10. Miły poranek

487 65 7
                                    

Obudził mnie dźwięk budzika z mojego telefonu. Podniosłem się, odsuwając od Macieja, który przylegał do moich pleców. Wyłączyłem budzik i wstałem, przeciągając się.

- Która godzina? - wymamrotał Polak w poduszkę.

- Po piątej, śpij jeszcze, ja muszę być na siódmą w szpitalu - odparłem, zanim wyszedłem.

- Klucze są w komodzie w pierwszej szufladzie od góry z lewej strony... Zamknij za sobą.

- Jasne... Pamiętaj, że leki po śniadaniu - rzuciłem wychodząc z sypialni, a przy okazji wpuszczając tam Feniks. Słyszałem jak Polak coś do niej mówi, ale nie zwróciłem na to uwagi. Wyjąłem swoje rzeczy z plecaka, który przyniosłem wieczorem i poszedłem do łazienki się ogarnąć. Wyszedłem kilka minut później, zebrałem wszystko co moje i schowałem do plecaka. Wszedłem do kuchni i zrobiłem sobie kawę. Byłem w połowie, gdy do kuchni wszedł Maciej.

- Czemu nie śpisz? - zdziwiłem się.

- Nie mogę zasnąć, bo mnie boli - odparł, biorąc pudełko z lekami.

- Maciej! - podniosłem głos. Zabrałem mu pudełko. - Co mówiłem?

- Że po śniadaniu, ale ja nie mogę jeść tak wcześnie... Będę się źle czuł.

- Leków przed jedzeniem nie weźmiesz - odsunąłem się, gdy chciał odebrać mi pudełko z lekami. - Nie - wciągnąłem rękę za sobie, ale chłopak i tak próbował sięgnąć. - Mówię poważnie - chciałem zrobić krok w tył, ale Polak objął mnie w pasie i przyciągnął mnie do siebie.

- Tylko jedną - zrobił smutną minę.

- Maciej, nie. Musisz coś najpierw zjeść... Wiesz jakie to niezdrowe brać leki przed jedzeniem? Zwłaszcza tak silne? - zapytałem.

- Proszę cię - próbował mi zabrać pudełko.

- To ja cię proszę... Zjedz coś. Cokolwiek.

- Johann... - nie puścił mnie, a wręcz przeciwnie, przycisnął mnie mocniej do swojego ciała.

- Nie dyskutuj. Jestem twoim lekarzem. Powinieneś mnie słuchać - odstawiłem kawę i położyłem dłoń na jego szyi.

- Ale...

- Maciej... Najpierw coś zjedz.

- Dobra - westchnął, a ja się uśmiechnąłem do niego zwycięsko. - Ale najpierw chcę buziaka.

- Jak zjesz grzecznie śniadanie i weźmiesz leki - oznajmiłem.

- A jakaś zaliczka? - objął mnie mocniej w pasie.

- Przewidziana - zaśmiałem się. Uniosłem się lekko na palcach i złączyłem nasze usta, ale odsunąłem się nim Kot zdążył odwzajemnić pieszczotę.

- Nie ładnie - stwierdził, gdy się odsunąłem. Podszedł do lodówki, wyjął z niej jakiś jogurt, który otworzył, wziął łyżeczkę i usiadł przy stole, opierając się plecami o parapet. Patrzył na mnie morderczo, jedząc jogurt truskawkowy. Nie mogłem w tamtej chwili zachować powagi, więc wybuchnąłem śmiechem. Odłożyłem pudełko z lekiem i dokończyłem pić kawę. - Mamo, mogę? - zapytał, gdy skończył jogurt.

- Głupi - zaśmiałem się i rzuciłem mu lek.

- Nie to, chciałem buziaka - odłożył pudełko na stół.

- Nagłe ozdrowienie? - zażartowałem i podszedłem do niego.

- Nie, ale możesz spróbować uleczyć mnie pocałunkiem.

- Chyba bardzo cię boli, bo już bredzisz... Daj buziaka, bo muszę iść już - powiedziałem, a on wstał gwałtownie. Przyciągnął mnie do siebie i złączył nasze usta. Objąłem ramionami jego szyję i odwzajemniłem pieszczotę. Palce lewej ręki wplątałem w jego włosy. Dłonie Macieja wędrowały po moich plecach aż w końcu się odsunąłem. - Muszę już iść - wyszeptałem w jego usta.

- Za chwilę - ponownie złączył nasze wargi, a ja od razu pogłębiłem pocałunek. Lubiłem go całować, podobało mi się to. Zapewne dlatego, że Maciej całował mistrzowsko. Jakby to powiedziała Paula srebrny język.

- Maciej - odsunąłem się po raz kolejny. - Naprawdę muszę już iść... - cofnąłem się tak, aby nie mógł mnie dosięgnąć. - Pamiętaj o lekach... Przeciwbólowe jedna raz na cztery godziny... I nie, nie może być dwie na osiem godzin - uprzedziłem jego pytanie. - Masz jeszcze przeciwzakrzepowe i przeciwzapalne, ale je to po jednej raz na dobę... I ruszaj stopą jak będziesz siedział. Chociaż trochę, bo inaczej obrzęk będzie się nasilał.

- Coraz bardziej podoba mi się to, że jesteś lekarzem - oznajmił.

- Cieszę się - pokręciłem głową z uśmiechem. - Uciekam już... Do wieczora - rzuciłem i chciałem wyjść, ale złapał mnie za rękę i przyciągnąłem do jeszcze jednego pocałunku. Wymamrotałem w jego usta, że muszę iść, ale odwzajemniłem pieszczotę. Maciej mocno trzymał mnie przy sobie, a gdy tylko poluzował uścisk, wysunąłem się z jego ramion. - Spóźnię się przez ciebie - zaśmiałem się.

- Nie przesadzaj - założył ręce na nagiej piersi. Nie wiem skąd u niego nawyk spania bez koszulki, a w spodniach od piżamy.

- Do później.

- Na razie! - krzyknąłem za mną.

Tego dnia jest że długo miałem przed oczami widok Maćka z rana. Taki zaspany z roztrzepanymi włosami i piekielnie seksowny. A do tego półnagi. To zrobił specjalnie. Na pewno. Żebym nie mógł się później skupić na pracy. Ale już wiem jak się za to odwdzięczyć.

When nobody is watching | Kot&ForfangOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz