Vicky POV
Po wyjściu Damona zostałam sama w tej piwnicy... No może nie sama bo ze mna było jeszcze kilku najwidoczniej napalonych facetów, którzy co chwilę rzucali jakieś dziwne spojrzenia w moją stronę. Po kilku godzinach bezczynnego leżenia i wgapiania się w ścianę wstałam i podeszłam do baru. Oczywiście wzrok wszystkich mężczyzn był skierowany na mnie ale najwidoczniej albo mają rozkaz nietykania mnie albo zwyczajnie się boją po tym jak załatwiłam tamtego gościa który klepnął mnie w tyłek bądź tego dzięki któremu się uwoliniłam.
Gdy już znalazłam się przy barze, weszłam za ladę i wyciągnęłam kryształową szklankę upszednio sprawdzając czy jest czysta stanęłam pod ścianą z butelkami i zaczęłam się zastanawiać czego się napić.
Ostatecznie postawiłam na sprawdzany wybór. Wybrałam mojego ulubionego bourbona i nalałam sobie prawie pełną szklaneczkę... No cóż jak będe pijana to Damon nie będzie mnie mógł przesłuchać prawda? Za tak zajebisty plan należy mi się nagroda! Polać Mi! Nalałam sobie kolejną szklaneczkę. Twoje zdrowie Vicky! I wypiłam ją duszkiem...
Przyciągnęłam sobie krzesło barowe które stało nieopodal, usiadłam na nim a rękami oparłam się o blat baru. Takie wieczory lubię... Kolejna szklaneczka... Zaczęłam odczuwać przyjemne szumienie w głowie. Ciekawe czy James mnie szuka? Mam nadzieję że tak...
Po chwili stwierdziłam że bourbon mi się znudził więc wybrałam zwykłą butelkę czystej. Nalałam kolejną szklaneczkę i znów chciałam ją wychylić gdy nagle ktoś zabrał mi szklankę.
-Co kurwa! Mało masz tam butelek! -warknęłam nawet nie patrząc kto to
Gdy podniosłam wzrok ujrzałam wkurwionego Damona
-Debile! Czemu pozwoliliście jej pić!- warknął na swoich podwładnych- A tobie mało doświadczeń z klubów!? Przecież dopiero wczoraj się upiłaś w cztery dupy! - wywarczał
Ale zaraz zaraz! Mimo iż nie byłam zbyt trzeźwa nie przestałam mysleć logicznie...
-A niby skąd wiesz że się wczoraj upiłam?- zapytałam
-Myślisz że tylko ludzie twojego chłoptasia cię śledzą?- powiedział z uśmiechem pod nosem.
-Idziemy! Załatwiłem ci już lokum- pociągnął mnie za ramię w stronę wyjścia.
-Czekaj!- wykrzyknęłam wyrywając się, wzięłam z barku butelkę whisky- No teraz możemy iść- poowiedziałam odkręcając butelkę i biorąc solidnego łyka.
Mężczyzna popatrzył się na mnie z politowaniem ale w żaden sposób nie skomentował moich poczynań.
***
Droga do tego tajnego "lokum" spędziłam na tylnym siedzeniu limuzyny o tak przyciemnianych szybach że nic przez nie nie było widać. Droga zajęła około dwóch godzin przez które zdążyłam opróżnić butelkę i teraz sama mogę przyznać że jestem pijana, ale nie tak pijana aby nie kontaktować i nie myśleć logicznie...
Przez całą drogę Damon wpatrywał się na mnie tym swoim przerażającym spojrzeniem ale nie odezwał sie ani słowem widząc moje poczynania.
-Ile masz lat?- zapytałam bo to pytanie nurtowało mnie od dawna, wygladał młodo jak na jakiegoś mafiosę...
Parsknął śmiechem
-I tylko tyle? Nie zapytasz gdzie jedziemy? Masz tyle do powiedzenia? -zapytał zaciekawiony.
- I jeszcze dodam że masz dobry alkohol- powiedziałam poklepując przy tym butelkę w czułym geście-To ile masz lat?
- 27 - odpowiedział z uśmiechem.
-Myślałam że jesteś starszy...- powiedziałam zanim zdołałam sie ugryźć w język, znów zaniósł sie śmiechem.
-A co wyglądam aż tak staro?- zapytał z ogromnym uśmiechem
-Zostanę przy tym że masz dobrą wódkę!- i oboje parskneliśmy śmiechem
-Ale to nie zmienia faktu że jesteś pyskatą gówniarą opróżniającą mój barek w zaskakującym tempie...
***
Znów wyszedł z samochodu nawet na mnie nie czekając na mnie a ja nie mając co ze sobą zrobić znów ruszyłam za nim. Tym razem trafiliśmy do odrobinę skromniejszej rezydencji położonej w malowniczej okoliczności więc możliwe że jest to jego domek letniskowy.
Cały teren był ogrodzony siatka która miała około 3 m wysokości i na dodatek była pod napięciem... Teraz to już raczej nie mam szans uciec...
Damon usadowił się przy stole, widać że humor mu się popsuł już nie był taki zabawny ani nie miał chęci żartować.
-Siadaj- powiedział ostrym tonem. Oho! Stary dupek powrócił...
Ale wykonałam jego polecenie gdyż do kuchni właśnie weszło kilku jego przydupasów...
- Gdzie on to ukrył?! - warknął
Nie miałam zielonego pojęcia o co mogło mu chodzić?!
-Co? Co ty sie w poszukiwaczy skarbów bawisz?!- powiedziałam ostrym tonem
-Coś w tym stylu- mruknął- A teraz mów prawdę! A może wyjdziesz stąd żywa...
-Nie mam pojęcia o co ci chodzi człowieku! -krzyknęłam coraz bardziej zrozpaczona swoim losem, nagle przyjemne szumienie w mojej głowie ustało. Zmieniam zdanie, jego alkohol jest CHUJOWY!
Mężczyzna widać że był coraz bardziej zdenerwowany.
-A o co może mi chodzić gówniaro! O twojego ojczulka oszusta i tę sukę jego żoneczkę! Powiem ci że się dobrali! Złodzieje! Wykiwali wszystkich! A mamusi się wydawało że to ja jestem ten gorszy! A tu prosze Pyk! I nie ma prawie nic!- wykrzyczał najwidoczniej na skraju obłędu i furii.
Ale chwila... Skoro mój ojciec i on mają tą samą matkę to zanczy że on jest moim... Wujem...
-Ty jesteś moim wujkiem! - wykrzyczałam zdenerwowana
Mężczyzny wstał zaniósł sie śmiechem i zaczął szaleńczo bić brawo.
-Czego sie tak chuju cieszysz...-wysyszczałam, za co dostałam siarczystego liścia od jednego z jego przydupasów.
-Brawo! Naprawdę wielkie uznanie dla ciebie! W końcu skojarzyłaś fakty! Chociaż myślałem że mamusia cię uświeciła skoro chce z ciebie zrobić swoją następczynię...- spojrzałam na niego z byka
-Nie mamy za dobrych kontaktów...- bąknęłam- rozmawiałam z nia może ze trzy- cztery razy...
Popatrzył na mnie z politowaniem.
-W sumie nie dziwię się ta suka zwana moją matka nie cierpi wszytskich... -powiedział z niemal namacalną nienawiścią w głosie- Pozwól więc, że wujek cię oświeci...
***
Heejo ^^ To znów ja ruszamy z prawdziwą wojną gangów ^^
CZYTASZ
Kim ty do cholery jesteś?
Teen FictionVictoria nie spodziewała się że w ciągu roku jej życie tak diametralnie się zmieni. Straciła rodziców, jej ciotka umiera a ona musi wrócić do kraju w którym spotkało ją tyle nieszczęścia i jest jeszcze on tajemniczy nieziemsko przystojny i niebezpie...