Leżeliśmy z Maćkiem w jego łóżku, oglądając telewizję. Przytulałem się do piersi Polaka i kradłemu pocałunki.
Takie dni podobały mi się najbardziej.
Bez pośpiechu. Tylko my dwaj. I Feniks, która chyba za cel postanowiła sobie wyprowadzenie Maćka z równowagi tym, że cały czas domagała się pieszczot, ocierając się o stopy mojego chłopaka.
I ten leniwy dzień przerwał nam dzwonek mojego telefonu. Moja mama miała doskonałe wyczucie czasu. Oczywiście odebrałem.
- Halo?
- Cześć synku - rzuciła wesoło jak zawsze. - Jesteś dziś zajęty? Może wpadniesz do domu na kolację? Będzie Henri z chłopakiem.
- Wiesz to...
- Więc weź ze sobą tego chłopaka, z którym się teraz spotkasz - przerwała mi. - Chciałabym go poznać... - kontynuowała, a ja obserwowałem jak Maciej wstaje z łóżka.
- Kawy? - zapytał mnie.
- Tak, z mlekiem - odparłem. - Dobrze, mamo. Wpadniemy na kolację... O której mamy być? - zapytałem, siadając i opierając się o wezgłowie.
- Dwudziesta? - zaproponowała.
- Czekaj - rzuciłem do niej. - Maciek!
- Tak?
- Robimy coś wieczorem? - zapytałem.
- Nie mieliśmy planów jak do tej pory - wszedł do sypialni niosąc dwie kawy.
- No to już mamy - oznajmiłem mu. - O 20 może być, mamo - rzuciłem do telefonu.
- Świetnie! - ucieszyła się. - Mam nadzieję, że to co o twoim chłopaku dowiedziałam się od Henri to złe pierwsze wrażenie.
- Ona nigdy do nie widziała... A Paula go nie lubi... Zresztą opowiem ci wieczorem. Do zobaczenia.
- Jasne. Na razie... Pozdrów... Cholera, nie mogę zapamiętać jego imienia... - powiedziała, a ja się zaśmiałem.
- Maciek.
- O, właśnie. Pozdrów go.
- Ok, pa.
- Cześć - rozłączyła się, a ja się zaśmiałem.
- Co jest? - Maciej odstawił kawę, którą pił.
- Moja mama nie mogła zapamiętać twojego imienia.
- To ona wie o moim istnieniu? W sensie, że jesteśmy razem? - zdziwił się.
- Moja siostra jej powiedziała... A Henri podziela zdanie Pauli, kumplują się.
- Czyli... Henri mnie nie poznała, ale podziela zdanie Pauli. Paula mnie nie lubi, więc nagadała na mnie do Henri i dlatego ta ma obiekcje co do mnie i tak powiedziała twojej mamie, a ta nas zaprasza na kolację, bo chce mnie sprawdzić?
- Mniej więcej.
- Moda na sukces - przysunął się do mnie. Nasze ramiona się stykały.
- Jesteś fanem? - zapytałem ze śmiechem.
- Oczywiście! Stephanie to moja ulubiona postać... I ta ruda - oznajmił poważnie, a ja się roześmiałem. - A ty nie oglądałeś?
- Nie... Ja wolałem Przyjaciół - oznajmiłem.
- Nie znoszę tego serialu... Drażni mnie strasznie - westchnął. - Jeśli coś oglądam to pozostaję w tematyce fantasy... - powiedział, a ja się roześmiałem. - Grimm oglądam... Kiedyś oglądałem Supernatural, ale teraz już mi się nie chce.
- Ja to w ogóle rzadko oglądam telewizję... Teraz to tylko z tobą, a jak jestem sam to naprawdę rzadko... Zanim zaczęliśmy się spotykać to u mnie telewizor zbierał tylko kurz...
- Telewizję jako tako to i ja rzadko... W internecie najczęściej - złapał mnie za rękę. - Powinienem się stresować spotkaniem z twoimi rodzicami?
- I z siostrą... I pewnie z bratem.
- O Boże... To może ja zostanę w domu? - spojrzał mi w oczy. - Nigdy nie lubiłem takich spotkań.
- Nie! Oszalałeś?! Chcesz mnie z tym zostawić?! Przy tobie moja mama zachowa pozory! Jakbym pojechał sam to by mi zrobiła przesłuchanie! - podniosłam głos.
- Przecież pojadę, spokojnie - uśmiechnął się. - Nie panikuj, skarbie - objął mnie ramieniem.
- W ogóle... Mama kazał cię pozdrowić.
- To miło z jej strony... Powinienem zrobić dobre pierwsze wrażenie?
- Tak... Tylko zero alkoholu z moim tatą - poprosiłem.
- Słońce... Wiesz do kogo mówisz? Pogłoski o pijących Polakach nie wzięły się znikąd.
- Mój ojciec ma przyjaciela w Polsce... Gdzieś na południu... Uwierz mi,że nie dasz mu rady... Zaufaj mi... Poza tym... Nie możesz mieć aż tak mocnej głowy - zauważyłem. - Przecież ty prawie nie pijesz.
- Tak, kochanie - pocałował mnie.
- Ej! Co to miało znaczyć? - odsunąłem się.
- Nie udało mi się zagrać pantofla? - zapytał.
- Nie... Ty i pantoflarz? Nie widzę tego - oznajmiłem.
- To dobrze - dał mi buziaka. - Bo nie umiem być pantoflarzem.
- Nawet nie będę tego sprawdzał. Podobasz mi się taki jaki jesteś - zapewniłem.
- To świetnie... Bo myślę, że jestem najlepszą wersją siebie... Taką idealną.
- A skromność od Ciebie aż bije - zironizowałem.
- Prawda? - rzucił, a ja wybuchnąłem śmiechem i go pocałowałem.
- Ty prowadzisz... Żeby mój ojciec cię nie sprawdzał.
- Jak tam chcesz - złączył nasze usta w kolejnym pocałunku.
CZYTASZ
When nobody is watching | Kot&Forfang
Hayran KurguCo się dzieje, gdy nikt nie patrzy? Okładkę wykonała julczi10