XXXVIII

5.5K 317 8
                                    

Jack POV

Szybko wysiadłem z samochodu, a kątem oka zauważyłam, że Victoria uczyniła to samo. Nie zawracałem sobie nią głowy w końcu co  ona może zrobić na takim zadupiu? Półbiegiem skierowałem się do hangaru.

Okazało się że drzwi są z tyłu, podeszłem do nich i przeżyłem szok...

To nie był jakiś zwykły stary hangar, zapukałem delikatnie w metalową ścianę i wtedy miałem już pewność..

To tylko przykrywka...

Obok mnie stanęła Vicky, dziewczyna zmarszczyła brwi w konsternacji.

-Co to jest?- zapytała wskazując na barak

-To bomba...- odparłem wskazując na zamek- Jest on tak skonstruowany, że tylko i wyłącznie klucz może go otworzyć... Jakkolwiek inna ingerencja, do mechanizmu spowoduje odpalenie się zapalnika, który następnie podpali materiał wybuchowy... Innymi słowy pieniażki pójdą się bujać...- westchnąłem i odwróciłem się powoli... 

I to był błąd...

Nie zauważyłem że dziewczyna trzyma w ręce pistolet, nim zdążyłem jakkolwiek zareagować mocno zdzieliła mnie nim w głowę... I odpłynąłem w ciemność...

***

Vicky POV

-Nie tylko ty masz piepszone zabawki...- wymruczałam pod nosem. 

Przykucnęłam przy chłopaku i wyjęłam z kurtki klucze, telefon, pistolet oraz wszystkie inne przedmioty jakie posiadał. 

-Miłych snów...- odparłam klepiąc go w policzek

Upewniając się że jest czysty, szybko pobiegłam do jego samochodu, w końcu nie wiem ile mam czasu zanim się obudzi, ale jedno jest pewne nie będzie zbytnio szczęśliwy.

Odpaliłam jego wóz i ruszyłam z piskiem opon, gdy odjeżdżałam zobaczyłam że chłopak gwałtownie się podnosi...

Pomachałam mu i posyłając słodki uśmiech gwałtownie skręciłam.

***

James POV

-Czekaj powoli! Że niby zostawiłaś tego całego Jacka na tym zadupiu?- zapytałem marszcząc brwi.

Dziewczyna westchnęła

-Jack jest synem Paula, przywódcy Wściekłych Psów, kiedy przyszłam z tą kartką, myślałam że to Mike... Wyglądał identycznie... A potem ją zdarł... Tak mi przykro James...- odparła przytulajac mnie.

Zmroziło mnie... Co ona miała na myśli?! Jeśli Jack, przez ten cały czas był Mike'em to gdzie jest prawdziwy Mike? 

Boże...

Gwałtownie opadłem na kanapę, Vicky usiadła koło mnie i jeszcze mocniej mnie objęła. Spojrzałem po twrzach chłopaków, byli tak samo zszokowani jak ja... Biedny Mike... Mój kumpel od zawsze...

Szybko podniosłem się i wyciągnąłem z barku, butelkę bourbonu, którą wraz z chłopakami postanowiliśmy zostawić na specjalna okazję... 

Wyciągnąłem również kieliszki i rozlałem do nich po trochę trunku.

Z westchnieniem uniosłem kieliszek do góry, wszyscy uczynili to samo.

-Za Mike... Naszego kumpla...- w oczach poczułem łzy, ale nie pozwoliłem im spłynąć... Ja nigdy nie płaczę...

-Za Mike...- powiedzieli po kolei i następnie każdy jednym haustem opróżnił kieliszek... Nikt nie wiedział co powiedzieć... 

W pokoju panowała martwa cisza...

Kim ty do cholery jesteś?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz