Głupiec myśli, że ma dość rozumu; mędrzec wie, jak wiele mu brakuje.
Catherine obudziła się w małym, ponurym pokoju, który do złudzenia przypominał ten należący do niej w sierocińcu. Niepewnie uniosła głowę, spotykając wzrok ciemnobrązowych oczu niewiele starszego od niej chłopaka. Catherine szybko podniosła się z podłogi, otrzepując zakurzone ubrania.
- Gdzie ja jestem ?- spytała cicho, mierząc chłopaka uważnym spojrzeniem ciemnych oczu - i kim ty jesteś?
Chłopak wstał z drewnianego, poniszczonego łóżka, które stało w rogu pokoju. Chłopak był o głowę większy od Catherine. Posiadał ciemne krótkie, falowane włosy, bladą cerę i czekoladowe oczy, które z podejrzliwością wpatrywały się w drobną sylwetkę dziewczyny.
- Raczej kim ty jesteś i jak się tu znalazłaś?
Z bladoróżowych ust dziewczyny nie wydobyło się żadne ze zdań, które ułożyła sobie na szybko w swojej głowie. Nastoletnia czarownica nie potrafiła też logicznie wyjaśnić tego jak się tutaj pojawiła lub co ją sprowadziło do tego a nie innego miejsca. Pamiętała jak przez mgłę lochy i Toma, który bardzo przypominał jej chłopca, który stał przed nią z coraz bardziej zirytowanym wyrazem twarzy.
- Nie wiem jak się tutaj znalazłam i co właściwie tutaj robie, ale nie mam złych zamiarów, przysięgam!- wyznała szczerze, nie zwracając uwagi na niedowierzający wzrok chłopaka przed nią.
- Nikt nie znajduje się nigdzie przez przypadek - rzucił tajemniczo w stronę dziewczyny - mam na imię Marvolo, a ty?
- Catherine. Catherine Prince - wyciągnęła w jego stronę smukłą, jasną dłoń, którą chłopak obrzucił kpiącym spojrzeniem.
Marvolo chciał coś dodać, ale jego sylwetka zaczęła się mienić, zamazywać, aby na koniec zniknąć w gęstej, ciemnej mgle. Kiedy mówił coś do Catherine, jego głos był tak cichy, że aż ledwno słyszalny dla uszu młodej czarownicy, której obraz pokoju w którym przed chwilą stała wirował jak w kalejdoskopie, przez co nastolatka straciła przytomność i odpłynęła.
***
- Macie mnie powiadomić kiedy się obudzi - ze snu wybudził ją głos twardy Toma, który siedział na krawędzi łóżka w którym leżała Catherine, rozmawiając jednym ze skrzatów domowych.
Catherine rozejrzała się dookoła, ignorując zaniepokojony wzrok, który posyłał jej Riddle i szybko zorientowała się, że nie znajduje się już w starym sierocińcu a obok niej nie siedział Marvolo a Czarny Pan.
Na twarzy dziewczyny pojawił się grymas - Co ja tutaj robię? - burknęła, patrząc na Voldemorta z nienawiścią w ciemnych oczach - znalazłeś już paskudniejsze miejsce na więzienie dla mnie niż lochy?
Mężczyzna wywrócił oczami na słowa dziewczyny, ignorując je - Zostaniesz przeniesiona tutaj ze względu na stan twojego zdrowia... - Catherine przerwała mu śmiechem, który przerwał jej uporczywy kaszel i ból w klatce piersiowej, który do tej pory starała się ignorować - możesz przestać? Mogę ci przysiąc, że mam dobre intencje.
Z ust dziewczyny wydobył się kolejny świszczący śmiech - Były też takie, gdy umierałam z zimna w lochach? Kiedy spałam na mokrym i brudnym materacu nie czując żadnej z kończyn dopóki nie zostałam potraktowana Crucio? Nie, wtedy byłeś tutaj. W ciepłym łóżku, na czystym materacu i udając, że nic się nie stało.
Riddle nic nie odpowiedział i bez słowa opuścił pokój w którym obecnie przebywała Catherine, która wróciła myślami do Marvolo, który był odbiciem Toma, ale znacznie od niego młodszym i być może mądrzejszym.
Nastolatka wyprostowała zesztywniałe i obolałe stawy, przewróciła na drugi bok i szybko zapadła w sen, czując jak tajemnicza, a zarazem bezpieczna siła utula ją do snu.
- Znów się spotykamy, Prince - Catherine gwałtownie otworzyła oczy i pierwsze co napotykała był Marvolo i jego kamienny wyraz twarzy.
Czarownica szybko zauważyła, że nie leżała na zimniej, kamiennej podłodze tylko na wygodnym łóżku, które prawdopodobnie należało do wysokiego chłopaka, który zajmował fotel stojący naprzeciw łóżka. Nie znajdowali się w sierocińcu, lecz w Hogwarcie, w dormitorium brązowowłosego. Dziewczyna z niemałym zdziwieniem zauważyła, że chłopak miał na piersi przypiętą odznakę Prefekta, którą dumnie nosił. Marvolo nie wiele zmienił się odkąd ostani raz się widzieli, jedynie jego twarz była odrobinę bledsza niż wtedy a włosy dłuższe i jeszcze bardziej kręcone.
Chłopak wstał z ciemnozielonego fotela i usiadł na rogu łóżka, co brązowowłosej Gryfoncę przywołało na myśl dzisiejszą rozmowę z Tomem.
- Dlaczego wtedy zniknęłaś? - zapytał chłopak wyraźnie zaintrygowany.
- Sama chciałabym to wiedzieć.
ESTÁS LEYENDO
Diamond Heart | tom riddle
FanfictionTo była ważna lekcja dla Catherine. Lekcja, której nigdy nie zapomniała: nigdy nie polegaj na innych gdy chodzi o twoje szczęście. Jeśli ktoś mógł ci coś dać, mógł też to łatwo odebrać.