2 rozdział - Decyzja

1.4K 91 85
                                    

3 Rzesza obudził się nad ranem z potężnym bólem głowy. - No tak! Kac! - jęknął łapiąc się za rzeczoną część ciała. - Auć! Ale mnie łupie! - syknął i stoczył się z łóżka na ziemię. - Aua! - ZSRR? Jesteś tu? Przynieś mi wody! - wybełkotał podnosząc się z twardej powierzchni.

- Jestem, jestem! - odpowiedział Rosjanin przychodząc do pokoju. - Ojej! Nieźle cię pokręciło! - zaśmiał się. - Czekaj, pomogę ci się podnieść.

- Nigdy więcej picia z tobą! - zarzekł się Niemiec, siadając z pomocą kolegi z powrotem na łóżku. - To co z tą wodą?

- Już przyniosę. Musiałem pomóc ci wstać, co nie? - zauważył Rosjanin i poszedł do kuchni. Krzątając się po niej zauważył małą buteleczkę z proszkiem podarowaną mu przez tego cygana z zaułka. - Czekaj, co on powiedział? Weź to i daj swojemu koledze. Ok. Czemu się zgodził? No, ale to nie może być trucizna, co nie? - podrapał się po głowie. - Ten stary cygan chyba nie chciałby go pozbawiać kompana? No dobra! W końcu zgodził się na to, więc ryzyk-fizyk. To trzeba rozpuścić w wodzie? - zaczął się zastanawiać.

- Hej! Co z tą wodą? - wrzasnął biedny kolega z kacem.

- Już, już - uspokoił go ZSRR. Otworzył delikatnie buteleczkę. Wysypał troszkę proszku do płynu, który znajdował się już w szklance. Proszek był różowy, w postaci kryształków, a po spotkaniu z wodą zabarwił ją właśnie na ten kolor. 

-Ups. Ten staruszek nie powiedział ile mam wsypać. Ale tego proszku jest mało, więc może wsypię wszystko? Co mi szkodzi? - Rosjanin wzruszył ramionami i dokończył dzieła. Zamieszał to wszystko łyżeczką. Powoli płyn stał się znowu bezbarwny. - O! Super! Uniknę zbędnych pytań! - uśmiechnął się szeroko, nie wierząc w swoje szczęście, ZSRR. - Idę!- Wziął szklankę z podejrzanym napojem i przeszedł do pokoju kumpla.

- Co ty robiłeś, że tak długo ci zeszło? Czekałeś cały obieg wody w przyrodzie, żeby mi ją nalać do zwykłej szklanki? - warknął 3 Rzesza biorąc, a raczej wyrywając naczynie z rąk przyjaciela i opróżniając ją jednym haustem. - Aaaah! - westchnął odkładając szklankę na stolik. - Dzięks. - położył się na łóżku. - Chyba się jeszcze prześpię. Łeb mi nawala. - jęknął. - Dobranoc. Obudź mnie za 2-3 godziny, oki? - spytał kumpla, który kiwnął głową, że przyjął to do wiadomości. ZSRR był trochę zdenerwowany tym, że właśnie podał przyjacielowi napój niewiadomego pochodzenia. No, tak naprawdę to wiadomego, ale nie wiem, czy można określić cygana jako pewne źródło. Przecież on to mógł ukraść nie wiadomo skąd. Albo samemu zrobić. Lecz też nie wiadomo z czego to tatałajstwo. A co jeśli mu się coś stanie? Co jeśli ten cygan nie lubił jego kumpla i chciał mu zaszkodzić? No bo wiedział o marzeniu Rosjanina. Więc pewnie był wtedy w barze. Aaaaa! Co ja najlepszego zrobiłem!!! Naraziłem życie przyjaciela! - złapał się za głowę i aż wstał. - Ale z drugiej strony... ten mężczyzna mówił coś o spełnieniu JEGO marzenia (a jego marzeniem z pewnością nie była śmierć kumpla). A to by było fajne. Wbrew sobie aż zadrżał z ekscytacji. - No cóż. Co się stało to się nie odstanie. Muszę poczekać na rezultaty, bo i tak już nic nie zrobię.  



Dwie godziny później ZSRR postanowił obudzić kumpla. Kac kacem, ale dzień mu powoli znika. Ile można spać? Wtargnął do pokoju 3 Rzeszy.

- Hejka! Ptaszki już dawno zaśpiewały dzień dobry! Wstawać śpiąca królewno! - zaćwierkał. Poleciał w jego stronę kapeć. 

- Zamknij ryja! - warknął 3 Rzesza. Miał dziwny głos. Trochę bardziej...cienki? ZSRR nie wiedział jak to inaczej określić, ale pantoflem dostał...prosto między oczy.

- Aaaaaa! - wrzasnął łapiąc się za twarz. - To boli! Sam mi kazałeś się obudzić za dwie godziny! - wychlipał.

- Ale nie kazałem ci trzaskać czym się da i wrzeszczeć wniebogłosy!- warknął jeszcze raz 3 Rzesza. 

Nie, no naprawdę było coś nie tak z jego głosem. Czy to z powodu kaca? Kumpel był tak nieprzytomny, że chyba nie słyszał, że jego ton jest inny. Zaczął się powoli zbierać z łoża boleści. 

- Chcesz śniadanie? - spytał go ZSRR.

- Tak! A co myślałeś? - 3 Rzesza chyba dalej był nie w sosie. Będzie musiał mu coś dobrego na rozchmurzenie. -Sądzę, że najbardziej to chciałby wursty na śniadanie. - pomyślał. - Ale taki ciężkostrawny posiłek na początek dnia? Zrobię mu jakieś smaczne naleśniki. - wpadł na pomysł ZSRR. - To ty się zbieraj z tych pieleszy, a ja zrobię śniadanie! - krzyknął cały w skowronkach.

- A ty coś taki uchachany? - burknął jego przyjaciel siadając na łóżku.

- Aaaaa, nic. - uśmiechnął się pod nosem Rosjanin. Stał tyłem do 3 Rzeszy, bo miał zamiar już się zabrać do roboty, więc zmierzał do wyjścia.

- A ty nie masz kaca? - spytał Niemiec wstając.

- No, wyobraź sobie, że nie! - odkrzyknął kumplowi. - Ja idę do kuchni. Jak się odświeżysz to przychodź do mnie ok? Będzie niespodzianka.

- Już się boję. - odpowiedział tamten ze złośliwym uśmiechem. - Muszę się przebrać. - mruknął do siebie. Przeciągnął się. Czuł się dziwnie. Zwłaszcza w okolicach klatki piersiowej i ekhem ,,gdzie indziej". Ale zrzucił to na karb kaca. Machnął ręką. -Co to za głupoty? Idę się myć. 

Umył twarz i wytarł ręcznikiem. - Ummm...- jęknął. Głowa dalej bolała, a ręcznik cały czas zahaczał i drażnił coś tuż nad jego oczami. - Co jest? - pomyślał. Już chciał podejść do lustra, gdy nagle poczuł pyszny, słodki zapach. Czyżby ten komunista zrobił naleśniki? NALEŚNIKI? Mniam! - Mam nadzieję, że z czekoladą, kocham czekoladę! - pomyślał szczęśliwy, zupełnie zapominając o oczach i o dziwnym odczuciu w dwóch miejscach. Porwał swoją koszulę i spodenki wraz z podkolanówkami, a w zęby sweter i pobiegł do kuchni. 

- Czy ja czuję twoje przepyszne naleśniki? - zapytał z radością, w biegu upychając wszystko w rękach.

- Oczywiście! Ale masz nos! - wyszczerzył zęby ZSRR.

- Jej! - krzyknął jego kumpel i rzucił ubraniami na krzesło. - Potem się ubiorę, najpierw wyżerka!- pognał do stołu. Rosjanin odwrócił się w jego stronę z talerzami i jak tylko popatrzył na niego i aż pisnął i upuścił wszystko co trzymał.

Nie ufaj pijanemu kumplowi!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz