Wzięłam z biurka świstek i wyszliśmy z mieszkania. Szybko znaleźliśmy się pod blokiem Mateusza.
- Zaczekam tutaj - zaproponowałam - ale proszę cię, pospiesz się.
Po prawie dwudziestu minutach chłopak wrócił, więc pojechaliśmy do apteki. Weszliśmy do niewielkiego budynku, podchodząc do ekspedientki.
- Dzień dobry - przywitała nas z uśmiechem - w czym mogę pomóc?
- Poproszę to - przekazałam jej kartkę. Kobieta spojrzała na nią, a następnie na mnie. Chwilę później podała mi pudełko odpowiednich leków.
- Teraz ja cię gdzieś zawiozę - odezwał się Zawistowski, gdy już wyszliśmy.
- Daj spokój - mruknęłam - jedziemy jeszcze po wodę i wracam do domu.
- No chodź, będzie fajnie - starał się mnie przekonać.
- Mateusz, źle się czuję. Innym razem - chwyciłam za klamkę, a chłopak odciągnął mnie od pojazdu.
- Skoro źle się czujesz to ja prowadzę - wyciągnął w moją stronę dłoń, czekając aż podam mu klucze.
- To jest mój samochód, więc nie chce by ktokolwiek, oprócz mnie, go prowadził - założyłam ręce na piersi.
- Czyli wolisz spowodować wypadek niż wrócić bezpiecznie do domu? - schylił się, patrząc mi w oczy. Głośno westchnęłam i oddałam mu przedmiot. Z niechęcią wsiadłam, przyglądając się uważnie szatynowi. Zanim wróciliśmy do mnie, wstąpiliśmy do niewielkiego sklepu. Każde z nas kupiło co potrzebowało.
- Nie mam kluczy - oznajmiłam, po raz kolejny przeszukując spodnie.
- Kieszenie - rzucił, zapatrzony w telefon.
- Przecież szuk... - nie dokończyłam, gdyż poczułam w bluzie, szukany kawałek metalu. Otworzyłam drzwi i weszliśmy do środka.
- Chcesz coś do jedzenia? - spytał, ściągając buty.
- Możesz już iść, poradzę sobie - stwierdziłam, ruszając w stronę kuchni.
- Mówiłaś, że źle się czujesz. Odpocznij - zasugerował.
- Mówiłam też, że sobie poradzę. Tego chyba już nie uwzględniłeś?
- Jajecznica czy... - zignorował moją wypowiedź. Stał przy lodówce, analizując jej zawartość - a może coś zamówimy.
Zamknął ją i wyciągnął telefon. Przewróciłam oczami. Po drodze wzięłam jedną z butelek wody oraz tabletki, następnie przekraczając próg pokoju. Odłożyłam wszystko na szafkę obok łóżka. Podeszłam do szafy, wyciągając z niej koszulkę z krótkim rękawem. Zdjęłam bluzę, rzucając ją na łóżko. Kiedy usłyszałam otwieranie drzwi, szybko założyłam t-shirt.
- Puka się - powiedziałam. Odwróciłam się w jego stronę, marszcząc brwi.
- Chętnie bym to zrobił, ale jedzenie wystygnie - podszedł, obejmując moje biodra.
- Jesteś okropny - zaśmiałam się.
- Ale twój - pocałował mnie, co odwzajemniłam.
- Jedzenie wystygnie - powtórzyłam jego słowa szpetem, uprzednio odrywając się od niego. Wróciliśmy do salonu, gdzie Mateusz zostawił zamówienie. Zjedliśmy wszystko, po czym położyłam się na jego kolanach. Jednak nie na długo.
- Siadaj - chłopak zerwał się jak poparzony. Zrobiłam co kazał, a on po chwili wrócił ze sporą ilość ręcznika papierowego - przyłóż to do nosa i głowa w dół.
- Co jest? - spytałam, wlepiając wzrok w podłogę.
- Krew ci leci - usiadł ostrożnie obok mnie, przytulając lekko.
- To nic takiego, ale dziękuję.
Odsunęłam materiał od nosa i musnęłam jego policzek.
- Kocham Cię, wiesz? - tym razem objął mnie mocniej niż chwilę temu.
- Wiem Mateusz, wiem - uśmiechnęłam się - to co teraz robimy?
- Ty idź odpocznij - zaproponował.
- Pójdę pod prysznic - wstałam. Po kąpieli położyłam się na łóżku, gdzie leżał już szatyn.
- Jak się czujesz? - usłyszałam.
- Jest lepiej jednakże lekko boli mnie głowa - wtuliłam się w chłopaka.
- Spójrz na mnie - poprosił, co zrobiłam - na pewno?
- Tak, już możesz być spokojny.
- Wzięłaś tabletki? - uniósł jedną brew. Usiadłam i wzięłam dwie. Popiłam wodą, wracając do poprzedniej pozycji. Mateusz patrzył się na mnie przez chwilę, po czym wpił się w moje usta. Przełożyłam swoje ręce na jego twarz, za to on swoje na moje pośladki.
- Adrian zaraz może wrócić - odsunęłam się od niego.
- Przeprowadź się do mnie - rzucił.
- C-co? - uniosłam brwi.
- To co słyszałaś. Będziemy mieć całe mieszkanie dla siebie.
- Zaskoczyłeś mnie, ale na pewno to przemyśle.
- To teraz tu wracaj - nasze usta po raz kolejny się spotkały. Tym razem przeszkodził nam dźwięk powiadomienia.
- Mateusz - starałam się coś powiedzieć, jednak chłopak nie dawał za wygraną.
- Późnej sprawdzisz - westchnął.
- To może być coś ważnego, daj mi pięć sekund - udało mi się go przekonać. Chwyciłam telefon patrząc na ekran.
Od Bejbi 🖕🏾:
Sprawy się przeciągnęły, będę jutro- Kto pisał? - od razu odwróciłam się w stronę Zawistowskiego.
- Adrian, będzie jutro - przekazałam. Od razu na jego twarzy zagościł uśmiech.
- Czyli mówisz, że mamy całą noc dla siebie? - ściągnął koszulkę.
- Mówię tylko, że Adrian będzie jutro - wzruszyłam ramionami. Pociągnął mnie, a po chwili jego usta znalazły się na moich. Usiadłam na nim okrakiem. Nagle poczułam dłonie pod koszulką. Ja natomiast zaczęłam ściągnąć jego spodnie. Jedna z jego rąk obejmowała moje biodro natomiast druga znalazła się pod dolną częścią bielizny. Z moich ust wydobyło się ciche jęknięcie. Przygryzłam jego wargę i pozwoliłam mu na to by mną owładnął. Szatyn szybko pozbył się bokserek, po czym wszedł we mnie. Wbiłam paznokcie w jego ciało. Gdy oboje doszliśmy, opadłam na łóżko.
- Ja jak cię kurewsko kocham - pocałował mnie.
~~~~
Po raz pierwszy pisałam tego typu scenę, także przepraszam (🤣)
CZYTASZ
DOBRY CZŁOWIEK || Żabson
FanfictionJesteś w stanie odpuścić? Rzucić to wszystko w cholerę? Zaufaj mi to nie jest ci do niczego potrzebne - spojrzał na mnie, ja natomiast błądziłam wzrokiem po podłodze - Kurwa Róża, powiedz coś! . . . Zapraszam do czytania.