Lauren.Pov.
Przeczesuję powoli włosy mojej księżniczce, gdy sobie słodko śpi na mojej klatce piersiowej. No nie powiem... trochę ją wymęczyłam... przez co teraz śpi jak zabita.
Uśmiecham się sama do siebie i myślę, o tym jak zaplanować i urządzić jakiś wypad nad jeziorko z moją narzeczoną. Mam nadzieję, że spodoba jej się ten pomysł. Zerkam na nią co chwilę i szczerzę się jeszcze bardziej.
-Moje kochanie.- szepczę i zaczynam drapać ją po karku, na co mruczy przez sen, jest to mega uroczy widok. Cieszę się, że tylko ja mogę tak na nią działać.
Gładzę ją jedną dłonią po odkrytym biodrze, widzę jak przechodzi ją gęsia skórka, uwielbiam, gdy tak reaguje na mój dotyk. Bawię się kosmykiem jej włosów i zerkam na godzinę. Jest prawie 5 rano. Przydało by się chociaż trochę pospać by jutro mieć siłę na troszczenie się o moje dwa oczka w głowie.
Całuję Camile delikatnie w skroń dwa razy i przyciągam ją do siebie jeszcze bliżej. Zaciskam mocniej dłonie na jej tali, jakby bojąc się, że w nocy miałaby mi gdzieś uciec.
-Kocham cię skarbie. Najbardziej na świecie.- szepczę nim przymykam oczy i zaczynam myśleć o mojej bogini, którą uwielbiam przytulać.
--------------------------------------------------------
A no siemson. Jakoś tak wyszło, że wstawiam dzisiaj rozdział. Mam nadzieje, że nie jest, aż tak do dupy jak mi się zdaje, komentarze dotyczące rozdziału mile widziane (ale mogą wychodzić poza schemat rozdziału xD).
Miłego!