Tom'my

742 61 28
                                    


*Perspektywa Tom'a*
.
.
.

Jasne oślepiające światło wyrwało mnie z spokojniego snu.

- Gdzie ja jestem ?

Poznaje to miejsca, a jednocześnie jest mi tak bardzo obce, szaro białe ściany i korytarz ciągnący się przede mną, wyglądający jakby nie miał końca. Poszedłem przed siebie.

- Tom'my ! Gdzie jesteś ? - Odwróciłem się.

Stał za mną młody mężczyzna był wysoki i blady jak ściana, choć to dziwne określenie, bo przecież ścianą może być każdego koloru.
Mężczyzna otwierał drzwi do różnych pokoji, szybko je zamykając i z powrotem otwierając następne.

- Tom'my to przestaje być śmieszne, gdzie jesteś ?

- Tutaj ? - Odpowiedziałem niepewnie stając naprzeciwko mężczyzny, ten tylko westchnął i przeszedł, przez ze mnie ?!
Dotknąłem ręką swojej klatki piersiowej, czułem ją, więc jak on to zrobił ?

- Tom'my liczę do trzech, jeśli tu nie przyjdziesz nie dostaniesz ciasteczka. Raz. Dwaaa

Drzwi jednego z pokoju otworzyły się lekko, a za ich progu wyszedł mały chłopiec na oko 6/7 letni, ubrany w białą za dużą bluzę i spodenki tego samego koloru, nie miał botów ani skarpetek.

- Nie chce tam iść... - Powiedział przytulając się do mężczyzny. - Oni znowu zrobią mi kuku...

- Tom'my, rozmawialiśmy już o tym, oni tylko zrobią ci zastrzyk, nic więcej.

- Ale one bolą ! - Wydarł się dzieciak, wyrwał z rąk mężczyzny i uciekł przed siebie.

Mrugnąłem, a kiedy otworzyłem oczy byłem w zupełnie innym pokoju. Cały biały z wyjątkiem 1 ściany, która w większości była lustrem, chyba weneckim bo mimo iż nie widziałem nikogo to czułem czyjąś obecność po drogiej stronie.
Do pokoju wszedł jakiś starzec w lekarskim fartuchu, na rekach trzymał coś co przypominało czarnego kota, ale było wielkości dorosłego owczarka niemieckiego.

Położył to coś na ziemi i szybko wyszedł z pokoju.

- Hej...?

Cisza, czyżby mnie nie słyszał, a może nie rozumie ?

- nie chce... - Przemówiło cicho i raczej do siebie - to tak bardzo boli...

Podszedłem do stworka, chciałem położyć na nim swoją dłoń, ale przeleciała przez jego ciało.
Patrzyłem na nią jak zdziwiony, a kiedy podniósłem wzrok do góry jego już tam nie było, a ja sam byłem w innym pokoju, a raczej w jakimś ogrodzie otoczonym murem i drutem kolczastym.
To się zaczyna robić strasznie...

Zamiast kwiatów wszędzie były kolczaste krzewy i tylko parę stokrotek schowanych w trawie jakby się bał, że zostaną wyrwany gdy ktoś je zobaczy.
Rozejrzałem się i gdyby nie blask księżyca pewnie nie dostrzegł bym, że przede mną ktoś stoi.

Blady mężczyzna stał nad czarnym stworkiem, który bezwładnie leżał na ziemi i bez wyrazu wpatrywał się w gwiazdy.

- Biedny mały Tom'my, tyle razy ci mówiłem byś nie wyskakiwał z okna, a ty dalej nie słuchasz.

- zabij mnie...

- Przecież wiesz, że nie mogę.

- Dlaczego nie mogę umrzeć ?

- Ponieważ boisz się śmierci.

Mężczyzna podniósł stworka i wziął go na ręce, stworek w ogóle się nie stawiał był niczym szmaciana lalka z którą można zrobić wszystko. Oboje poszli do budynku. Poszedłem za nimi.

Poza kontrolą [TordTom]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz