20. Ciężki dzień

372 54 2
                                    

W piątek rano, w dzień powrotu Maćka kilka minut przed budzikiem obudził mnie dźwięk wiadomości na Messengerze. Oczywiście od Maćka. Życzył mi miłego dnia. Uśmiechnąłem się lekko i odpisałem mu, ale już wstając z łóżka wiedziałem, że to nie będzie mój dzień.

Zaczęło się, że popatrzyłem się wodą pod prysznicem. Potem stłukłem dwa kubki w kuchni. Popatrzyłem język herbatą. Aż się bałem zacząć jeść śniadanie. Nie mówiąc o wsiadaniu za kierownicę. Więc pojechałem taksówką.

W szpitalu dzień przebiegał rutynowo. Do końcówki mojego dyżuru. Pod miastem, na obwodnicy był wypadek, w którym uczestniczył autokar wycieczki szkolnej i kilka samochodów osobowych.

Operacje, których główną przyczyną były rozległe obrażenia jamy brzusznej nie należały do mojej głównej dziedziny, ale byłem chirurgiem.

I nagle mój dzień stał się najgorszym z możliwych i najgorszy w moim życiu.

Na stole zmarł mi pacjent. Pierwszy raz w życiu. I to do tego wszystkiego dziecko. 10-letni chłopiec, którego powinienem dać radę uratować.

Którego powinienem uratować! Po to uczyłem się tyle lat! Po to studiowałem! Po to chciałem być lekarzem, aby ratować ludzkie życie!!!

Ale... Tym razem mi się nie udało. Nie dałem rady.

Za mało się starałem?

Nie zrobiłem wszystkiego co w mojej mocy?

Mogłem zrobić więcej?

Cały czas miałem wątpliwości. Cały czas nie wiedziałem co poszło nie tak. W głowie cały czas miałem te same pytania. Cały czas się obwiniałem. Bo to, do cholery, była moja wina!!! Ten chłopiec powinien był przeżyć!!! On powinien żyć!!!

Po powrocie do domu od razu poszedłem do salonu. Tam usiadłem na podłodze opierając się o kanapę. Przyciągnąłem nogi do klatki piersiowej i oparłem czoło o kolana. Teraz pozwoliłem sobie na łzy. Nie powstrzymywałem ich. Pozwoliłem im płynąć.

W takim właśnie stanie zastał mnie Maciej, gdy wszedł do mojego mieszkania. Był zaskoczony, widziałem to, ale nie pytał. Usiadł przy mnie, obejmując mnie ramieniem i przytulając do siebie. Wtuliłem się w niego mocno i płakałem w jego ramię. Nie wiem jak długo tak siedzieliśmy. Półgodziny, godzinę... Nie wiem. Ale kiedy się już uspokoiłem, Maciek pocałował mnie w czoło i otarł moje policzki z łez.

- Co się dzieje? - zapytał szeptem. - Paula znowu coś powiedziała?

- Aż tak wrażliwy nie jestem żeby przejmować się jej gadaniem - ukryłem twarz w jego szyi. - Zmarł mi dziś pacjent na stole... Chłopiec, miał 10 lat... Uczestniczył w wypadku samochodowym, miał rozległe obrażenia... Pękniętą wątrobę i śledzionę, rozerwane jelito grube...

- Myślałem, że ty się nie zajmujesz takimi obrażeniami - przeczesał palcami moje włosy.

- Nie miałem wyjścia. Było nas dwóch na dyżurze... I mam specjalizację z chirurgii... To znaczy robię dwie przecież - wyszeptałem, muskając palcami jego szyję.

- Dlaczego się nie udało? - zapytał.

- Nie wiem - wzruszyłem ramionami. - Wszystko było dobrze. Wręcz książkowo... Już kończyliśmy, miałem go zszywać... Ale nagle migotanie, a potem asystolia... Nie wiem co się stało...

- Nie jestem lekarzem i nie mam o tym zbyt dużej wiedzy, ale myślę, że czasem nie da się nic zrobić.

- Wiem, ale... - westchnąłem i odsunąłem się, aby popatrzeć mu w oczy. - Brakowało mi ciebie - pogłaskałem go po policzku.

- Mi ciebie też - uśmiechnął się i pochylił głowę, aby złączyć nasze usta. - Bardzo tęskniłem - wyszeptał w moje wargi, a gdy znowu chciał mnie pocałować, przeszkodziła nam Feniks, która wyłoniła się z sypialni i wdrapała się na moje kolana. - Ty też za mną tęskniłaś? - wziął kotkę na ręce i pogłaskał. Feniks miałknęła i odsunęła się od niego, aby położyć się na podłodze między nami.

- Miałeś mi powiedzieć, co znowu wymyśliłeś, geniuszu - dałem mu buziaka. Podniosłem się, omijając Feniks i usiadłem mu na kolanach.

- Zabieram cię na wycieczkę - zagryzł wargę i przesunął dłońmi po moich udach.

- Dokąd? - objąłem ramionami jego szyję.

- Niespodzianka... Ale spodoba ci się... I poznasz moją dobrą znajomą... Przyjaciółkę.

- Czyli lecimy do Polski?

- Owszem, ale nic więcej nie powiem - złączył nasze usta. - Postawiłem ci trochę humor?

- Troszeczkę.

- Czyli muszę się bardziej postarać? - przyciągnął mnie bliżej.

- Myślę, że dziś nic i nikt oprócz ciebie nie jest w stanie nawet odrobinę poprawić mi humoru - pogłaskałem go po policzku.

- Jesteś uroczy... - uśmiechnął się lekko. - Więc rzucasz mi wyzwanie, tak? - zagryzł dolną wargę.

- Nie, ani trochę - szepnąłem ironicznie.

- Mały prowokator - zaśmiał się i pocałował mnie mocno.

Maciej naprawdę umiał odwrócić moją uwagę od kłopotów.

When nobody is watching | Kot&ForfangOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz