16.

858 59 14
                                    


Nie tylko ciemność przywołuje mrok. Światło dzienne też ma swoją formę piekła. 


Kolejne dni mijały w zawrotnym tempie. Czas swój poświęcałam na czytanie książek, które niedawno dostałam od Riddle'a i rozmowach z Salazarem, który opowiadał mi historie z czasów, gdy podróżował i o tym jak uwielbiał kłócić się z Godrykiem Gryffindorze lub jaka naprawdę była Helga i Rowena. 

- Powiadam, dziecko - zaczął z kpiącym uśmiechem - to co uczą was w szkole to brednie - prychnął - i dlaczego ludzie wciąż uważają Helgę za najsłodszą z założycieli? Kiedy tak naprawdę jest brzydka jak noc i wredna. Godryk zawsze przychodzi z tym swoim rycerskim uśmiechem "Och, to jest rycerz z swoim mieczem. Nikt nie jest w niebezpieczeństwie, wracaj spać". Rowena planuje, aby jej dom stał się najmądrzejszy w całym Hogwarcie. Pewnie, wciąż śpi z kocem, który matka dawała jej do snu, żałosne.

Zaśmiałam się na kpiący ton Slytherina, który siedział wygodnie w swoim ciemnozielonym fotelu z opartymi na piersi ramionami. 

- Nie powinieneś tak o nich mówić, Sal - wydusiłam z siebie, wciąż się śmiejąc - mimo wszystko to twoi przyjaciele.

- Przyjaciele? - prychnął, unosząc brew - byli nimi gdy mnie potrzebowali, gdy stwierdzili, że nie jestem im już dłużej potrzebny, już nie byłem ich przyjacielem, stałem się wyrzutkiem, który chciał zniszczyć Hogwart dla własnych potrzeb - prychnął a na jego twarz wpełzł cień i przez chwilę przypominał mi Toma - a ja tylko wyraziłem swoją opinie...

- To w porządku, Sal - wyszeptałam z współczuciem - to przeszłość, teraz to wszystko jest za tobą - posłałam mu pocieszający uśmiech - to w twoim domu było wielu wspaniałych czarodziei, nie w Hufflepuffie, Gryffindorze czy Ravenclawie. To w twoim domu był sam Merlin! 

- Może i tak, ale oni mieli racje - powiedział starszy czarodziej, na co zmarszczyłam brwi a on tylko uśmiechnął się delikatnie w moją stronę - mugolaki mają prawo do uczenia się w Hogwarcie, to ja zwyczajnie się myliłem. 

Zaskoczona spojrzałam na czarodzieja, który patrzył na mnie w oczekiwaniu na jakąś reakcje - Ale-e... - zająknęłam się - ale dlaczego? 

- Spotkanie z tobą zmieniło moje nastawienie do mugolaków, nie bałaś się postawić Tomowi, chodź wiedziałaś co cię czeka, zaimponowałaś mi a uwierz, to nie lada wyczyn - siwowłosy wpatrywał się we mnie, jakby coś analizował - i nie tylko mi, Tom również jest tobą oczarowany, ale się do tego nie przyzna.

Zarumieniłam się słysząc słowa staruszka.

- Nie jestem nikim oczarowany - rozległ się chłodny głos, który od mojego pobytu tutaj doskonale poznawałam - a szczególnie nią - prychnął chłopak z odrazą - już skończyliście spotkanie tej grupy wsparcia? - Tom uniósł brew i uśmiechnął się kpiąco - muszę z tobą porozmawiać, Prince.

Zmrużyłam oczy, chcąc się mu się odgryźć, ale głos Salazara mnie ubiegł.

- Czyżbyś był zazdrosny o to, że spędzamy razem czas? - zapytał niewinnie - nie pamiętasz, że jestem tylko starym obrazem?

- Czyżby przebywanie z Prince zrobiło z ciebie takiego głupca? - prychnął Riddle - dobrze wiesz, że jedyne uczucie które do niej żywię to niechęć. Nic więcej.

Przewróciłam oczami słysząc jego słowa i jak miałam dawać mu szansę?

- Wmawiaj sobie to dalej, ja i tak wiem swoje - rzucił Sal, po czym opuścił swój portret zostawiając mnie z Riddle'em samą.

Chłopak otwierał już usta, żeby zacząć swoją kolejną tyradę o tym jak beznadziejna jestem, ale przerwało mu nawoływanie, które stawało się coraz głośniejsze, na co moje serce zabiło mocniej a nogi zrobiły się jak z waty, ponieważ oznaczało to, że ktoś zszedł tu po mnie. Ktoś mnie uratuje.





Diamond Heart | tom riddleDonde viven las historias. Descúbrelo ahora