Pierwszy krok

202 21 1
                                    

•TOM•

Jest 5 nad ranem kiedy to pisze. Nawet nie wiem po co. Jakby nie patrzeć od tego wszystko sie zaczęło, od jednej głupiej kartki papieru którą jak debil wypełniłem swoimi myślami, a teraz ? Popełniam dokładnie ten sam błąd. Widocznie historia uwielbia zataczac koło, ale tym razem bylem przygotowany. Dwukrotnie sprawdzałem czy mam przy sobie zapalniczkę nim zacząłem żalić sie zwłoką drzewa jak dziecko. Po co ? Nie wiem. Mam wrażenie że to juz chyba jedyny sposób żeby sie wygadać. Tord, nie wiem czy mogę mu ufać na tyle na ile bym chciał, edd mam wrażenie że nie powinienem mu mówić tego co chce, a matt ? O nim to nawet nie myślę, nie umie dochowac dekretów z resztą i tak by pewnie nie słuchał. Rany...kiedy to wszystko sie tak skomplikowało ?
Siedziałem przy biurku w swoim pokoju, długopisem uderzałem o kartkę papieru wystukując w niej nawet nie wiem jaki rytm, po prostu nie chciałem już tej ciszy. Ona była taka dziwna, miła i dobijająca, spokojna i denerwująca. Złapałem głębszy wdech odsuwając sie od biurka, nie dokańczając moich wywodów na kartce. Po prostu zabrałem ją podchodząc do okna i podpalając patrząc jak ulatuje z niej popiół. Wiem ze Tord go zobaczy i tak przez obraz zapisany w goglach, ale mam to gdzieś. Zastanawia mnie tylko czy to wszystko ma sens. Bycie tajnym agentem i podkładać kłody podnnogi komuś kogo kochałem....eh, nie oszukuj sie Tom. Dalej go kochasz, ale nie chce. Powinienem być wściekły, zły, do tego stopnia że całe amory by ze mnie zeszły, ale jakoś nie mogę. Może i tu namieszał mi w głowie bym nie przestawał go kochać ? Czy moja miłość do niego zawsze była szczera ? Skoro już od dziecka się mną bawił mógł zrobić ze mną wszystko co chciał, może nawet ja to nie ja tylko jakiś klon ? Ugh, jak ja mam żyć do cholery nie wiedząc nawet kim jestem?
Chce spokoju. Chwili pierdolonego spokoju. Żeby to wszystko sie skonczylo, żeby to wszystko było jak kiedys żeby było tak jak wtedy gdy Tord wyjechał, ja nic do niego nie czułem, w domu było przyjemnie i nikt nie prowadził z nikim wojny.
Jak tylko kartka do końca spłonęła, a jej popiół porwał wiatr, złapałem za swój telefon, odblokowalem go i wybralem numer Tord'a. Wystarczyło kliknięcie, jedno klikniecie by usłyszeć jego głos za którego brzmieniem tęskniłem tak bardzo, że odtwarzałem w nagraniach nasze wspólne filmiki, a teraz kiedy mogę go usłyszeć jakoś nie moge sie przełamać. Wpatrywalem sie w jego numer jak gdyby czekając aż to on zadzwoni, ale nie dzwonił i wiem ze tego nie zrobi. Odpuscilem to. Chyba jednak chce przeciagnac to tak długo jak będzie się dało. Złapałem za swój plecak w którym miałem kilka rzeczy. Miałem wyjść za dwie godziny, ale nie chcę już czekać, nie moge stać tak bezczynnie, nie zasne przez emocję, nie uspokoje przez stres, po prostu chcialbym miec juz to wszystko z glowy. Nie budząc nikogo wyszedłem z swojego pokoju powoli schodząc po schodach na dół, zachaczyłem szybko o salon i poglaskalem ringo śpiąca na kanapie na pożegnanie. Wyszedlem z domu, a posiew zimnego, świeżego powietrza od razu uderzył we mnie powodujac uśmiech na moich ustach. To takie przyjemne uczucie orzeźwienia. Włożyłem słuchawki i rozkoszując sie widokiem wschodzacego słońca poszedłem w stronę...w sumie przed siebie. Edd i Matt mieli mi pomagać z tym wszystkim, ale ciesze się, że jednak będą czekac aż poprosze ich o pomoc, a poki o moge działać na własną rękę. Nie lubie jak mi się rozkazuje. Przede mną była długa droga, ale to nawet lepiej, taki spacer naprawdę dobrze zrobi mi na wszystko. Na psychikę, ciało, samopoczucie. Po drodze nim całkiem wyszedłem z miasta zachaczyłem jeszcze o kiosk gdzie na kupowałem prowiantu na droge. Tymbark, woda, Snickers, Prince polo, rockstars, po prostu slodkosci i wypieki, jak i woda i sok, oraz energetyk by nie zasnąć po drodze. Spakowałem wszystko do plecaka, nie było tego dużo, a i w plecaku bylo sporo miejsca wiec bez problemu to pomieściłem. Nie pakowałem dużo rzeczy, w końcu wiem że to ja bede to nieść, a nie chce sie przemęczać. Zastanawiałem sie czy nie wziąć też czegoś procentowego, ale.. odpuściłem sobie tą myśl, choć korciło bardzo, wiem że musze z tym skończyć....pf, ta jasne. Kupiłem trzy małpki czystej. Nie dużo, ale wystarczy by sie nie nawalic i by nie złapały mnie efekty po odstawieniu alkocholu. Gdy całkowicie opuściłem miasto było około 6 rano. Szedłem jedna ulicą kierując sie prosto do bazy torda, czeka mnie długa droga, więc licze na to, że motywacja do mojego "spaceru" szybko ze mnie nie zejdzie.

764
SŁÓW

ROZDZIAŁ PIĘTNASTY
KONIEC

Poza kontrolą [TordTom]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz