40.

440 28 5
                                    

... gdy słońce świeci o północy, sny bywają na ogół wybitnie kolorowe...

Catherine uchyliła zaspane a jednocześnie zmęczone oczy, marząc o zobaczeniu swojej sypialni w Czarnym Dworze, ale przeliczyła się. Przy jej łóżku nadal siedział Marvolo, który wyglądał na bardzo zdenerwowanego, ale to nie jego widok tym razem zaskoczył młodą czarodziejkę. To widok wysokiego blondyna wprawił Catherine w niemałe osłupienie. Jasnowłosy Ślizgon zajmował ciemnozielony fotel stojący w rogu pokoju, przyglądając się im z zaciekawieniem widocznym w szarych oczach.

- W końcu się obudziłaś - westchnął z ulgą Marvolo, dociskając szczupłą dłoń do rozpalonego czoła dziewczyny - I do tego masz gorączkę - westchnął ciężko, zabierając dłoń - Czyżby wizja umierania w moim łóżku, aż tak przypadła ci do gustu, że aż wcielasz ją w życie?

Z pomiędzy bladych ust Catherine wyrwało się słabe prychnięcie - Nie umieram, to zwyczajne zasłabnięcie.

Chłopak jedynie uniósł brew, ale nie odezwał się więcej, co niezmiernie cieszyło Catherine, ponieważ miała chwilę dla siebie. Czas, aby pomyśleć dlaczego wciąż tu jest.

***

Z głuchym odgłosem aportacji w pokoju należącym do Catherine pojawił się Gburek. Skrzat zaskoczony był, że jego pani nadal spała. Niepewnym krokiem stworzenie podeszło do łóżka dziewczyny, ale przerażone zatrzymało się w pół kroku. Oczy dziewczyny były szeroko otwarte, przywodziły na myśl czarne, puste kule. Z nosa czarownicy sączyła się powoli ciemna, gęsta maź a usta dziewczyny były zaciśnięte w wąską kreskę i pokryte czarną, cienką pajęczyną. Skrzat m gnieniu oka aportował się do komnat swojego pana, który pracował nad nowym eliksirem.

- Mój Panie, Gburek nie dopilnował swojej pani - zaczął skrzat piskliwym głosem, patrząc na swojego pana, który posyłał mu srogie spojrzenie - Jestem złym skrzatem - powiedział uderzając głową w ścianę - nie pomogłem pani, zły skrzat, zły skrzat, zły...

Riddle przewrócił oczami na zachowanie Gburka i bez słowa skierował się do komnat Catherine. Kiedy wszedł do środka poczuł nieprzyjemny chłód i uczycie, którego od dawna nie czuł. Martwił się o nią.

Catherine leżała w łóżku i wyglądała jak spełnienie jego największych koszmarów.

***

Catherine czuła się nieswojo pod czujnym spojrzenien szarych oczu jasnowłosego Ślizgona, który do złudzenia przypominał jej Fretkę.

- Zrób zdjęcie, zostanie ci na dłużej - powiedziała, posyłając w stronę Ślizgona złośliwy uśmiech.

- Jak na umierającą osobę, wciąż jesteś wyjątkowo wygadana - odciął się blondyn, patrząc na Catherine spod byka.

- Taka moja zaleta.

- Nie powiedziałbym - odpowiedział krótko, mierząc ją twardym spojrzeniem, które na nowo przyszpiliło ją do łóżka - póki co widzę same twoje wady.

Catherine zmarszczyła brwi i zamierzała mu odpowiedzieć, ale przerwał im powrót Marvolo, który przyniósł ze sobą kilka eliksirów i książek.

- Możesz już iść, Abraxasie - powiedział spokojnym tonem, nie zwracając uwagi na chłopaka, którego wzrok ciskał gromy w stronę leżącej na jego łóżku dziewczyny - jeśli spotkasz po drodze Zaviego powiedz, że chce go widzieć.

Blondyn bez słowa skinął głową i wyszedł, na co Catherine odetchnęła z ulgą. Co nie uszło uwadzę Marvolo, który posłał jej pytające spojrzenie ciemnych oczu.

- Nie przepadam za nim - mruknęła cicho, wzruszając ramionami.

- Malfoy jest dość specyficznym człowiekiem.

Catherine wiedziała, że nie ważne w jakim świecie wylądowała i z kim przyszło jej żyć, to i tak nigdy nie zaprzyjaźni się z rodziną Fretki.

- Dlatego przyjaźni się z Tobą? - zapytała z lekkim uśmiechem na wciąż bladej twarzy.

- Być może - odpowiedział, niepewnie odwzajemniając uśmiech.

Diamond Heart | tom riddleDonde viven las historias. Descúbrelo ahora