33. Sytuacja kryzysowa

255 43 61
                                    

Następnego dnia obudziłem się z myślą, że to będzie dobry dzień. Że jeszcze raz spróbuję porozmawiać z Maćkiem. A jeśli mi się nie uda, to będę go o to męczył codziennie, aż w końcu dla świętego spokoju podejmie rehabilitację.

Pojechałem do szpitala trochę wcześniej niż na dyżur, bo chciałem porozmawiać jeszcze z Polakiem. Gdy dotarłem pod jego salę, akurat wychodziła z niej pielęgniarka.

- Proszę nie wchodzić - oznajmiła. Usiadłem na krześle na przeciw sali i czekałem.

Spodziewałem się, że może być u niego lekarz. Nick go prowadził, a on często w ciągu dyżuru zagląda do swoich pacjentów. Ale gdy do sali wbiegła pielęgniarka, która chwilę wcześniej nie kazała mi wchodzić, a po chwili wybiegła inna, obleciał mnie strach. Chciałem wejść do sali, ale wiem, że jeśli to coś poważnego to rozproszę personel medyczny, a to nie dobre dla Maćka. Chodziłem po korytarzu, aż w końcu z sali wyszedł Nick.

- Co z...? - nie dokończyłem pytania, a on tylko pokręcił przecząco głową. Patrzyłem na niego przez chwilę nic nie mówiąc. W głowie miałem tylko jedno, to niemożliwe, nie mój Maciej.

- Usiądź - Nick złapał mnie za ramię i posadził na krześle.

- Co się stało? - szepnąłem. - Wszystko było dobrze. Był stabilny.

- Zator - odparł. Nie musiał mi mówić nic więcej. Przymknąłem oczy, a po moich policzkach spłynęły łzy. Siedziałem tak płacząc i kręcąc głową.

- Boże - szepnąłem i ukryłem twarz w dłoniach. - To niemożliwe... Nie mój Maciek.

- Johann... Zamówię ci taksówkę. Jedź do domu, poinformuj waszą rodzinę, a jutro zajmij się pogrzebem.

- Chcę go zobaczyć - wstałem.

- Nie wiem...

- Muszę go zobaczyć - oznajmiłem i wszedłem do sali. Nick nie próbował mnie zatrzymać. Gdy byłem już w środku, zobaczyłem, że ciało Maćka jest nakryte prześcieradłem. Podszedłem do łóżka i zsunąłem je z jego twarzy i ramion. Usiadłem na stołku przy łóżku i położyłem głowę na jego piersi. - Miałeś walczyć... Miałeś, kurwa, walczyć - z moich oczu znowu popłynęły łzy. - Jak mogłeś mnie tu zostawić? Obiecywałeś, że będziesz już zawsze... Przysięgałeś mi - załkałem. - I co z twoim dotrzymywaniem obietnic? - płakałem. - Kocham cię, rozumiesz? Kocham i nie chcę żyć bez ciebie - moje łzy wsiąkały w prześcieradło, które leżało na jego ciele. - Możesz być pewien, że nigdy nie wybaczę ci tego, że nie chciałeś walczyć. Że się poddałeś... To było łatwiejsze, ale od kiedy ty wybierasz łatwe rozwiązania? - szeptałem. - Byłem gotowy oddać duszę żebyś był zdrowy, a ty się poddałeś... Jak mogłeś? Dlaczego mnie zostawiłeś? - zapytałem.

Siedziałem chwilę z głową na jego piersi. Uspokoiłem się trochę. Usiadłem prosto i otarłem policzki z łez.

- Nie jestem gotowy pozwolić ci odejść - szepnąłem, głaszcząc go po policzku. - Ale nie mam innego wyjścia... Chociaż... Chciałbym żebyś nadal ze mną był... W jakiś sposób... - wstałem. - Kocham cię - pochyliłem się i oparłem czoło o jego. - Zawsze będę cię kochał... I nigdy już nie pokocham kogoś innego - musnąłem jego usta swoimi i odsunąłem się. Popatrzyłem na niego przez chwilę, dotknąłem po raz ostatni jego twarzy i włosów, i wyszedłem na korytarz.

Tam usiadłem na krześle, aby zadzwonić do naszych rodziców. Moi rodzice od razu przyjechali. A Maćka nawet nie odebrali telefonu. Ale co mnie dziwi. Na ślubie też ich nie było. Więc wykonałem telefon do brata Maćka, z którym był dość blisko, ten także miał przyjechać jak najszybciej mu się uda.

Kuba, brat Maćka chciał, aby ten był pochowany w Polsce, ale to ja miałem tu decydujące zdanie i się na to nie zgodziłem. Maciek został pochwany w Norwegii, na cmentarzu niedaleko domu moich rodziców.

Ja oczywiście pozostawałem na bezpłatnym urlopie. Nie wiem kiedy wrócę do pracy. Na razie nie mam do tego głowy. Nie potrafię się na niczym skupić, ciągle, cholernie, tęsknię. Cały czas mam wrażenie, że to tylko głupi sen, że zaraz się obudzę na kanapie, gdzie zasnąłem, oglądając telewizję, a Maciek wróci do domu, krzyknie, z dołu, że już jest i że kupił kolację.

Ale tak się nie dzieje. Bo to nie jest koszmarny sen. To jest koszmarna rzeczywistość.

Codziennie przed snem płakałem. Chciałem mieć Maćka z powrotem. Chciałem żeby był koło mnie. Nie potrafiłem się pogodzić z jego śmiercią. I nie chciałem. Nie chciałem się godzić na życie bez niego.

Wiedziałem, że muszę coś zrobić. Ale nie wiedziałem jeszcze co. Więc pozostała mi tylko tęsknota za moją drugą połową.

Na razie miałem jeden cel. Zrobię wszystko żeby ta suka odpowiedziała za to co zrobiła.

When nobody is watching | Kot&ForfangOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz