XXIV

7.3K 357 8
                                    

-Wstawaj! - usłyszałam czyjś dziwnie przyjazny głos.

Szybko otworzyłam oczy i usiadłam na łóżku. Moim oczom ukazał się o dziwo Ian...
Teraz się mną kurwa przejmuje!?

Przecież to mnie w to wszystko wpakował... To całe porwanie to jego wina... I śmierć Marka...
-Czego chcesz! ?-  zapytałam swoim zwkłym opryskliwym tonem.

Chłopak popatrzył się na mnie z bólem.

-Chciałem z tobą porozmawiać... - spojrzał na mnie słodkim wzrokiem na który poleciało już pewnie mnóstwo dziewczyn.- Przepraszam... Ja naprawdę cię polubiłem... Mimo że znamy się od niedawna...- spojrzał na mnie wzrokiem pełnym bólu.

-Ja nie miałem wyboru... Albo cię przyprowadzę albo będzie trzeba zeskrobywać mój mózg ze ściany...

Pozatem wiedziałem że Damon nic ci nie zrobi... Po pierwsze dlatego że jest twoim wujkiem, a po drugie i ważniejsze... On mimo wszystko też cię polubił... Może tego nie okazuje, ale on ma taki charakter, znam go od 5 lat i jestem jednym z jego najbardziej zaufanych ludzi, a traktuje mnie jak śmiecia.

Byłam w szoku i  co ja mam mu teraz odpowiedzieć? Że nic się nie stało, nie przejmuj się?! 

Postanowiłam zachować milczenie.

-Wybaczysz mi?- znów odezwał się tonem pełnym wyczekiwania chłopak.

Spojrzałam na niego, widać że mówił to szczerze, to znaczy że zależy mu na nim...

-No dobrze... Wybaczam ci, wierzę że nie miałeś wyboru- powiedziałam już milszym tonem niż na początku.

Chłopak spojrzał na mnie wielkimi oczami i wypowiadając tylko ciche "dziękuje" mocno przywarł do mnie całym ciałem, po dłuższej chwili tulenia stwierdziłam że wystarczy.

-Ian, dusisz mnie, a pozatem mam chłopaka- powiedziałam śmiertelnie poważnym głosem

Chłopak w odpowiedzi wyszczerzył zęby w krzywym uśmieszku.

-Czego oczy nie widzą to serce nie boli...- powiedział poruszając przy tym brwiami.

Parsknęliśmy śmiechem w tym samym momencie, w końcu chłopak uspokoił się.

-Jako twój osobisty ochroniarz- powiedział akcentując każde słowo-Przynoszę dary od twojego wujka- wyciągnął zza pleców małą torbę- Masz za...-spojrzał na zegarek- Za 20 minut przyjść na dół albo jak on to ujął " Ktoś ci pomoże zejść" Osobiście radzę ci nie psuć mu humoru i grzecznie przyjść.- puścił mi oko i zasalutował i opuścił pokój.

Nie jest taki zły jak cie nie chce porwać...

Szybko otworzyłam torbę i wysypałam jej zawartość na łóżko, nic niezwykłego. Para spodni, bluzka, bluza, bielizna na zmianę... O dziwo była nawet szczoteczka do zębów, grzebień, ręcznik i płyn pod prysznic.

Dopiero w tej chwili zauważyłam drugie drzwi w tym pokoju, otworzyłam je i według moich założeń była to łazienka.

Szybko weszłam do środka, wzięłam szybki prysznic, umyłam zęby, rozczesałam włosy i ubrałam się w przygotowane ubrania.

Dokładnie o wyznaczonym czasie usiadłam przy tym samym stole przy którym, wczoraj przeprowadziłam niezbyt miłą rozmowę.

-O! Jaka grzeczna dzisiaj- powiedział ze sztucznym uśmiechem Damon.

Odpowedziałam mu tym samym i zabrałam się za jedzenie tosta.

-Wrócę po południu jak pozałatwiam sprawy na mieście- powiedział - zostaniesz tutaj z chłopakami, masz być grzeczna a jak wrócę to obgadamy resztę spraw...- powiedział surowym tonem i wyszedł znów zostawiając mnie z mężczyznami, spojrzałam na zegar na ścianie. 8.12... Świetnie... Zosatło mi przynajmniej pięć godzin bezużytecznego siedzenia na dupie...

Kim ty do cholery jesteś?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz