Camila.Pov.
Budzę się dość wcześnie przez wołanie mojej córki z drugiego pokoju. Wstaję szybko z Lauren i ubieram na siebie jej koszulkę i bokserki. Idę szybko do Rity i biorę ją na rączki.
-Mami koszmar.- mówi zapłakana. Ocieram dłońmi jej łezki i całuję w czółko wiele razy.
-No już, spokojnie. Mamusia jest przy tobie. To tylko sen, nie działo się to naprawdę.- w czasie, gdy staram się uspokoić dziecko spoglądam na zegarek. Jest dopiero parę minut po siódmej.
Siadam z córeczką na fotelu i zaczynam bujać nami na boki przy okazji nucąc kołysankę.
-Był sobie król, był sobie paź i była tez królewna.- cmokam ją w główkę i dalej nami bujam na boki przypominając sobie, jak Lauren śpiewała mi tą kołysankę po każe.- Żyli wśród róż, nie znali burz, rzecz najzupełniej pewna... Żyli wśród mórz, nie znali róż, rzecz najzupełniej pewna.Kochał ją król, kochał ją paź, kochali ją oboje... I ona te kochała ich, kochali się we troje... Lecz srogi los, okrutna śmierć w udziale im przypadła... Króla zjadł pies, pazia zjadł kot, królewnę myszka zjadła...- nie kończę dalej kołysanki, ponieważ Rita znów usnęła. Układam ją w łóżeczku i wracam do mojego misia.
---------------------------------------------------------------------
Siema. Jak wakacje? Kto już zdążył zemdleć przez to gorąco? heh
Mam nadzieję, że rozdział się podobał.
Mały sekrecik: Komentarze powodują to, że rozdział będzie szybciej...