nasuwało się pytanie kim do cholery jest James? Moje rozmyślania przerwała dłoń która dotknęła mojego tyłka, błyskawicznie się obróciłam i spojrzałam z chęcią mordu w oczach na mężczyznę który dopuścił się przerywać moją przestrzeń osobistą. Wyglądał na mężczyznę po 30 z widocznymi zakolami, "szpanerskim" łańcuchem na szyi i obleśnym uśmieszkiem. Gdy mężczyzna chciał chwycić mnie za biust, zdenerwowałam sie i wymierzyłam mu porządny cios w twarz. Mężczyzna napewno nie był zadowolony tym że jakaś gówniara obija mu morde na oczach jego kolegów. Szybko podszedł do mnie. 

-Co ty sobie wyobrażasz mała dziwko?!!-warknął

Chwycił mnie za włosy i zaczął mnie szarpać, gdy chciał mnie uderzyć, zamknęłam oczy i czekałam na cios... Gdy po kilku sekundach on nie nastąpił otworzyłam oczy i zobaczyłam wkurwionego jak nigdy James'a który okładał tamtego faceta. Kurwa ja to mam szczęście... Dwóch napaleńców jednego wieczora... Moje życie w Nowym Yorku zaczyna się wprost zajebiście...

-Co ty sobie kurwa mać wyobrażasz?!- nie czekając na odpowiedź znowu zdzielił go pięścią w twarz, facet wyglądał tragicznie całą gębe miał we krwi, ale wcale mi się nie zrobiło go szkoda. James szybko podbiegł do mnie i znów zaczął mi się badawczo przygladać.

-Ten chuj nic ci nie zrobił ?!- pokiwałam przecząco głową, brunet objął mni ramieniem, tym razem o dziwo się nie wyrwałam. To było dziwne... Znam faceta od godziny ale wyczułam że mogę się czuć przy nim bezpiecznie. A pozatem wolałam się nie wystawiać na "podrywy" innych mężczyzn tutaj obecnych.

-Zaraz odwiozę cię do domu- powiedział opiekuńczym tonem, podczas drogi do motoru wręczył mi jeszcze swoja bluzę ponieważ zrobiło się zimno. Wsiadłam na tę diabelską maszynę i już po kilkunastu minutach byłam pod moim domem zaczęłam się zastanawiać skąd zna mój adres? Ale byłam zbyt zmęczona by zagłębiać się w ten temat i poprostu odpuściłam...

Kim ty do cholery jesteś?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz