27. Co za skurwiel

1.5K 59 2
                                    

- Zostaw ją - wstał.

- Obrońcą jesteś czy jaki chuj? - zrobił to co blondyn.

- Nie będziesz z nią nic robił dopóki ona na to nie pozwoli.

- Nikt nie powiedział, że na to nie pozwala, prawda kochana? - pociągnął mnie za rękę, przez co zmuszona byłam postawić się na nogi.

- Nie - chciałam odejść, jednak zostałam zatrzymana. Chłopak mocno mnie do siebie przycisnął.

- Odpierdol się od niej - podszedł do nas i popchnął go do tyłu, dzięki czemu udało mi się uwolnić.

- Nie będziesz mi mówić co mam robić - powtórzył czyn Adriana.

- A ty nie będziesz się do niej dobierać! - zaczęli się przepychać. Nikt, oprócz mnie, nie reagował, dopóki nie doszło do rękoczynów. Pomiędzy nimi wbił pan młody. W końcu udało mi się odciągnąć blondyna.

- Jeśli to cokolwiek da to się z nim prześpię! - powiedziałam, gdy byłam już na osobności z Połońskim.

- Żartujesz sobie? - widać było, że adrenalina jeszcze z niego nie zeszła - Co z Mateuszem?!

- Tak Adrian, żartuje - zaśmiałam się - usiądź i się uspokój, a ja zaraz wrócę.

Zrobił to co kazałam, a ja udałam się do tamtej dwójki.

- Piotrek, mogę cię na chwilę prosić?

Chłopak popatrzył na mnie, zgadzając się. Odeszłyśmy gdzieś na bok, po czym zaczęłam:

- Bardzo fajne wesele, całkiem dobrze się bawiliśmy, ale lepiej będzie jak wrócimy.

- Na pewno? Może dałoby się coś zrobić, żebyście zostali?

- Wybacz, ale raczej to niemożliwe. Dzięki, że w ogóle mogliśmy przyjść. Jeszcze raz wszystkiego najlepszego i do zobaczenia - uśmiechnęłam się lekko.

- Adrian! - podeszłam do niego, a ten podniósł wzrok - idziemy.

Wzięłam torebkę i bez czekania na jego reakcje, udałam się do wyjścia. Na zewnątrz było już ciemno.

- Poczekaj! - wolał za mną Adrian.

- Nie denerwuj mnie! - usiadłam na przystanku. Wybrałam numer do Ady z nadzieją, że jeszcze nie śpi. Inne opcje odpadały, gdyż większość naszych znajomych była w rozjeździe, a żadne z nas też nie miało pieniędzy na taksówkę.

- Aduś, sprawa jest, jesteś w stanie po nas przyjechać?

- Już skończyliście się bawić? - spytała zaskoczona.

- Tak, ale to dłuższa historia.

- W takim razie będę za piętnaście minut.

- Czekamy, dzięki wielkie - powiedziałam, po czym się rozłączyłam.

- Ada przyjedzie - rzuciłam obojętnie.

- Dlaczego w ogóle jesteś zła? Powinnaś mi dziękować, że obroniłem cię przed nim! - mówił z wyrzutem.

- Dzięki, że mnie obroniłeś, ale nie musiałeś się z nim kurwa bić! - krzyknęłam.

- Ta, miałem to tak zostawić, pewne! Myślisz, że twój kochany Mateuszek zrobił by coś innego?!

- Myślałam, że masz więcej oleju w głowie, ale się myliłam...

Wkrótce przyjechała czarnowłosa. Wsiedliśmy do samochodu, witając się z dziewczyną.

- Wszczął bójkę? - jedno spojrzenie na niego i jakby już wszystko wiedziała.

- Ta - odparłam.

- O co tym razem? - zawróciła.

- Jakiś typek zaczął się do mnie dobierać, a ten od razu z łapami na niego.

- To źle, że cię bronił? - zmarszczyła brwi.

- Nie mówię, że źle tylko... Oni prawie się tam pozabijali. Jakby wciąż nikt nie reagował na początku, wtedy skończyło by się to gorzej.

- A więc po prostu chodzi o to, że nie chciałaś by komuś się coś stało większego? - podsumowała.

- Można tak powiedzieć.

Podjechaliśmy pod blok. Jeszcze raz podziękowała Adzie i wróciliśmy do mieszkania.

- Mam to wszystko już gdzieś. A teraz mi pomóż - podnosiłam włosy, a blondyn rozpiął mi sukienkę. Weszłam do pokoju, gdzie wzięłam potrzebne rzeczy i udałam się do łazienki. Zdjęłam ubrania oraz zmyłam makijaż. Prysznic zajął mi dosłownie parę minut. Ubrałam piżamę, następnie wracając do łóżka. Wzięłam dwie tabletki, przepijając wodą. Przykryłam się kołdrą, po czym zasnęłam.

- No nie złość się już - podszedł do mnie. Chciał mnie przytulić, jednak ja odsunęłam się kilka kroków.

- Najpierw przypomnij sobie co odwaliłeś chwilę temu, a potem możemy porozmawiać - mówiłam z powagą.

- Oj już nie wyolbrzymiaj to nic takiego.

- Nic takiego? Jasne kurwa, jeszcze powiedz, że słoń to żyrafa.

- Skarbie...

- Nie mów już tak do mnie, najlepiej to w ogóle się do mnie nie odzywaj - starłam pojedyncze łzy, cieknące mi po policzku. Odwróciłam się, chcąc wyjść, jednak poczułam się chłopak przytula mnie od tyłu. Udało wyrwać mi się z uścisku. Otworzyłam drzwi i wyszłam.

Chwyciłam telefon. Nie było nawet południa. Odebrałam połączenie, które nagle wyświetliło mi się na ekranie.

- Co tam słychać? Jak się bawiłaś? - usłyszałam.

- Zależy o który moment pytasz. Bo z początku było super, potem jakiś facet zaczął mnie obmacywać i Adrian się z nim pobił, a potem już wyszliśmy. Ale ogólnie to u mnie dobrze.

- Co za skurwiel - syknął - Wracam jutro, a to chyba oznacza w końcu twoją niespodziankę.

- Oczywiście Mateuszku. Zrób kolejny niepowtarzalny koncert. Kocham Cię.

- Ja ciebie też, do jutra.

- Pa - rzuciłam i usłyszałam dźwięk zakończenia rozmowy.

- Wciąż jesteś na mnie zła? - od razu mój wzrok powędrował na drzwi, w których znalazł się Adrian.

- Możemy już o tym nie rozmawiać? - poprosiłam - Bardziej chce, żebyś pomógł mi się spakować.

- Czyli się wyprowadzasz?

- Nie bez powodu chce, żebyś mi pomógł. Z resztą sam to proponowałeś.

Rozmowa ciągnęła się niedługą chwilę, ponieważ potem wzięliśmy się do pracy. Po niecałej godzinie wszystko było już skończone.

~~~
Dziś jeden, jutro oraz w piątek. Tylko w tym tygodniu takie zmiany ze względu na mój egzamin. Do zobaczenia.

DOBRY CZŁOWIEK || ŻabsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz