I. Spotykając się po takim czasie...

9.6K 187 78
                                    

- Idziemy?  - spytał zaniecierpliwiony. Przytaknęłam, po czym ubrałam buty i wyszliśmy.

- Kto tam będzie? - spojrzałam na Adriana, który dotrzymywał mi kroku.

- Paru moich znajomych - oznajmił.

- A jakieś dziewczyny?

- I to nie jedna - uśmiechnął się - Ada, Paula i dwie Magdy.

Po trzydziestu minutach znaleźliśmy się na miejscu. Blondyn zapukał. Chwilę później drzwi otworzyły się, a przede mną stanął Sebastian. Przywitaliśmy się z chłopakiem i weszliśmy do środka. Zapoznałam się z resztą. Jednak, gdy mój wzrok powędrował w stronę wejścia do kuchni, momentalnie stanęłam w miejscu.

- Adrian, mogę cię na chwilę prosić? - nie czekając na jego reakcję, pociągnęłam go za rękę w ustronne miejsce - Co on tu do chuja robi?!

- Ale kto? - był zdezorientowany moim pytaniem.

- Zawistowski, jego mordę rozpoznam nawet po tylu latach. Dobrze wiesz co mi zrobił.

- Dasz radę - chwycił mnie za ramiona - będzie dobrze. Jak coś to ci pomogę.

- Jak coś to więcej tu nie przyjdę - rzuciłam i wróciłam do reszty.

- Coś się stało? - usłyszałam od Ady, gdy zajęłam poprzednie miejsce.

- Nie, nic - zaprzeczyłam momentalnie.

- Róża - do moich uszu dobiegł głos, którego wcale nie chciałam słyszeć - idziesz na blanta?

Poczułam szturchanie w plecy i przytłaczający wzrok wszystkich na sobie. Z powodu presji otoczenia, zmusiłam się do wstania, po czym poszłam za chłopakiem. Znaleźliśmy się w kuchni, gdzie oprócz nas nie było nikogo.

- Nie chce tu być - mruknęłam niewyraźne. Chłopak jednak zignorował to i podał mi odpalony narkotyk. Zaciągnęłam się nim mocno, wypuszczając dym z płuc.

- Spotykając się po takim czasie... - zaczął - skoro tu już jesteśmy udajmy, że to co się zdarzyło nie miało miejsca. Po co ludzie mają wiedzieć?

- Aha, czyli mówisz, że mam zapomnieć o tym jak niszczyłeś mi życie przez tyle lat? - uniosłam się.

- No w sumie to tak, chociaż tutaj - poprosił, po czym wziął bucha.

- Mateusz, nie licz na to. Ciesz się, że w ogóle się do ciebie odzywam.

- Byłem młody i głupi.

- Cały czas taki jesteś. Sam powiedziałeś, że nie będziesz tego żałować.

- Kurwa Róża - westchnął.

- Nie - chciałam go wyminąć i wyjść, jednak szatyn pociągnął mnie za rękę, nagle przytulając. Starałam się wyrwać, jednak nic to nie dawało - kurwa, zostaw mnie! Nie wybaczę ci wszystkiego co mi zrobiłeś. Jesteś śmieciem.

- Uspokój się - odsunął się lekko i spojrzał mi w oczy. Czułam jak zbierają się w nich łzy - Wszystko będzie dobrze - znów wtulił się we mnie. Nie odwzajemniłam gestu, nawet nie miałam siły go odepchnąć.

- To były moje najgorsze lata - usiadłam na krześle - i to ty mi je zepsułeś. Przez ciebie siedziałam zamknięta w pokoju, nie potrafiłam patrzeć na ludzi, a co dopiero wyjść z domu. To jest cud, że w ogóle tu jestem.

- J-ja nie wiedziałem. Przepraszam.

- Skąd mogłeś wiedzieć... - schowałam twarz w dłoniach - co mi z twoich przeprosin skoro nie odbudują one mojej psychiki. Nie jesteś w stanie nic naprawić. Nie odzywaj się już do mnie. Najlepiej trzymaj się z daleka.

- Zanim wyjdziesz, wiedz, że będę się starał. To co zrobiłem było okropne, ale...

Nie dałam mu dokończyć, ponieważ wyszłam z pokoju. Ponownie wzrok wszystkich skupił się na mnie, a zaraz potem na Zawistowskim, który wyszedł za mną. Podeszłam do Adriana, wymuszając uśmiech. Lekko zdenerwowana usiadłam pomiędzy Sebastianem a Borysem.

- Coś nie tak? - zostałam zapytana przez Czekaja.

- Wszystko - westchnęłam. Blondyn podał mi szklankę z drinkiem.

- Na zdrowie - uśmiechnął się w moją stronę, a ja podziękowałam. Spędziliśmy tak dłuższy czas, bardzo dobrze nam sie rozmawiało - idę do toalety.

Przybylski poinformował mnie, gdzie znajduje się pomieszczenie, po czym udałam się w jego stronę. Załatwiałam swoje potrzeby i stanęłam przed lustrem. Nie chciałam tam wracać, jednak nie miałam innego wyboru. Wychodząc z łazienki uderzyłam w coś, a raczej w kogoś.

- Przepraszam - powiedziałam na tyle cicho by chłopak mnie usłyszał. Podnosząc wzrok, ujrzałam Mateusza.

- Wybaczam - lekko się zaśmiał - to takie trudne?

- Dla mnie tak - wzruszyłam ramionami.

- Nawet jak zrobię tak? - zanim zdążyłam powiedzieć cokolwiek, poczułam jego usta na moich. Od razu się odsunęłam.

- Po pierwsze jesteś już pijany.

- Wcale nie - powiedział dość pewnie. Dało mi to do zrozumienia, że nie jest mocno wstawiony.

- Po drugie tak tego nie załatwisz - dokończyłam. Szatyn objął mnie ramieniem i chcąc, nie chcąc wróciłam z nim do towarzystwa. Szybko jednak oderwałam się od niego, by zająć wcześniejsze miejsce. Alkohol dał się we znaki przez co przed moimi oczami, znalazły się sytuacje z Zawistowskim. Momentalnie na twarzy poczułam łzy, które starałam się ukryć.

- Chcę już wracać - odezwałam się.

- Nie dam rady odprowadzić cię teraz do domu - oznajmił Adrian.

- Połoński do chuja - wstałam, zaczęłam wycierać słoną ciecz z moich policzków - dobra, wracam sama.

- Odprowadzę cię - głos zabrał Mateusz.

- Nie - odpowiedziałam krótko po czym wyszłam.

~~~~~

Koniec rodziału pierwszego. Dajcie znać jak się podobał! Jeśli macie jakieś uwagi dotyczące tej części lub propozycję, dajcie znać, chętnie poczytam! 😊
Do zobaczenia!!!

DOBRY CZŁOWIEK || ŻabsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz