The dreams in which I'm dying
Are the best I've ever had.White przez całą drogę milczała, zapewne wybierała sobie kolor swojej trumny i pasujące do niej dodatki w końcu w piątek wszyscy zginiemy.
Prychnęłam, co zwróciło jej uwagę - Chcesz coś powiedzieć, Prince?
Zmarszczyłam brwi i zirytowana burknęłam- Czy chcę coś powiedzieć? Mam mnóstwo pytań a zacznę od tego dlaczego teraz zamiast przeszukiwać nasze dormitorium to ty użalasz się nad sobą. Myślałam, że chcesz pomóc Gin.
- Jej się już nie da pomóc, nie widzisz tego? - odpowiedziała oschle - zaprzepaściła tą szansę gubiąc ten pieprzony dziennik, kto jej co w ogóle pozwolił dotykać!
- Uspokuj się, nerwy w niczym nam nie pomogą.
- Dobre sobie - prychnęła ciemnowłosa - Mam być spokojna kiedy moje życie...
- Nie tylko twoje! - warknęłam, nie mogąc dłużej jej słuchać - moje też jest zagrożone, nas wszystkich, więc się zamknij i wracamy do zamku bo mam dziwne wrażenie, że dziennik jest nadal w dormitorium.
- Skąd to niby wiesz? - uniosła brew, ale było w tym mniej wyniosłości co zwykle - mrówki ci to powiedziały?
Przewróciłam oczami i ścięłam pięści z całych sił, starając się opanować rosnącą we mnie złość.
Przez resztę drogi dziewczyna nie odezwała się więcej, zajęta była przyglądaniem się wszystkim i wszystkiemu. Dopiero gdy weszliśmy na teren Hogwartu dziewczyna odezwała się, ale wyjątkowo cicho i niepewnie, co było czymś niespodziewanym u Sky White.
- Myślisz, że naprawdę to zrobi? - zapytała, nie patrząc na mnie, tylko na dom Hagrida, gdzie paliło się światło.
- Nie wiem, White - wzruszyłam ramionami - ale nawet jeśli, on jest sam - posłałam jej delikatny uśmiech - nas jest więcej, no i mamy Pottera - dodałam, na przewróciła oczami - każdy chciałby mieć w drużynie Wybrańca.
Wybuchła śmiechem a ja chcąc, nie chcąc dołączyłam do niej i śmiejąc się udałyśmy się do Pokoju Wspólnego Gryffindoru, gdzie miałyśmy nadzieję spotkać Ginny.
- Co zrobimy, gdy jej tam nie będzie? - zapytałam, ale otrzymałam tylko wzruszenie ramion - chyba nie chcesz...- zaczęłam, ale widząc jej minę westchnęłam- nie możemy, tak się nie robi!
- Kraść też się nie kradnie a mimo to zabrała dziennik - odpowiedziała w zamian dziewczyna.
Nie wiedząc co mam powiedzieć, zamilkłam i udałam się za nią do Pokoju Wspólnego. Gdy weszliśmy do środka od razu w oczy rzuciła się nam ruda czupryna, ale nie należała ona do Ginny tylko do jej brata Rona, który wraz z Nevillem grał w szachy.
- Nie widzę jej - oznajmiła ciemnowłosa, nadal mierząc pokój wspólny uważnym spojrzeniem - ale to lepiej dla nas.
- Nie, nawet o tym nie myśl - mruknęłam, ale dziewczyna zignorowała mnie i ruszyła w stronę dormitorium - Gin, obyś tam była - szepnęłam i ruszyłam za nią.
W środku niestety nie było Ginny, była za to Sky, która rozgościła się na jej łóżku z szpatułką Ginny z której wyciągała jej skarby.
- Nie wierzę, oddaj ją - podeszłam do niej i chwyciłam za szkatułkę, którą dziewczyna trzymała i pociągnęłam do siebie, ale Sky nie odpuściła i zaczęła ciągnąć w swoją - przestań...
Nie zdążyłam skończyć słowa ponieważ szkatułka spadła na ziemię i roztrzaskała się o zimne kafelki, ale nie to zwróciło moją uwagę a znajdujący się w tam dziennik.
- Wiedziałam! - krzyknęła uratowana White i uścisnęła mnie mocno - widzisz wiedziałam, że ona go ma.
Ja nadal w szoku stałam nad rozbitą szkatułką.
- Nie martw, się tym - powiedziała lekko ciemnowłosa i wyjęła różdżkę - Reparo! - krzyknęła a z różdżki wyleciała smuga niebieskiego światła.
Fragmenty szkatułki zaczęły się ze sobą łączyć, aby po chwili przed nami stanęła biało-złota szkatułka, którą Sky szybko chwyciła i schowała pod łóżko Ginny, gdy obok wejścia usłyszałyśmy głosy a po chwili do środka weszła Ginny z Lovegood.
- Hej... - powiedziała, przyglądając się nam podejrzliwie - nie wiedziałam, że się przyjaźnicie.
White przewróciła oczami na słowa dziewczyny, podnosząc się z mojego łóżka - Chyba zapomniałaś o bardzo ważnej rzeczy, Weasley - rzuciła chłodno - ja też tu mieszkam i to od jakiś kilku lat.
Uśmiechnęłam się mimowolnie widząc reakcje Ginny, gdy z czerwonymi policzkami i potulnym spojrzeniem próbowała przeprosić White.
- I tak się postępuje z Weasley'ami - oznajmiła - inaczej nie dadzą ci żyć, zapamiętaj moje słowa.
Uniosłam brew - Nie są tacy źli, po prostu tęsknisz za Lilly i każdy ci przeszkadza. Kiedyś...
Nagle coś w dziewczynie się zmieniło a jej oczy spochmurniały i ciskały gromy w moją stronę.
- Nie waż się nic o niej mówić, nic nie wiesz - rzuciła we mnie dziennikiem, który wyciągnęła z torby - pilnuj go, jeśli go zgubisz to cię zabije.
Dziewczyna wyszła z dormitorium w tylko sobie znanym kierunku a ja zostałam sama ze starym dziennikiem śmierdzącym wilgocią i pustką w głowie. Spojrzałam na leżący na moich nogach notatnik i westchnęłam ciężko dokładnie go oglądając.
- Nic szczególnego - mruknęłam do siebie i spojrzałam na tył dziennika, przejeżdżając palcem przez złote litery - Tom Marvolo Riddle, pewnie należał do twojego ojca. Dlatego tak ci na nim zależy - otworzyłam pierwszą stronę lepszą stronę i zszokowana zaczęłam czytać - Catherine oczekiwała, że będę jej najlepszym przyjacielem, więc byłem i z trudem wysłuchiwałem tego jak biednym i niekochanym dzieckiem jest. O tym jak w sierocińcu nikt jej nie rozumie, o tym jak to musi nosić używane szaty - oderwałam się na chwilę, aby zobaczyć łzę na stronie dziennika i zrozumiałam, że jest ona moja i od dłuższej chwili zalewam się łzami, nie mogąc czytać dłużej, przewróciłam stronę dalej - Catherine przestaję mi ufać a bez jej pomocy nie uda mi się opuścić tego przeklętego dziennika. - następna strona wcale nie różniła się od poprzednich - Biedna, mała, naiwna Catherine. Ciągle mówi o swojej przyjaciółce, której energię wchłonąłem ostatnio. Och, ciekawe co by zrobiła, gdyby o tym wiedziała? Znów spróbowała uciec? Możliwe, to do niej podobne.
Catherine...
Mała Szlama...
Jakie to słabe, jakie to smutne, jakie samotne.
Nie mogąc się dłużej powstrzymać wybuchnęłam głośnym, niepochamowanym płaczem, dziennik rzuciłam w kąt łóżka i wtuliłam się w poduszkę, cicho mamrotając.- To nie o mnie, nie o mnie...
ESTÁS LEYENDO
Diamond Heart | tom riddle
FanfictionTo była ważna lekcja dla Catherine. Lekcja, której nigdy nie zapomniała: nigdy nie polegaj na innych gdy chodzi o twoje szczęście. Jeśli ktoś mógł ci coś dać, mógł też to łatwo odebrać.