1. Pierwsze wrażenie

999 70 42
                                    

Wychodząc z mojej klatki zauważyłem chłopaka niosącego jakieś dwa duże kartony. Przytrzymałem mu drzwi, a on posłał mi przepiękny, wdzięczny uśmiech. Obejrzałem się za nim mimowolnie, lustrując jego sylwetkę.

Ciemne, prawie czarne włosy, które albo były tak misternie ułożone, albo ten nieład to był ich naturalny stan, skórzana ramoneska narzucona na czarny t-shirt w białe wzroki, dodawała mu pazura i wyglądała na nim obłędnie, dżinsy, które świetnie podkreślały jego pośladki i ciężkie motocyklowe buty.

To ten typ, od którego powinno trzymać się z daleka. Widać to było już po uśmiechu i wyrazie oczu, gdy przepuściłem go w drzwiach.

Zostawiłem otwarte drzwi od klatki i podszedłem do swojego samochodu. Wsiadłem do niego, a plecak, który trzymałem rzuciłem na tylne siedzenie. Dostrzegłem samochód zaparkowany po drugiej stronie mojego. Chyba musiał należeć do tego chłopaka, bo i właściciela i auta nigdy wcześniej tu nie widziałem, a raczej kojarzyłem stąd wszystkich.

Patrzyłem przez chwilę na grantowe Subaru i musiałem przyznać, że jest piękne, a w mojej głowie zaświtało pytanie: czym ten chłopak się zajmuje? Bo wygląda jak z okładki, a autem wozi się jak rajdowiec.

To nie był dobry moment na myślenie o przystojniaku, którego więcej nie zobaczę, więc wsiadłem do samochodu i odpaliłem silnik, a po chwili odjechałem w kierunku szpitala, gdzie miałem nocny dyżur.

Przez całą drogę miałem w głowę uśmiech tego chłopaka. Co za popaprana sytuacja!!!

Nie dość, że widziałem go raz! Raz!!! To nie wiem o nim nic! Nie nie mam pojęcia dlaczego ten uśmiech mi się tak spodobał! Przecież to zupełnie nie mój typ!

Ale o czym ja myślę w ogóle.

Po dotarciu do szpitala, przebrałem się w fartuch i zajrzałem na odprawę. Później zaległem w pokoju lekarskim uzupełniając karty moich pacjentów, do których następnie zajrzałem i porozmawiałem chwilę. I tak minęła mi połowa dyżuru.
Po północy pozwoliłem sobie na chwilę snu, ale nie trwało to długo, bo przywieziono nastolatka, który ucierpiał w wypadku samochodowym. Obrażenia były bardzo poważne. Chłopak siedział z przodu i nie miał zapiętych pasów, co pozwoliło mu wypaść przez przednią szybę prosto na płot, w który wjechał samochód, aby uniknąć zderzenia czołowego z innym autem. W wyniku tego, że poleciał na płot, metalowy pręt wbił mu się w prawy bark, na szczęście nie uszkadzając tętnic, ale uszkadzając inne struktury. Czekała mnie długa operacja, do której został też wezwany inny chirurg, bo to była praca dla minimum dwóch osób.

Operacja trwała prawie pięć godzin, ale udało nam się poskładać ramię chłopaka na tyle, aby ukrwienie i praca mięśni była prawidłowa i aby dać mu jak największy zakres ruchu w tym stawie. Niestety, prawdopodobnie, nie odzyska w nim pełnej sprawności, ale nie ma co do tego pewności. Wiele będzie zależało od tego do jakiego trafi rehabilitanta.

Mój dyżur zakończył się przed siódmą rano, więc mogłem wrócić do domu. Pod blokiem zaparkowałem w moim miejscu, zawsze zajmowałem to samo, nie wiem jak to się działo, że zawsze było wolne. Zauważyłem, że Subaru nadal tu stoi.

Może jego dziewczyna tu mieszka? - pomyślałem, wysiadając.

Z tylnej kanapy wziąłem swój plecak, zamknąłem auto i ruszyłem w stronę klatki, jednocześnie szukając kluczy od domu w kieszonce plecaka. Kiedy chciałem otworzyć drzwi od klatki, zobaczyłem śniadą dłoń, która mnie ubiegła. Podniosłem głowę i spojrzałem w piękne, czekoladowe oczy chłopaka, którego widziałem wczoraj.

Super, a ja wyglądam jak gówno - przemknęło mi przez myśl.

- Dziękuję - uśmiechnąłem się.

- Nie ma sprawy - posłał mi uśmiech. - Jestem Maciej - wyciągnął do mnie rękę, gdy byliśmy już na klatce. Dopiero teraz mu się przyjrzałem. Miał na sobie koszulkę na ramiączka, czarne dresy i buty do biegania.

- Johann - uścisnąłem jego dłoń.

- Wprowadziłem się pod 40 - zaczął, gdy szliśmy na górę. - A że widziałem cię tu wczoraj, więc pomyślałem, że się przedstawię, bo fajnie mieć jakiegoś znajomego w tej samej klatce.

- Mieszkam na przeciwko ciebie... Pod 39 - odpowiedziałem.

- Naprawdę? - znowu posłał mi swój przepiękny uśmiech. - Świetnie... Musimy skoczyć razem na piwo - zaśmiał się.

- Jasne - pojawiałem głową. - Znam kilka miejsc w okolicy.

- Super... Ja w ogóle nie znam miasta... Przejechałem tu wczoraj... - oznajmił, gdy dotarliśmy na czwarte piętro.

- Miasto jest świetne. Na pewno ci się spodoba - powiedziałem, otwierając drzwi do mieszkania. - Do zobaczenia?

- Tak, na razie - rzucił, a ja wszedłem do środka. Zamknąłem za sobą drzwi i oparłem się o nie plecami.

Boże, czuwaj nade mną, bo jak nie to, to się źle skończy.

#RESPECT

Miał powstać Lellinger, ale podczas stalkowania Maćka na Instagramie, po zobaczeniu tego zdjęcia :

Miał powstać Lellinger, ale podczas stalkowania Maćka na Instagramie, po zobaczeniu tego zdjęcia :

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Musiał się tu pojawić Maciej...

A jak Maciek to i Johann... I samo jakoś tak wyszło...

Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie...

Zwłaszcza nie wiem jak wyjaśnić to, że Johann jest lekarzem...

Dlatego rozdział został dodany dziś, a nie za tydzień, czy dwa.

Do następnego ❤️

When nobody is watching | Kot&ForfangOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz