26. Rezygnuje

1.5K 73 7
                                    

Nie chciałam obudzić Adriana, więc wyszłam z bloku, w piżamie, czekając na Zawistowskiego. Kiedy podjechał, najszybciej jak mogłam, wsiadałam i wróciliśmy do jego mieszkania. Bez słowa mnie przytulił.

- Nie ważne co się działo jest już dobrze, tu jesteś bezpieczna - wyszeptał mi nad uchem. Wtuliłam się w niego mocniej - Tak właściwie to co się stało?

Opowiedziałam mu wszystko.

- Skarbie, to był tylko sen. Nic się nie stało. Bierzesz w ogóle te tabletki?

- T-tak - zawahałam się z odpowiedzią. Odsunął się ode mnie i spojrzał w oczy - Nie - przyznałam się, opuszczając głowę.

- To już wiemy skąd te napady - stwierdził.

- Jest już dobrze - wytarłam ostatnie łzy - mogę już wrócić.

- Nie wracasz, śpisz tu.

- Mateusz, z samego rana muszę być w mieszkaniu.

- Zawiozę cię - uśmiechnął się.

- To już nastawiaj budzik na ósmą.

Jak powiedziałam tak zrobił. Następnie położyłam się na łóżku, a obok mnie szybko znalazł się Mateusz. Objęłam chłopaka, starając się zasnąć. Usłyszałam dźwięk z telefonu na który głośno mruknęłam, zakładając poduszkę na głowę.

- Wstajemy - starał się ściągnąć mnie z łóżka - za dziesięć minut jest ceremonia, więc radzę ci się pospieszyć, kochanie.

- Też cię kocham - odwróciłam się w jego stronę i pocałowałam.

- Miły początek dnia, ale chciałaś wstać wcześnie to wstawaj - podniósł mnie, udając się do wyjścia - Ubieraj buty, a ja ci przyniosę bluzę.

Zawiązałam obuwie i czekałam na chłopaka. Gdy wrócił podał mi odzież, którą ubrałam.

- Zanieś mnie - skrzyżowałam ręce. Szatyn tylko pokiwał z niedowierzaniem głową i wziął mnie jak dziecko. Z trudem zamknął drzwi. Postawił mnie przed samochodem. Wsiadłam do niego. Podjechaliśmy pod blok. Wysiadając, Mateusz zrobił to samo.

- Dlaczego idziesz za mną? - zapytałam, zanim weszliśmy na klatkę. Odpowiedzi nie uzyskałam. Weszliśmy do mieszkania. Od razu udałam się do pokoju, gdzie zaczęłam od zakładania sukienki.

- Adrian albo Mateusz, potrzebuję waszej pomocy! - krzyknęłam. Szybko w pokoju znalazł się nie kto inny jak Zawistowski.

- Co się sta... - przerwał nagle wypowiedź - Ślicznie wyglądasz w tej sukience.

- Nie jestem jeszcze gotowa, ale dzięki - powiedziałam olewająco - pomóż mi ją dopiąć.

- Najchętniej bym ją z ciebie zdjął - podszedł do mnie, lekko obejmując w pasie.

- Zrób to o co proszę, bo nigdy nie będziesz miał takiej okazji - podnosiłam włosy. Nagle poczułam, że zamek sunie w dół - Nie w tą stronę - skarciłam go. Chłopak westchnął i zapiął mi ubranie.

- Nie tak to się miało skończyć - burknął.

- Przypatrz się uważnie, bo to jedyny raz, gdy widzisz mnie w sukience - odwróciłam się do niego.

- Nie będzie to jedyny raz, zaufaj mi - pocałował mnie.

- Teraz możesz wyjść, bo muszę dokończyć przygotowania - oznajmiłam, odrywając się od niego. Usiadłam i zaczęłam robić makijaż.

- Nudzi mi się tu. Jak ty możesz to robić przez tyle czasu?

- Dopiero zaczęłam - zaśmiałam się - a jak ci się nudzi to idź do Adriana.

- Niegłupie! - wstał, po czym odpuścił pomieszczenie. Dokończyłam czynność, przeczesałam włosy i ubrałam szpilki.

- Mam nadzieję, że się w nich nie zabije - powiedziałam sama do siebie. Spakowałam wszystkie potrzebne rzeczy do niewielkiej torebki. Udałam się do chłopaków, którzy siedzieli wpatrzeni w telewizję.

- O której jedziemy? - odezwałam się, a oni od razu się odwrócili.

- Myślę, że gdzieś do dwudziestu minut - oznajmił Adrian - Swoją drogą ładnie wyglądasz.

- Dziękuję - uśmiechnęłam się.

- Tylko alkohol w umiarkowanej ilości i bez facetów.

- Tak, tak Mateuszku. Adrian już mnie będzie pilnować - uśmiechnęłam się.

- Bawcie się dobrze. Widzimy się jak wrócę - pożegnaliśmy się i wyszliśmy z samochodu.

- Powiedziałaś mu tym? - spojrzał na mnie, kiedy kierowaliśmy się do sali.

- Jeszcze nie, ale zrobię to jak wrócimy.

Zajęliśmy odpowiednie miejsca, oczywiście uprzednio składając życzenia młodej parze.

- Cześć ładna - przysiadł się do nas jakiś chłopak - zatańczymy?

- Chętnie - uśmiechnęłam się. Chwyciłam jego dłoń i udaliśmy się na parkiet. Całkiem dobrze się bawiliśmy.

- Rezygnuje - zaśmiałam się, starając się złapać oddech.

- Kondycja nie sprzyja? - zawtórował mi, na co przytaknęłam. Wróciliśmy do stolika. Usiadłam obok Adriana, który widząc mój stan, podał mi colę.

- A ty co nie tańczysz? - zwróciłam się do Połońskiego.

- Ja tu nadrabiam w piciu - zażartował.

- Mi też nalej - rozejrzałam się za kieliszkiem.

- Trzymaj - nowopoznany podał mi szkło. Podziękowałam - Tak właściwie to Amadeusz jestem.

- Róża - odpowiedziałam. Wypiłam alkohol, na który lekko się skrzywiłam. Wyrwałam się i biorąc telefon, wyszłam na balkon. Wybrałam numer, przykładając urządzenie do ucha.

- Miałaś się bawić - usłyszałam jego przytłumiony głos.

- Zapomniałam ci czegoś powiedzieć...

- W takim razie słucham.

- Chciałam ci po prostu życzyć powodzenia na dzisiejszym koncercie. Dojedź bezpiecznie i zrób show jakiego nikt nigdy nie widział.

- A ty zostaw ten telefon i idź utrzymywać dobre nazwisko Połońskich - zażartował.

- Biegnę - na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Rozłączyłam się i wróciłam do chłopaków.

- Mateusz powiedział, żebym utrzymała tutaj dobre nazwisko, także polej - przekazałam Adrianowi kieliszek, który po chwili wypełnił.

- Przejdziemy się gdzieś? - poczułam na udzie czyjąś rękę. Wzdrygnęłam się.

- Podziękuję - próbowałam oderwać jego dłoń, jednak on sunął nią coraz wyżej. Chwyciłam Połońskiego, a ten spojrzał na mnie nie wiedząc o co chodzi. Dopiero po chwili jego wzrok powędrował niżej.

DOBRY CZŁOWIEK || ŻabsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz