Otworzyłam oczy. Rozglądnęłam się wokoło. Leżałam na ziemi, w ciemnym, zimnym pomieszczeniu. Miałam na sobie biały strój. Powoli wstałam i próbowałam znaleźć omackiem włącznika od jakiegokolwiek światła. Włączyłam jakąś żarówkę, która dawała bardzo mało światła i próbowałam obczaić gdzie jestem, i jak stąd wyjść. W rogu niewielkiego pomieszczenia, zobaczyłam stare, drewniane drzwi. Szybko podbiegłam w ich stronę i otworzyłam je. Zmróżyłam oczy, bo niewielkie ilości słońca odbijały się od śniegu, prostu w moją twarz. Po kilku sekundach przyzwyczaiłam się i rozglądnęłam się dookoła. Byłam w ogromnym, nieznanym dla mnie lesie. Spojrzałam na wisiorek i miałam w nim odrobinę pyłu, na przemianę zwrotną. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i miałam jeden procent, poczym się wyłączył.
- Świetnie! Gorzej, już być nie może! - Wkurzyłam się i spojrzałam przed siebie. Zobaczyłam przed sobą chłopaka w brązowym stroju, który dziwnie się uśmiechał. Miał na twarzy brązową maskę, przez co kolor jego oczu, zlewał się z nią.Oczywiście w przenośni.
Odsunęłam się od niego.
- Cześć. Jestem... Beck. - Podał mi rękę.
- Yyy... Kate. - Przywitałam się zmieszana.
- Co ty tu robisz? - Spytał ze zdziwieniem i trochę nerwowo.
- Obudziłam się tu, bo... w sumie, to nwm dlaczego. Po prostu. Tak jakoś wyszło.
- Co? Słuchaj. To jest moja tajna baza i nikt nie może tu przychodzić! - Krzyknął i nagle przypomniałam sobie o czymś. - Pamiętam, jak pokłóciłam się z Brownem i spotkałam go tu. Mówił dokładnie tak samo. - Pomyślałam i zrobiłam wielkie oczy.
- Co? Co cię tak dziwi? - Spytał poważnie.
- Ymmm... przypomniało mi się coś. Nie ważne co. Odprowadził nyś mnie do domu?
- Czemu miałbym cię odprowadzać? Co ja z tego będę miał?
- Pewność, że nic mi się nie stanie. - Uśmiechnęłam się od ucha do ucha.
- Nie.
- Dlaczego? Potrzebuję twojej pomocy. Nikogo innego tu nie ma i...
- Ciii! Cicho. Ktoś tu idzie. Chodź, szybko. - Szepnął i pociągnął mnie za rękę. Wbiegliśmy do jego ,,bazy''. Potknęłam się o próg i spadłam na ziemię. Podszedł do mnie i pomógł mi wstać.
- Dzięki.
- Ciii! Nic nie mów. - Szepnął i poszedł na sam koniec bazy. Podeszłam do niego i potknęłam się o coś, poczym wpadłam na niego.
- Co ty robisz?
- S - Sory. Jakbyś mnie ostrzegł, że coś tu jest, to bym na ciebie nie wpadła. - Oznajmiłam zdenerwowana. Nagle Beck pociągnął za klamkę w podłodze i otworzyła się mini piwnica. Wszedł do niej po drewnianych schodkach. Gdy wrócił, miał ze sobą latarkę i raził mnie nią po oczach.
- Egh... przestań. Co ty robisz?
- Chcę cię wkurzyć. Słodko wyglądasz, jak się wkurzasz.
- Yyy... aha? - Zaśmiałam się i wyrwałam mu latarkę z ręki. - Ja będę trzymać latarkę. Wyszłam powoli z bazy. Na polu było strasznie ciemno.
- Co jest? Przecież przed chwilą było słońce. - Zdziwiłam się i szłam przed siebie.
- Może ktoś ma ten dziwny zegarek. - Stwierdził Beck.
- Yyy... skąd wiesz, o tym zegarku? - Zszokowało mnie to.
- Yyym... - Drapał się po głowie i widziałam, że wymyśli jakąś bezsensowną ściemę. - Czytałem o tym w necie!
- Tak?
- No. Tak.
- To fajnie, ale nie wydaje mi się, że o tym by pisali na necie. - Szłam coraz szybszym krokiem. Nagle z krzaków wyskoczył Red w czerwonym stroju, prosto na mnie. Rzucił się na mnie i spadliśmy na ziemię. Odepchnęłam go od siebie i powoli wstałam.
- Red! Co ty tu robisz!? Spierdzielaj stąd! To nie twoje terytorium! - Krzyknął Beck i wytworzył w jego stronę brązowy dym. Podbiegł do mnie i złapał mnie za ramię. Ciągnął mnie za rękę i co chwila patrzył za siebie.
- Gdzie biegniemy? - Spytałam zaskoczona.
- Do mojej bazy. Tam będziemy bezpieczni. Mam taką nadzieję. - Dobiegliśmy do jego bazy.
- Z buta wjeeeżdżam. - Kopnął w drzwi i rozwaliły się.
- Yyy nie szkoda ci ich? - Zdziwiłam się.
- Zrobię nowe z drewna. Nie ma się czym przejmować. - Dalej mnie ciągnął. Otworzył drzwi wystające z podłogi podłogi. Wskoczył do mini piwnicy i pociągnął mnie za rękę. Podknęłam się o jeden ze schodów i uderzyłam w jego tors.
- Co ty robisz!? - Wkurzyłam się na niego i odsunęłam się szybko od niego. - Po co tu w ogóle przyszliśmy? Nic nie widać. Przynajmniej jest trochę światła od tych drzwiczek. Jest tu jakieś mocniejsze światło?
- Nie. - Powiedział to, jakby miał wybuchnąć śmiechem i zamknął drzwiczki, jedyny dostęp do światła.
- Czemu je zamknąłeś?
- On tu idzie.
- Red?
- Nie. On. - Powiedział przerażonym głosem.
- Kto!?
- Nie drzyj się, bo nas usłyszy. Cicho bądź. Nagle usłyszałam, jak ktoś wchodzi do bazy. Podchodzi do drzwiczek od mini piwnicy i szarpie za klamkę. Beck z całych sił trzymał je, jakby miało zależeć od tego jego życie.
Nagle ktoś z impetem pociągnął za klamkę i Beck puścił drzwiczki, wpadając na mnie. Wywaliliśmy się na ziemię. W tym samym czasie, spojrzeliśmy na kogoś, kto wszedł do mini piwnicy.
- M - Max? - Zdziwiłam się.
- White, czemu z nim jesteś? Chodź. Wracamy do domu. - Rzekł poważnie i pomógł mi wstać.
- A - Ale...
- Co?
- Co będzie z Beckiem? - Spytałam i spojrzałam na niego. - A poza tym, to on miał mnie odprowadzić do domu. Pójdę z nim.
- Tak?
- Tak. Może później się spotkamy.
- To po co tu biegłem, skoro i tak nie chcesz ze mną pójść, co? Niepotrzebnie za tobą biegłem. Nara. - Powiedział obojętnie i odwrócił się, poczym wyszedł z mini piwnicy. Wyszliśmy we trójkę z Becka bazy. Podeszłam powoli do Maxa, który odwrócił się w moją stronę.
- Max, może chcesz pójść ze mną na planty, co? Pogadamy, ogólnie może będzie fajnie. - Uśmiechnęłam się.
- No dobra. - Przybił mi żółwika mocy i pobiegł z szybkością w swoją stronę. Pobiegłam za nim z Beckiem. Po kilku minutach, byliśmy na plantach.
- To... ja już idę. Do kiedyś. - Rzekł Beck i przybliżył się do mnie.
- Yyy pa. - Pożegnałam się z nim. Chłopak w brązowym stroju pobiegł przed siebie i zniknął mi z pola widzenia, za starym, zaniedbanym budynkiem. Usiadłam koło Maxa na ławce i przesunęłam się do niego.
- No tooo... dalej jesteśmy przyjaciółmi? - Spytałam i patrzyłam mu prosto w oczy.
- Tak, a czemu nie?
- Nie ważne. Jutro jest Sylwester. Idziesz gdzieś? Na jakąś imprezę albo coś.
- Nie. Będę w domu, a co?
- Tak tylko pytam. Szkoda, że nie możemy wiedzieć, kim jesteśmy. - Oznajmiłam smutnym głosem i patrzyłam w ziemię.
- No. - Przytaknął Max i nagle wstał z ławki. - Muszę już iść, booo... czarny pył mi się kończy i muszę wiesz, no... iść do domu, pa. - Powiedział zestresowany i pobiegł z szybkością w stronę mojego domu. - Ciekawe, po co tam biegnie. Może mieszka koło mnie. - Pomyślałam ucieszona i pobiegłam za nim. Weszłam do domu.
- Koniec pyłu. - Powiedziałam i strój zniknął, a maska odczepiła się od mojej twarzy. Schowałam ją do szafki w biurku w moim pokoju i po jakimś czasie zasnęłam.1073 słowa.
CZYTASZ
Historia Białego Wilka 2️⃣ 🐺 ZAKOŃCZONE
Werewolf- White, ja nie mogę uwierzyć, że będziesz wampirem, a Silver wilkiem. Jak to się mogło stać? - Spytał Black. Gdy moja skóra zetknęła się ze słońcem, strasznie mnie piekła. Szybko założyłam kaptur na głowę i po chwili ból minął. Nie! Ja tak dłużej...