Byli kwintesencją przyciągających się przeciwności
Minął tydzień. Całe siedem dni, które Catherine spędziła w swoim małym pokoju w Riddle Manor. Jedzenie dostarczał jej do pokoju Gburek, negatywnie nastawiony do niej skrzat domowy. Wszystkie dni zlewały się w jeden, wyglądając tak samo. Jednak dzisiejszy poranek miał odbiegać od rutyny Catherine.
Z samego rana w drzwiach pokoju nastoletniej czarownicy pojawił się Tom Riddle. Ubrany był w białą, idealnie dopasowaną koszulę,czarne spodnie i buty. Wzrok jego zimnych, czekoladowych oczu skierowany był na siedzącą na parapecie Catherine.
- Gburek doniósł mi, że odmawiasz zejścia na dół.
Prince w odpowiedzi wywróciła oczami i wróciła do czytania książki, którą znalazła na jednej ze starych półek. Nie zwracając uwagi na zbliżającego się do niej Toma, powoli przewracała kolejne strony grubego tomiszcza. Przerwało jej dopiero wyrwanie książki z jej drobnych rąk. Oburzona uniosła głowę i spojrzała w ciemnobrązowe, ciskające w nią gromy oczy Toma.
- Co ty wyprawiasz? - syknęła, zirytowana jego zachowaniem - myślisz, że możesz tu sobie ot tak przychodzić i rzucać czym popadnie? - warknęła, wstawając z parapetu i stając z chłopakiem twarzą w twarz - nie jesteś pieprzonym panem świata, uświadom to sobie w końcu.
Z ust chłopaka wydostał się okrutny śmiech - I będzie mnie o tym pouczać ktoś taki jak ty? - zakpił.
- Tak, ponieważ inni są zbyt przerażeni by ci to powiedzieć
- A ty, której życie mam w swoich rękach w ogóle nie się mnie nie obawia?
Catherine wzruszyła ramionami - Dawno temu przestałam się Ciebie bać. Gdybyś chciał mnie zabić tkwiłabym teraz w lochach - na twarzy czarownicy pojawił się pewny siebie uśmiech - mimo wszystko jestem tutaj i nadal żyje.
W mgnieniu oka ręka Czarnego Pana zacisnęła się na szyi nastolatki w brutalny sposób odcinając ją od zasobów powietrza. Plecy dziewczyny uderzyły w zimną ścianę oszałamiając ją na kilka sekund. Nie minęła chwila a ręka Voldemorta, która odcinała Catherine dopływ powietrza znalazła się w jej włosach, mocno za nie szarpiąc.
- Skoro narzekasz na to w jaki sposób Cię traktuję - wysyczał mężczyzna wprost do jej ucha - to dzisiejszą noc spędzisz w lochu, może tam wróci ci zdrowy rozsądek.
- Możesz od razu mnie zabić, ponieważ moje zdanie o tobie nigdy się nie zmieni, Tom.
Mężczyzna nie odpowiedział, w milczeniu wypchnął nastolatkę z pokoju na słabo oświetlony korytarz. W oka mgnieniu znalazł się przy nich jeden ze strażników ; średniego wzrostu, tęgi mężczyzna z długą, rudą do pasa brodą o jasnozielonych oczach i rudymi włosami, które delikatnie kręciły się na końcach. Ukłonił się swojemu panu i bez słowa czekał na jego rozkaz z wzrokiem wbitym w ziemię.
- Boyle, zabierz ją do lochów - ogłosił lodowatym tonem Riddle, popychając Prince w stronę stojącego przed nimi strażnika - i zadbaj, aby zapamiętała na długo pobyt w naszych lochach - i powiedziawszy to, oddalił się, ani razu nie odwracając w stronę Catherine, której serce biło jak szalone ze strachu.
Droga do lochów upłynęła Catherine zbyt szybko. Kiedy przekroczyła próg ponurego lochu poczuła jak zawartość żołądka w zawrotnym tempie uniosła się, na widok rozczłonkowanego ciała chłopca, które znajdowało się w jednej z cel. Jego zaschnięta, ciemnoczerwona krew pokrywała każdą ze ścian małeg, obskurnego pomieszczenia, w którym znajdował się wysoki mężczyzna, którego Catherine od razu rozpoznała. Fenrir Greyback. Po plecach czarownicy przeszły dreszcze na widok wilkołaka, który w ustach miał resztki tego co zostało z dziecka. Oczy mężczyzny błyszczały dziko, kiedy spojrzał na idąca ze strażnikiem Prince.
- W końcu świeża krew - rzucił w ich stronę, wypluwając fragment niebieskiego materiału z ust - dawaj mi ją tutaj!
Strażnik zignorował jego słowa popychając Prince dalej w stronę ostatniej celi. Nie było tam nikogo, żadnej żywej duszy z którą Catherine mogłaby porozmawiać. Boyle wypchnął ją do zimnej celi, w której jedynym źródłem światła było małe okienko. Catherine usiadła na brudnym, zawszonym materacu, który miał być od dzisiaj łóżkiem. Nie przejmując się przeraźliwym chłodem panującym w lochach usiadła na materacu, przytulając się do swoich nóg, aby się ogrzać i tak zasnęła. Nie zwracając uwagi na ból pleców.
Prince spędziła w obskurnej celi prawie tydzień. Z dnia na dzień stan dziewczyny pogarszał się coraz bardziej przez zapalenie płuc, na które zachorowała w wyniku panującego w lochach chłodu i mokrego materacu na którym musiała spać.
Dzisiejszego poranka nastolatkę obudził dźwięk przekręcanego klucza w starym zamku celi. Catherine wpadła w niemałe osłupienie, kiedy w progu stanął nikt inny jak Tom Riddle. Mężczyzna przez którego tu tkwiła. Z twarzy czarnoksiężnika nie dało się wyczytać nic a jego oczy jak zwykle były zimne.
- Zabierzcie ją do moich komnat - odezwał się tonem nieznoszącym sprzeciwu a głos jego wydawał się dziwnie odległy dla Catherine.
Nie zwracając na to co mówił do niej Riddle, poddała się ogarniającej ją z każdej strony ciemności, która z czułością kołysała ją do snu.
ESTÁS LEYENDO
Diamond Heart | tom riddle
FanfictionTo była ważna lekcja dla Catherine. Lekcja, której nigdy nie zapomniała: nigdy nie polegaj na innych gdy chodzi o twoje szczęście. Jeśli ktoś mógł ci coś dać, mógł też to łatwo odebrać.