Poszłam do łazienki, gdzie przemyłam głowę. Starałam się robić wszystko by czerwona ciecz, przestała się sączyć. Po dość długim czasie w końcu się to udało. Wróciłam do pomieszczenia w którym przesiadywałam. Po wejściu czekał tam na mnie Mateusz.
- Jak się czujesz? Coś się stało? - wstał.
- Wszystko jest dobrze, krew zatamowana, więc żyje.
- Krew? - uniósł brwi ze zdziwienia.
- Uderzyłam głową o kant stołu, dziwisz się?
- Róża ja...
- Nie tłumacz się - przerwałam mu - byłeś zbyt pochłonięty grą, żeby w ogóle sprawdzić czy żyje.
- Dobra, faktycznie, masz rację, ale nie chciałem ci tego zrobić - podszedł do mnie, obejmując w pasie - Przepraszam - pocałował mnie.
- Daj mi spokój - wyrwałam się z uścisku, siadając na łóżku.
- Za często to mówisz - zaśmiał się.
- Za często mnie nie słuchasz - wyciągnęłam telefon.
- Nie bądź zła - zajął miejsce naprzeciw i położył mi dłoń na kolanie. Nawet na niego nie spojrzałam.
- Czyli jak kiedyś wpadnę przez ciebie pod samochód to też będziesz mi mówisz, że nie mam być zła, bo to przez przypadek?
- Taka sytuacja nigdy się nie zdarzy, obiecuje.
- Zobaczymy - mruknęłam.
- Kocham cię, ej, spójrz na mnie - poprosił, przez co z lekką niechęcią to zrobiłam.
- Kogo bierzesz zamiast Beteo w ten weekend? - zmieniłam temat.
- Ciebie - uśmiechnął się - A tak poważnie to Dawid zgodził się go zastąpić. A ty? Co będziesz robić?
- Świetnie się bawić, pijąc alkohol.
- Jedziesz z nami? - spytał szczęśliwy. Od razu zaprzeczyłam.
- Jego kolega chciał żebym przyszła, więc idę z Adrianem - wzruszyłam ramionami - pierwszy raz od dawien dawna będę w sukience.
- Chciałbym cię w tym zobaczyć.
- Ale masz koncert - zaśmiałam się.
- Mam nadzieję, że kiedyś się to uda.
- Nadzieją matką głupich - zażartowałam. Wstałam, jednak szybko wróciłam na swoje miejsce, za sprawą Mateusza.
- Co powiedziałaś? - na jego twarzy malowało się rozbawienie i udawana złość.
- To co słyszałeś Żabko - poklepałam go po policzku.
- Widzimy się po weekendzie, prawda? - krótko mnie pocałował.
- Nie - pokiwałam przecząco głową. Chłopak na chwilę spoważniał, a ja objęłam jego kark, ponownie łącząc nasze usta. Chwycił mnie w pasie i przyciągnął do siebie - Adrian jest na dole - szepnęłam, na chwilę się od niego odrywając.
- Aż tak ci to przeszkadza? - zaczął wkładać mi dłoń pod koszulkę.
- Owszem - odsunęłam się od niego.
- To jedziemy do mnie - wstał i wystawił rękę, czekając aż za nią złapie. Ja natomiast nic takiego nie zrobiłam.
- Do zobaczenia - przybiłam mu piątkę. Odprowadziłam go.
- Może u niego zamieszkaj? - spytał Adrian, gdy Zawistowski zniknął za drzwiami.
- Nie chcesz mnie tutaj? - udawałam oburzenie.
- Spędzasz więcej czasu z nim, albo on u nas siedzi albo ty u niego, więc czemu nie?
- Proponował mi to, ale sama nie wiem...
- Spróbuj, może się uda - uśmiechnął się.
- Jak coś to mnie, mam nadzieję, uratujesz - zażartowałam.
- Masz wszystko na wesele?
- Właśnie! Wychodzę za godzinę, muszę kupić... W sumie wszystko.
Wbiegłam go pokoju, wybierając numer do Ady.
- Pojedziesz ze mną na zakupy za godzinę? - poprosiłam, gdy odebrała.
- No w sumie w porządku.
- Świetnie, napiszę jak już przyjadę!
Wsiadłam do samochodu, przy okazji sprawdzając czy wszystko wzięłam. Po niedługim czasie wraz z czarnowłosą dojechaliśmy do galerii.
- Tak właśnie to po co my tu jesteśmy? - zapytała, przekraczając próg pierwszego ze sklepów.
- Adrian wspominał ci o ślubie Piotrka? - spojrzałam na nią, na co ona przytaknęła - Podobno on chciał, żebym przyszła, a ja nie mam nic.
- To czeka nas sporo godzin wybierania - odrzekła. I tak po prawie trzech godzinach udało nam się kupić wszystko.
- Nigdy więcej - opadłam na krzesło jednej z restauracji, odkładając torby na podłogę.
- Nie było tak źle - zaśmiała się, widząc moją reakcję.
- Jemy coś i wracamy, muszę odpocząć.
Zjedliśmy zamówione jedzienie. Angowska pomogła mi wsadzić torby do bagażnika. Odwiozłam ją pod blok, a sama wróciłam do swojego mieszkania.
- Aż tyle? - przejął ode mnie torby, zanosząc je do pokoju.
- Tylko tyle, ale tam jest wszystko.
- Mam nadzieję, że to "wszystko" przynajmniej będzie ładnie wyglądać - zażartował.
- Oj, jeszcze się zaskoczysz mój drogi.
Po wieczornej rutynie, położyłam się do łóżka i napisałam Zawistowskiemu krótką wiadomość.
Do Mateusz:
Kochany mój mam dla ciebie bardzo ciekawą wiadomość. A teraz żyj w niepewności przez te dwa dni. Dobranoc, kocham Cię! 💗Od Mateusz:
Mów co jest?Do Mateusz:
DOBRANOC.Od Mateusz:
Coraz bardziej tracisz w moich oczach za te akcje, będziesz musiała to naprawićDo Mateusz:
Wszystko jak się zobaczymy 😏Od Mateusz:
I tak to my możemy rozmawiać 🤣Odłożyłam urządzenie. Ułożyłam się wygodnie i po krótkiej chwili zasnęłam.
- Co ty robisz? - zaczęłam się odsuwać, ostatecznie uderzając w ścianę.
- Zobaczysz - dzieliły nas dosłownie milimetry. Starałam się odepchnąć go, jednak nie miałam na tyle siły.
- Jebać te sny - wykrzyczałam mu w twarz.
- Stul pysk - uderzył mnie w policzek - Pobawimy się teraz troszkę inaczej, co?
- Odpierdol się, kurwa - szarpałam się. Nie reagował, a jego ręka wędrowała tam gdzie nie powinna. Czując jego usta na moich, miałam ochotę zwymiotować oraz go zbić.
- Jeśli nie chcesz cierpieć nie stawiaj oporu.
- To i tak nic nie zmieni... - zamknęłam oczy, starając się powstrzymać łzy.
- Po prostu się zamknij i...
I obudziłam się cała w łzach. Przecierałam oczy, szukając telefonu. Wybrałam odpowiedni numer. Po trzecim sygnale zaczęłam wątpić czy odbierze.
- Halo? - usłyszałam jego zaspany głos.
- Mogę przyjechać? - starałam opanować, lecącą z moich oczu, słoną ciecz - Potrzebuję cię...
CZYTASZ
DOBRY CZŁOWIEK || Żabson
FanficJesteś w stanie odpuścić? Rzucić to wszystko w cholerę? Zaufaj mi to nie jest ci do niczego potrzebne - spojrzał na mnie, ja natomiast błądziłam wzrokiem po podłodze - Kurwa Róża, powiedz coś! . . . Zapraszam do czytania.