Szansa

259 21 22
                                    

•TOM•

Podniosłem wzrok na osobę która rzuciła kamieniem i szczerze nie moglem uwierzyć w to co widzę.

- Czesc Tom. - Uśmiechnął sie do mnie dobrze znany choć już w sumie nie wiem czy lubiany Sam.- Dawno się nie widzieliśmy..- Podszedł do mnie bliżej.

- Ta..ostatni raz było gdy próbowałeś mnie zabić. - Odparłem obojętnie wracając wzrokiem na wodę.

- Nie chciałem cię zabić. - Przysiadł koło mnie, na co ja tylko przewróciłem oczami.

- Czego chcesz teraz ?

- Pogadać ? Jak za starych dobrych czasów ?

- ugh, gadaj do ręki. - Wystawiłem mu swoją dłoń przed twarzą. W ogóle nie chciałem go słuchać, choć po na myśle..- Wiesz co? W sumie to nie gadaj w cale. Nawet moja ręka nie chcę cię słuchać. - Opuściłem ją na ziemię.

- rany..coś ty się taki pyskaty zrobił.?

- A co cię to ? - Spojrzałem na niego. - To chyba moja sprawa jak się zachowuje

- Nie traktuj mnie jak swojego wroga. Jesteśmy po tej samej stronie Tom.

- O nie. Co to to nie. Nie wiem po czyjej "stronie" ty stoisz, ale ja nie stoję po żadnej. Mam dość tych popierdolonych zabaw z tobą, Tordem i z Eddem w sumie już też. Sprzedawczyk jeden..- Mruknąłem pod nosem.

- rozumiem....- Westchnął cicho i spojrzał w taflę wody. - Wiesz, do nie dawna sam też myślałem że nie chce "bawić" się z nimi w wojnę, ale w dniu w którym żołnierze Czerwonego lidera najechały na moje miasto podbijając je dla siebie całkowicie zmieniłem zdanie.

- Mówisz tak jakby stało się coś strasznego. - Mruknąłem odwracając od niego wzrok.

- Jezu..ale z ciebie fiut się zrobił. Naprawdę..

- Dziękuję - Uśmiechnąłem się do niego miło. - Praw mi więcej takich komplementów. Bo to wcale nie tak że sam tego nie wiem.

- Co cię ugryzło ? - Spojżał na mnie pytająco.

- Nic. - Warknąłem. - Chyba po prostu wyrzywam się na tobie. Więc jak nie chcesz być obiektem na który wyleje swoją frustrację, to spadaj.

- ...zostanę. nie dam się tak łatwo spławić. Poza tym.- wstał na nogi. - Chciałem ci coś pokazać. Pójdziesz ze mną ?

- To prośba czy rozkaz ? - Spojżałem na niego z dołu.

- Propozycja. Pokaże ci coś czego w mieście nie zobaczysz.

Wystawił do mnie dłoń by pomóc mi wstać. Nie przyjąłem jej. Siedziałem tak jeszcze chwilę patrząc na niego, ale ostatecznie uległem. I tak nie mam tu co robić. Wstałem bez jego pomocy i włożyłem ręce do kieszeni bluzy. W ciszy poszedłem z nim i przez kilka dobrych chwil spacerowaliśmy kiedy namiotami.
Wtedy też zobaczyłem coś co na pierwszy rzut oka wcale nie dostrzegłem. Mianowicie rodziny. Ale nie takie zwykłe. Przy niektórych namiotach brakowało matek czy ojców, były tylko ich zdjęcia w ramkach. To samo było z dziećmi czy zwierzakami. Nie wyglądało to za fajnie, zwłaszcza gdy jeszcze obok stała zapalona świeczka. Łatwo było mi się domyśleć gdzie niektórzy z tych ludzi teraz są.

- To wszyscy to cywile. - Odezwał się Sam przerywając tym ciszę między nami.- Ich miasto też zostało niedawno zajęte przez czerwoną armię, a my udzielamy im schronienia i opieki.

- Po co ? Tylko wpisujecie tym sami na siebie wyrok.

- Może. Ale przecież nie możemy ich tak zostawić na pastwę losu, czy co gorsza lidera. Ciebie też nie możemy tak zostawić. - Spojżał na mnie.

- A może ja właśnie chce byście mnie zostawili, ale w spokoju ?

- Żebyś dalej upijał się w swoim pokoju ? - uniósł pytająco jedną brew. - Nawet nie wiesz ile razy byłem w waszym domu, ale byłeś zbyt pijany by mnie rozpoznać, lub po prostu nie wychodziłeś z pokoju. Z tego co wiem jedyny powód dla którego ostatnio wychodziłeś z domu to było kupienie alkoholu.

- Pf..co ty możesz o mnie wiedzieć ? - Warknąłem do niego. Nie podoba mi się że mówi o mnie jak o alkoholiku. Znaczy, no jestem nim, ale i tak mi się to nie podoba. - Wiesz tyle ile Edd ci na opowiadał. Nic więcej.

- Wiem wystarczająco by stwierdzić że tęsknisz za Tordem, ale nie chcesz tego przyznać, więc zapinasz myśli i uczucia wódką. - Załóż ręce na klatce piersiowej.

- Będziesz się teraz bawił w mojego psychologa ? - Spytałem piorunując go wzrokiem.

- Nie. Chce ci tylko uświadomić że nie powinieneś wciąż żywic do niego uczuć. Nawet nie wiesz co ci zrobił

- Masz na myśli zjebanie całego życia zmieniając w dziwaka ? Sorry, ale to już wiem.

- Nie o tym mówiłem.

- ...to o czym ? - Spojrzałem na niego pytająco.

- O tym - Odparł stukając palcem w gogle na moich oczach.

- ....chyba nie rozumiem.

- A chcesz zrozumieć ? - Chwilę pomilczałem, ale jednak chyba warto wiedzieć co noszę na głowie. Tylko tekko przytaknąłem, na co on uśmiech się spokojnie. - W takim razie chodź za mną.

Przymknąłem na chwilę oczy i złapałem głębszy wdech. Mam dziwne wrażenie że właśnie rozkręciłem karuzele spierdolenia na nowo.
Poszedłem za nim i wcale nie dziwiło mnie gdy doszliśmy do namiotu w którym był Edd i Hassan. Wszedliśmy do środka.
Edd pochylał się nad stołem przestawiając jakieś pionki na mapie, a Hassan stał obok patrząc na jego ruchy.

- Udało mi że go namówić by cię wysłuchał. - Rzekł sam do Edda podchodząc do niego bliżej.

- Dobra robota. - Pochwalił go. - Więc... Tom. Chcesz porozmawiać o tym przy wszystkich, czy może wolisz raczej w cztery oczy ?

- Oh jestem pewny że i tak już wszystko wiedzą więc po co ich wyganiać ?- Spytałem retorycznie zabierając jedno z krzeseł i siadając na nim tak by oparcie było z przodu. Zabrałem jeszcze z boku kartonik z mlekiem, wbiłem w niego słomkę i włożyłem ją do ust. Pierwszy nieprocentowy napij który mam w ustach od dawna.

Zastanawia mnie jakimi to bajeczkami i kłamstwami raczą mnie tym razem. A może w końcu dla odmiany powiedzą prawdę ? Choć na to bym nie liczył. Z drugiej strony jak mam zadać szczerości od kogoś kiedy ja sam ze sobą nie jestem szczery..?

932
SŁÓW

ROZDZIAŁ TRZYNASTY
KONIEC

Poza kontrolą [TordTom]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz