Nie tylko ciemność przywołuje mrok. Światło dzienne też ma swoją formę piekła.
- Komnata Tajemnic - powiedziałam cicho do siebie.
Stałam na środku ogromnej komnaty, która wypełniona była dziwną zielonkawą poświatą. Wysokie kamienne kolumny, ozdobione były splecionymi ze sobą wężami, wspierały sklepienie ginące w mroku pomieszczenia i rzucając długie czarne cienie na komnatę.
Niepewnie zaczęłam iść przed siebie, każdy ostrożny krok rozbrzmiewał głośnym echem od pogrążonych w mroku ścian. Puste oczy kamiennych węży zdawały się śledzić każdy mój ruch, co było przerażające, szczególnie, że kilka razy byłam pewna, że oko jednego z wielu znajdujących się tutaj gadów poruszyło się. Kiedy dotarłam do ostatniej pary kolumn, zobaczyłam ogromny posąg. Musiałam odchylić głowę, żeby dokładnie się mu przyjrzeć, ponieważ był tak wysoki jak sama komnata. Dopiero po chwili zauważyłam, że pomiędzy stopami mężczyzny ktoś stoi. Podeszłam nieco bliżej, aby dokładnie się przyjrzeć, ale postać ruszyła przed siebie i zniknęła za jedną z kolumn. Nie czekając dłużej ruszyłam za ubranym w szaty Domu Węża nieznajomym, ale straciłam go z oczu przy wielkim, przerażającym posągu węża, który był dla mnie dziwnie znajomy. Podeszłam przyglądając się dokładniej wężowi i aż podskoczyłam, gdy usłyszałam kroki za sobą, które rozbrzmiewały głośnym echem od ścian przerażającego pomieszczenia.
- Kim jesteś?! - zawołałam, nie widząc nikogo przed sobą, poczułam gęsią skórkę, gdy mój wzrok spotkał się ze wzrokiem chłopaka ubranego w szaty Domu Węża, którego niedawno goniłam - kim jesteś? - zapytałam ponownie, ale tym razem niepewnie, czując na sobie jego przeszywający wzrok.
- Nie udawaj, Prince - odezwał się wysoki, czarnowłosy chłopak, opierając się o najbliższą kolumnę.
Przyjrzałam się dokładnie przystojnej twarzy chłopaka przede mną i osłupiałam, gdy zorientowałam się z kim rozmawiam.
- Riddle - wymamrotałam pod nosem, ale chłopak musiał mnie usłyszeć, ponieważ uśmiechnął się lekko i ruszył w moją stronę a moją uwagę przykuło to jak dziwnie zamazane były kontury jego sylwetki - co ci się stało?
Ciemnooki uniósł lewą brew na moje pytanie, chwilę się nie odzywając, jakby dokładnie rozmyślał to co miał mi odpowiedzieć.
- Jestem wspomnieniem, zapomniałaś? - przyglądał mi się uważnie a ja pomyślałam, że przez chwilę wziął mnie za idiotkę. Przecież Riddle nie jest żadnym wspomnieniem, co się tu dzieje?
- Nie wiem o co ci chodzi, ale to nie jest zabawne - wymamrotałam, czując coraz większy ból głowy - jeśli to kara przez to, że przeczytałam twój głupi dziennik to ją przyjmuję, ale niech się to wszystko już skończy, chcę już wrócić.
- Uderzyłaś się w głowę czy całkiem zgłupiałaś, co akurat by mnie nie zdziwiło - prychnął, patrząc na mnie podejrzliwie - a może znów kombinujesz coś z Salazarem? Chyba pora przewiesić go gdzieś indziej - powiedział i odwrócił się ode mnie i skierował się w tylko sobie znanym kierunku.
- Nawet nie wiem o kim mówisz - chłopak stanął w miejscu, jak rażony piorunem a ja patrzyłam na niego niewzruszona, ale w głębi siebie czułam się trochę zagubiona. Naprawdę nie wiedziałam co tu robię i o czym mówił chłopak - znalazłam się tu pewnie przez zaklęcie, które rzuciła na mnie Ginny. To wszystko jej wina.
Chłopak odwrócił się i skierował w moją stronę - o czym ty bredzisz? - spojrzał na mnie jakby wyrosła mi druga głowa - może naprawdę coś z tobą nie tak - mruknął a ja westchnęłam ciężko.
- Proszę, wysłuchaj mnie - błagałam go, ale ten nie słuchał mnie, posłał mi spojrzenie, które jasno dało mi do zrozumienia, że chłopak już zakończył rozmowę.
- Chodź, nie mam zamiaru, znów cię szukać po całej komnacie.
Nie zamierzając się z nim kłócić ruszyłam za nim w nieznanym mi kierunku, chłopak nie odezwał się do mnie przez całą drogę, aż dotarliśmy do mniejszej komnaty, która była mi również znajoma a po zachowaniu chłopaka, domyśliłam się, że musiałam tutaj przebywać wcześniej a to co naopowiadał mi na cmentarzu Riddle z moich czasów to tylko stek bzdur wymyślony na poczekaniu.
- Wreszcie jesteście - odezwał się znikąd głos a ja zmarszczyłam brwi nie widząc nikogo, dopiero po chwili zauważyłam obraz samego Slytherina, który uważnie mi się przyglądał - Wszystko w porządku, dziecko?
- J-ja... - zająknęłam się, patrząc na obraz i bawiąc się rękawem swojej koszulki - chyba tak.
(***)
Minęło kilka dni a ja utknęłam w Komnacie Tajemnic z młodym Tomem Riddle'em i portretem Slytherina, który w przeciwieństwie do Riddle'a rozmawiał ze mną. Co w miarę pozwalało mi się przyzwyczaić do tej popieprzonej sytuacji. Z jednej strony cieszyłam się, że nie trafiłam do gorszego miejsca, gdzie znów zostałabym zaatakowana przez Sky i Lilly, na samo wspomnienie dostawałam dreszczy.
- Riddle znów zniknął - oznajmiłam pewnego ranka Salowi, który pojawił się w świetnym humorze, ale jego uśmiech zniknął widząc moją minę.
- Proszę cię, dziecko - zaczął z ciężkim westchnieniem - nie mieszaj się w coś o czym nie chcesz wiedzieć.
Posłałam mu podejrzliwe spojrzenie na co westchnął - Nie mogę ci nic powiedzieć, Catherine. Obiecałem.
Przewróciłam oczami i znów zajęłam swoje stałe miejsce na ciemnozielonej kanapie - Przynajmniej obiecaj mi, że wróci z tego cały i zdrowy - posłałam mu pełne obaw spojrzenie.
- Zapomniałaś, że jest wspomnieniem?
- Kiedyś przestanie nim być, Sal - mruknęłam pod nosem - a wtedy to wszystko się skomplikuje - oznajmiłam podciągając kolana do piersi a mężczyzna zmrużył oczy podejrzliwie.
Harry
Siedziałem przed salą szpitalną kolejną godzinę, lekarze przeprowadzali przeróżne badania i nie pozwalali wchodzić do sali, aby sprawdzić jak się czuję Cath a ja denerwowałem się coraz bardziej, ponieważ nie mogłem nic zrobić i to mnie irytowało, ponieważ czułem się bezsilny.
- Uspokój się - poczułem dłoń Hermiony na swoim ramieniu i przez chwilę miałem ochotę ją odtrącić, ale się powstrzymałem, ponieważ moi przyjaciele byli tutaj zawsze a ja zachowywałem się okropnie - Catherine z tego wyjdzie, musisz być silny dla niej.
Spojrzałem w ciemne oczy dziewczyny i nie potrafiłem wypowiedzieć ani słowa. Byłem taki słaby, kiedy moja przyjaciółka umierała salę obok a ja nie mogłem nic z tym zrobić.
Moje rozmyślanie przerwało wyjście lekarza, który wyprosił mnie kilka godzin temu, na co szybko podniosłem z miejsca i do niego podszedłem.
- Co z Catherine? - zapytałem a za mną stanęła Herm i Ron, który trzymał trzęsąca się dłoń dziewczyny - czy ona z tego wyjdzie?
Wysoki, ciemnowłosy mężczyzna posłał mi zimne spojrzenie orzechowych oczu - A ty kim jesteś dla panny Prince, panie...?
- Potter, Harry Potter - odpowiedziałem szybko - przyjaźnimy się.
- Nie mogę podać ci żadnych informacji na temat stanu zdrowia panny Prince a teraz żegnam, mam wielu innych pacjentów.
Mężczyzna ominął nas a ja miałem ochotę zacząć krzyczeć i płakać jednocześnie. Dlaczego to zawsze spotyka nas?
ESTÁS LEYENDO
Diamond Heart | tom riddle
FanfictionTo była ważna lekcja dla Catherine. Lekcja, której nigdy nie zapomniała: nigdy nie polegaj na innych gdy chodzi o twoje szczęście. Jeśli ktoś mógł ci coś dać, mógł też to łatwo odebrać.