Przyjaciel czy wróg ?

324 14 10
                                    

×TOM×


Nie długa droga dzieliła nas do pokoju do któreho chciał mnie zaprowadzić jednoręki. Po wejściu do środka mimo mych delikatnych nadzieji jednak nic nie okazało się nawet troche znajome. Usiadłem na krańcu łóżka rozglądając się po czterech kątach a w mojej głowie pojawiała się pustka o czymkolwiek bym nie pomyślał, to z lekka mnie przerażało, nie wiedziałem gdzie jestem, kim są ci ludzie i dlatego tak bardzo temu jednemu zależy by mnie tu zatrzymać. Nie wydawał się zły, jednak patrzac na karty jakimi teraz rozgrywam, powinienem z rozwagą decydować komu ufać, a kogo trzymać na dystans.
Tord, jak już dążyłem poznać opowiedział mi już co nieco o mnie i relacjach jakie nas wiązały, wiążą, sam nie wiem jak to rozumieć. Dla niego jestem całym światem, a on dla mnie.. obcą osobą o ktorej istnieniu do niedawna nawet nie miałem pojęcia.
W każdym bądź razie nie wydaje mi się by próbował mnie oszukiwać, zdjęcia też nie mogą kłamać, nie było na nich jednak nikogo poza mną i nim, więc albo to nasz prywatny album albo wygląda na to, że prowadziłem życie typowego gostka bez przyjaciół.
Słuchając jego histori też nie wyczułem w nich kłamstwa, wszystko za bardzo trzymało się całości, nawet nie próbował się rozświetlić moich oczach, a może już to zrobił ? Cóż z czasem na pewno sie dowiem, a póki co jedna z jego histori przykuła moją uwagę najbardziej.

- Wiec... Chcesz powiedzieć, że miałeś wielkiego, mechanicznego robota zdolnego podbić cały świat ?

- Tak. - Odparł rogacz.

- do ktorego wystarczył jeden rzut harpunem by go zniszczyć, przy czym pozbawić cię reki i oka ? - Patrylam na niego z niedowierzaniem na co on tylko przytaknął głową. - ...Aha. Z tego wynika, że jesteś w połowie robotem, w połowie pizdą.

- Ej. Nie pozwalasz sobie za dużo ? - Skarcił mnie jego wzrok. Jednak niespecjalnie wziąłem to do siebie.

- A niby jak mam cie zwać ? Pozwoliłeś odebrać sobie wszystko tylko dlatego, że ktoś rzucił w ciebie za dużą wykałaczką. O chłopie, jeśli ty serio jesteś szefem tego wszystkiego to już jesteście na straconej pozycji. - Uśmiechnąłem sie z drwiną kącikiem ust jednak zamiast go tym zdenerwować na jego twarzy również pojawił się lekki usmiech.

- Już zapomniałem jakim dupkiem byłeś gdy cię poznałem.

- Już mi tak nie schlebiaj. Z resztą ewidentnie to moje standardy były zaniżone skoro wybrałem kogoś z taką buźkąjak twoja. - Podniosłem na niego wzrok gdy i ten podniósł sie z łóżka.

Powolnie podniósł dłoń do góry, a moja myśl, że zaraz mnie uderzy minęła gdy ten tylko położył ją na mojej głowie delikatnie po niej głaszcząc jak jakiegoś psa, choć nie powiem było to przyjemne to w dużym stopniu tez upokarzajace. Zmrużyłem oczy patrzac na niego z irytacją gdyż nie zaprzestawał głaskać, z każdą sekundą coraz bardziej denerwował mnie jego uśmiech jak i spojrzenie jakim na mnie spoglądał mówiło coś w stylu "jeszcze cię oswoje" lub może raczej "wytresuje" ciężko jest być pewnym myśli innych lecz swoich własnych mogę być, a one mówią "nigdy w życiu". Strząsnąłem jego rękę z moich włosów posyłając mu wyzywajace spojrzenie do walki ktora i tak sie nie odbyła.

- Na serio jesteś pizdą.- podsumowałem widząc jak unika konfrontacji ze mną.

- A ty głupkiem. Ale i tak cie kocham. - Posłał mi uśmiech na co tylko parchnąłem pod nosem.

Idiota. Mówi to od tak jak gdyby nigdy nic. Ma to dla mnie takie znaczenie jak gdyby obca osoba podeszła do mnie na ulicy i powiedziała to samo. Stawia mnie tylko w niekonfortowej sytuacji i gapi na mnie oczekując odpowiedzi. Na co liczysz ? Że odpowiem ci tym sammym ? Sorry typie.

- Nie znam cie. - Odwróciłem od niego wzrok na ścianę.

- Eh. Znasz. Tylko nie pamietasz. - usiadł koło mnie ponownie. Złapał mnie za ramie odwracaja do siebie twarzą w twarz. Patrzył mi w oczy, a ja w jego, wyglądał na zdecydowanego i przyrzekam jesli tylko tkmie mnie gdzie nie powinien zapoznam jego nos z moją pięścią.

- Czego się lampisz jak jakiś lampion ?- odsunałem się kawałek.

- Rozmyślam wartości ryzyka. - Wystawił dłoń w moim kierunku i przyrzekam, że gdyby nie ściana odsunąłbym jeszcze bardziej. - Nie ruszaj sie. Chce tylko zdjąć ci gogle, przecież cie nie zgwał.

- Jakoś ci nie wierzę.- Warknąłem jednak tym razem naprawdę nie doszło do napaści na tle seksualnym, zaraz po zdjęciu elektryki z moich oczu odsunął się spogladajac na urzadzenie. Mój wzrok za to spoczął na wszystkim co tylko znajdowalo sie w pokoju z zaskoczeniem że wcale nie potrzebuje tego czegoś by widzieć. - po cholere to nosiłem ? - Sporzalem na rogacza ktory nie odciągał wzroku od kabli maszyny.

- To coś w rodzaju katalizatora. - Odparł po chwili. - Blokowało twoje em.."drugie ja" choć lepiej bedzie powiedzieć wewnętrznego potwora. Choć ewidentnie jest też przyczyną twojej amnezji. Może uda odzyskać sie twoje wspomnienia z karty pamięci.- Wstał kierując sie w stronę drzwi. - Zaniose to do laboratorium i zobaczymy co da się zrobic.  Zostawię cie na razie samego, postaraj sie nie zgubić, a najlepiej nie wychodz z pokoju.

- Nie mów mi co mam robić. - Pokazałem mu jezyk nim jeszcze opuścił pomieszczenie.

I tak o to zostalem sam, choć wcale się tak nie czułem.

ROZDZIAŁ DZIEWIĘTNAŚCIE

KONIEC

837
SŁÓW

Poza kontrolą [TordTom]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz