XXXII

7.2K 344 17
                                    

-Wściekłe Psy...-odpowiedział ze strachem. Chwila... Skądś kojarzę tę nazwę...

Pamiętnik mamy... To właśnie ten gang  z którym przed laty prowadzili wojnę...

-Masz- chłopak wcisnął mi do ręki pistolet, a sam wyciągnął zaraz drugi.

Boże gdzie on je trzyma?!...

Na szczęście potrafiłam się posługiwać bronią dzięki tatusiowi, prawdopodobnie tylko dzięki temu nie odstrzelę sobie teraz stopy... Coraz więcej rzeczy które wydawały mi się dawniej bezużyteczne okazuje się teraz jedyną szansą na przetrwanie...

Chłopak szybko zamknął wszystkie drzwi i spojrzał na mnie z powagą:

-To ich nie zatrzyma...- rozglądnął się szybko - musimy się stąd wydostać... Jak najszybciej...

Podszedł do okna oceniając wysokość, znajdowaliśmy się na drugim piętrze, do ziemi było około 7 metrów...

Ale na szczęście było tam mnóstwo "uchwytów" czyli nie równości po których można się było poprostu ześlizgnąć. 

James spojrzał na mnie z powagą w wzroku i pokiwał głową na potwierdzenie moich myśli... Musimy wyjść oknem, to jedyna droga.

Spojrzałam na niego jakby się urwał z choinki, gdy nagle usłyszałam odgłos wyłamywanych drzwi na korytarzu który znajduje się tylko trzy drewniane powłoki i około 10 metrów od nas...

Od razu wszelkie opory opadły i wprost rzuciłam się do okna. Ostrożnie przestawiłam nogę przez framugę okna i zsunęłam się na "murek" który znajdował się trzy metry niżej. 

Starałam się poruszać jak najciszej, w końcu nie mieliśmy pewności że nie ma ich także w ogrodzie...

Za chwilę dołączył do mnie James i razem zaczęliśmy powoli schodzić w dół po kamiennej elewacji...

Choć raz ten jebany kamień na ścianach się przydał...

Dziękowałam Bogu gdy tylko wylądowałam bezpiecznie na ziemii, spojrzałam w górę by zobaczyć gdzie znajduje się James gdy poczułam chłód pistoletu na mojej szyji...

***

-Spróbuj się ruszyć a odstrzelę ci tą śliczną główkę...-wysyczał napewno mężczyzna...

Starając sie nie wykonywać żadnych gwałtownych ruchów które mogłyby go zdenerwować odwróciłam się ostrożnie twarzą w jego stronę. Ujrzałam chłopaka niewiele starszego ode mnie, ale niestety był dużo wyższy i o połowę więszy w barach. 

Szanse aby pokonać go w walce wręcz są bardzo nikłe... Zwłaszcza że on trzyma to ustrojstwo...

Pistolet który dostałam od Jamesa był schowany za paskiem moich spodni i nie mogłam go nijak wyciągnąć aby chłopak tego nie zauważył...

Zaczęłam się nerwowo rozglądać za James'em, gdzie on sie kurwa pląta?!

Mężczyzna zaśmiał się gorzko.

-Co? Szukasz swojego chłopaczka? Czyżby spierdzielił i zostawił cię na naszą łaskę?- powiedział kpiącym tonem.

W tej chwili ktoś zeskoczył z fasady budynku i całą siłą z impetem uderzył chłopaka prosto w twarz. Bandzior padł bez życia na podłogę.

Spojrzałam na Jamesa z ulgą, chłopak nie zważając na nic chwycił mnie za rekę i rozglądając się na boki pociągnął w stronę postawionego w ukrytym miejscu samochodu. Jednak miał rację aby nie stawiać go na widoku...

Kim ty do cholery jesteś?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz