Ucieczka przed wszystkim. cz. 1 ( 52 )

6 3 0
                                    

Poszłam rano do szkoły. Po drodze, zaczepił mnie Geralt w postaci człowieka.
- White, chodź. Muszę ci coś pokazać.
- Yyy co? - Zdziwiłam się. Mężczyzna złapał mnie za bark i poszedł ze mną za szkołę. Gdy nikogo nie było, wyciągnął z kieszeni biały pierścionek.
- On, będzie kontrolował twoją maską i wszystkimi mocami. Nie możesz go zdejmować, bo wtedy nikt nie będzie miał maski i mocy. Rozumiesz?
- Yhym. - Potrząsnęłam głową i wzięłam pierścionek. - Aaa co będzie z moim wisiorkiem?
- Nie będziesz go mieć. Zamiast niego, będzie pierścień.
- Co? Nie, nie zgadzam się na to. Ten wisiorek, to moja pamiątka. Dostałam go od Blacka i nie oddam ci go. - Pobiegłam szybko do szkoły i wpadłam na korytarzu na Blacka.
- Yh... hej White.
- Cześć. Słuchaj Black, ty też masz... yyy... - Przypomniałam sobie, że nie mogę mówić nikomu o masce ani o mocach.
- Yyy... co mam?
- Masz.... masz fajerwerki na dzisiaj?
- Tak, a co? Chcesz, żebym do ciebie przyszedł?
- Tak. Dokładnie.
- Aha, no to przyjdę. Haha. - Zaśmiał się. - Czasami trudno cię zrozumieć.
- Wiem. Nie musisz mi przypominać. Co mamy pierwsze? - Spytałam i szłam w stronę szatni.
- Histe.
- Okej. Czekasz ze mną na dziewczyny? - Spytałam i usiadłam na ciepłej rurze. Black stanął przy szafkach i patrzył na wejście od szatni.
- Wiesz co? Pójdę do chłopaków. Na razie. - Pobiegł na pierwsze piętro po schodach. Czekałam na dziewczyny kilka minut. Zobaczyłam Lilly, która biegnie w moją stronę.
- White, wiesz co się stało? - Mówiła bardzo szybko.
- Nie.
- Red i Silver biją się przed szkołą.
- Co? Czemu?
- Nwm. Chodź! - Pociągnęła mnie za rękę, w stronę drzwi na pole. Wyszłyśmy ze szkoły i na polu cała szkoła stała w okręgu, a w środku, Red i Silver się bili. Podeszłam do nich szybko i złapałam Reda za barki, poczym próbowałam odciągnąć go od Silvera.
- Red! Co ty robisz!? Czemu się z nim bijesz!? - Krzyknęłam i chłopak wywalił się na plecy, a wampir oddalił się za szkołę.
- Mam swój powód! - Krzyknął, wstał i odsunął się odemnie. - Ten debil nas wyzywał i się z nas naśmiewał.
- Z kogo?
- Wilków! Mówił, że wilki to kundle i są niepełnosprytni!
- Dlaczego?
- A ja wiem!? On jest jakiś zryty! Ma szczęście, że nie przemieniłem się w złego wilka. Udało mi się to przez chwilę kontrolować. Dobrze, że przyszłaś. - Powiedział i wszedł do szkoły, a uczniowie rozeszli się. Weszłam za nim do szkoły i spotkałam Jessicę i Mię.
- Hej. - Przywitały się.
- Cześć. Wiecie, co się stało?
- Nie. - Odpowiedziała Mia.
- Red bił się z Silverem.
- Tak? Gdzie? - Spytała szybko Jessica.
- Przed szkołą. Uspokoiłam ich jakoś i wszyscy wrócili do szkoły. Zaczęli się bić tam, gdzie nie ma kamer. - Wytłumaczyłam.
- Wiesz co, ja jednak do ciebie nie przyjdę na Sylwestra. Kuzynka do mnie przyjeżdża. - Oznajmiła Jessica i poszłyśmy pod klasę.
- Aha. Okej. Zastanawiałam się, czemu Red nie przemienił się w wilka. - Nie przemienił się może dlatego, że mam tą maskę i nikt nie może się przemieniać. - Pomyślałam i byłam smutna. Po lekcjach pobiegłam do lasku za moim domem, uważnie rozglądając się, czy jest ktoś w pobliżu. Gdy byłam w lasku, usłyszałam głośne wycie biało - czarnego wilka. Nic nie rozumiałam, więc założyłam maskę. Co mnie zdziwiło, nie przylgnęła mi do twarzy. Wtedy z krzaków wyszedł biało - czarny wilk i podszedł do mnie powoli.
- White, nie potrzebujesz tego wisiorka. Nie jest ci już potrzebny. Jeśli nie weźmiesz pierścienia, to wszystkie osoby, które mogą, nie będą mogły przemieniać się w wilki ani mieć maski.
- Dlaczego? A nie mogę po prostu schować gdzieś wisiorka i wziąć pierścień?
- Wsumie, mogłabyś. - Powiedział i podszedł do mnie, poczym zawył. Gdy skończył, przemienił się w człowieka.
- Postanowiłem, że nie będziesz mieć maski i pierścienia. To za duże ryzyko. W postaci wilka, byłaś ostrożniejsza. Jeszcze byś komuś powiedziała, kim jesteś bez maski. W postaci wilka, nikt cię nie rozpozna. Masz ten pierścień i nigdy go nie zdejmuj. - Powiedział i wziął mi maskę.
- Czyli będę teraz miała tylko wisiorek? Tak jak na początku?
- Tak. - Powiedział i wybiegł z lasku, w stronę polany.
- Aha. Dziękuję za informację. Podeszłam do biało - czarnego meteorytu. Z niego, wyleciał biały pył. Mój wisiorek się otworzył i do środka wleciał pył. Przyłożyłam kciuk do wisiorka i po chwili wokół mnie, wirował biały dym, otaczając mnie od stóp do głów. Przemieniłam się w wilka i pobiegłam szybko do domu. Następnego dnia wieczorem, była pełnia księżyca. Czułam się lepiej niż zazwyczaj, w pełni sił. O około dwudziestej drugiej, przyszedł Black z Brownem i Greyem. Moi rodzice byli w barze koło mojego domu, a moi starsi bracia i siostry, pojechali do swoich partnerów.
- Yyy hej. Co wy tu robicie? - Zdziwiłam się i podeszłam do nich.
- Black nam powiedział, że idzie do ciebie na Sylwestra, więc nie mogłem pozwolić, żeby... - Brown przerwał i od razu zmienił temat. - Ymmm... kupiłem ciastka i szampana Piccolo. O północy sobie wypijemy.
- To fajnie, ale nie musiałeś kupować. Mam w domu dwie butelki. Naprawdę nie trzeba było, ale dzięki. - Uśmiechnęłam się. Wyszliśmy na pole. Pięć minut przed północą, moja najstarsza siostra przyniosła pełno zimnych ogni. Mój szwagier przyniósł przed dom ogromne pudło z fajerwerkami i cała moja rodzina ze znajomymi, wyszła na chodnik.
- Dziesięć, dziewięć ( ... ) dwa jedeeen! - Wszyscy liczyli sekundy do Nowego Roku. Mój szwagier odpalił fajerwerki. W mieście był straszny huk. Wszyscy patrzyli się na fajerwerki. Black odpalał zimne ognie i przez to, przegapiliśmy połowę fajerwerków. Wszyscy składali sobie życzenia. Black przybliżył się do mnie i mocno mnie przytulił. Wreszcie mu się udało odpalić zimne ognie. Podeszłam do mojej najstarszej siostrzenicy i dałam jej jeden zimny ogień. Popatrzyłam na nie i zaczęły się wszystkie palić. Nwm czemu, ale zaczęłam nimi machać w lewo i prawo ze stresu, co totalnie pogorszyło sytuację. Ręka mnie piekła od ognia. Pobiegłam na chodnik i rzuciłam je na ulicę. Zdeptałam je, żeby przestały się palić i podeszłam do Blacka.
- Ale dałaś popalić z tym ogniem. - Zaśmiał się. Po kilku minutach, poszliśmy do mojego domu. Wypiliśmy szampana bezalkoholowego. Black położył się na sofie w salonie na górze, a ja w swoim pokoju. Następnego dnia, obudziłam Blacka i moja mama przygotowała nam śniadanie na dole w kuchni.
Zjedliśmy je szybko i pobiegliśmy do lasku.
- Tooo... co chcesz robić? - Spytał i usiadł koło mnie, na zawalonym drzewie.
- Nwm. Nie. Jednak wiem. Może Jessica i Lilly będą chciały przyjść. - Powiedziałam i szybko wyciągnęłam telefon z kieszeni. Zadzwoniłam do nich, ale nie odbierały.
- Nie odbierają. Może później oddzwonią. - Oznajmiłam i zeszłam z drzewa.
- Gdzie idziesz?
- Yyy... do Kamila. Muszę się go o coś spytać. Nie obrazisz się, jeśli pójdę sama?
- Nie, spoko. Poczekam tu.
- Dzięki. - Uśmiechnęłam się i pobiegłam w stronę polany. Wybiegłam z niej i pobiegłam szybko za brzozy, z tyłu mojego ogrodu. Popatrzyłam na wisiorek. Chciałam się przemienić, ale nie mogłam. Zdziwiło mnie to. Nie wiedziałam co zrobić, żeby się przemienić. Przyłożyłam palec do wisiorka i nic. Nie miałam żadnego pomysłu. Nagle poczułam ciepło ręki, na ramieniu.
- White, co ty robisz? - Spytał Black. Odwróciłam się w jego stronę i schowałam wisiorek pod koszulkę.
- Aaa nic. Tak s - sobie... stoję i myślę. - Mówiłam nerwowo.
- Aha. Miałaś iść do Kamila.
- Tak. Miałam.
- No i, jak? Byłaś u niego chociaż?
- Tak. Gadaliśmy i później tu przyszłam, żeby... yyy... - Kompletnie nie wiedziałam jak to wytłumaczyć.
- Nie musisz nic mówić. Ja o wszystkim wiem.
- C - Co? Cz - Czyli o czym?
- O tym, że...

Następna część już w drodze. Piszę to w Walentynki xD. Tak na marginesie. 1209 słów.

Historia Białego Wilka 2️⃣ 🐺 ZAKOŃCZONE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz