Camila.Pov.
-Camzi, kochanie moje małe... Wstawaj śpiochu.- słyszę głos mamusi na co marszczę brwi, ponieważ jestem strasznie śpiąca.
-Nie.- mówię twardo i chowam się pod kołdrą, jak zaczynała całować mnie po karku i szyi.
-A dlaczego?- pyta wchodząc mi pod kołdrę i wpuszczając przy okazji zimno.
-Ugh, bo nie spałam do piątej mamusiu.- warczę czego nie powinnam robić z rana do niej, gdy ma dobry humor. Czuję jej szybko oddech na plecach, klnę na siebie w myślach.- Przepraszam.- szepcze i się do niej odwracam, patrzę jej w oczy i przysuwam jak najbliżej.- Nie chciałam, po prostu jestem niewyspana i senna.- mamroczę.
-Eh, no dobrze mała, tym razem ci odpuszczę bo jesteś pierwszy dzień moją narzeczoną.- śmieje się i całuje moją lewą dłoń, gdzie na jednym z palców mam od niej pierścionek.
-Dziękuję, mamusiu.- szepczę i się w nią wtulam. Niemal, że od razu zasypiam od jej zapachu i ciepła, które od niej bije.