XXI

8.4K 365 3
                                    

Oficjalnie uznaję, że ruszamy z akcją! To było takie delikatne wprowadzenie w ten świat, teraz zacznie się prawdziwa wojna o "coś" ^^ I Paczajcie na okładkę, to oczywiście James <3

***

James POV

Z tym treningiem wyszło naprawdę spontanicznie, poprostu dostałem cynk od chłopaków i musiałem pojechać, i nie żałuję. Zwłaszcza "bardzo miłego" zakończenia w szatni... Jeśli wiecie co mam na myśli...

Właśnie wracałem sobie spokojniutko do domu gdy usłyszałem dzwonek mojego telefonu, odebrałem nie patrząc nawet kto dzwoni, w słuchawce usłyszałem zimny ale zarazem rozbawiony głos.

-I co James? Czyżbyś nie dopilnował swojej dziewczynki?- zamarłem... to Damon...- Oczywiście że jej nie dopilnowałeś! Bo jesteś zwykłym gówniarzem i ty i twój wymoczkowaty gang nie możecie się równać z prawdziwym imperium jakie stworzyłem ja!

Szlag mnie trafił, co on zrobił Vicky?!

-Posłuchaj jeśli ją tkniesz!- wywarczałem.

W odpowiedzi usłyszałem śmiech

-I co mi zrobisz chłopczyku?- powiedział z politowaniem- gdybym chciał dziewczyna już by nie żyła... Wiesz co James? Mimo że jesteś fiutem i nie jesteś z naszego gangu... Lubię cię. Masz chłopie jaja. Może oddam ci twoją dziunię jeśli będzie grzeczna i nie będzie sprawiać problemów... Żegnaj James- powiedział ochrypłym głosem.

-Nieee! Czek...- przerwał mi dźwięk urwanego połączenia.

Kurwa.

Nie bacząc na nic gwałtownie zahamowałem i z impetem rzuciłem telefonem o tapicerkę.

Sukinsyn.

Gwałtownie zawróciłem zarzucając tyłem auta, gnałem na złamanie karku. Może Damon się pośpieszył? Może nie zdążył jej jeszcze porwać... Ona musi być w mieszkaniu... 

Droga do jej apartamentu powinna zająć około 20 min, a ja dojechałem w jakieś 5... Oczywiście prawie sie przy tym nie zabijając poprzez prawie czołowe zderzenie z tirem, w ostatniej chwili zjechałem na bok. Ale nie bacząc na nic wyskoczyłem z samochodu i biegiem skierowałem się do jej mieszkania. Drzwi były otwarte na oścież. A w środku widać było ślady walki... Spóźniłem się...

***

Vicky POV

~kilkanaście minut wcześniej~

Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Muszę przyznać że James zrobił mi bardzo miłą niespodzianke wpadajac na trening, od razu humor mi się poprawił, może wyskoczymy gdzieś wieczorem? Kto wie? O ile moi "ochroniarze" mnie puszczą... A wracając do nich, ciekawe czy chłopcy dalej śpią pijani w salonie... Powinni już wytrzeźwieć a może w końcu dali sobie spokój i wyszli? Nie powiem, że zasmuciłby mnie taki bieg wydarzeń wreszcie miałabym chwilę spokoju... 

Gdy tylko przekroczyłam próg pokoju już wiedziałam, że coś jest nie tak... 

Wszędzie panował bałagan i jakby ślady walki... Co oni tutaj kuźwa robili?! Weszłam do salonu i to co tam zobaczyłam wstrząsnęło mną...

Na podłodze leżał Mark, wyglądał jakby spał gdyby nie rana na jego głowie z której wolno sączyła się krew zabrudzając przy tym dywan... Kurwa ja się teraz dywanem martwię...  W moim salonie leży martwy gościu a ja myślę o tym że zabrudził dywan... 

Nachyliłam sie nad nim i sprawdziłam co mu się stało, miałam pewność że nie żyje... A rana na jego głowie wygląda jakby od uderzenia jakimś przedmiotem...

Kim ty do cholery jesteś?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz