Lauren.Pov.
Mam szczęście, cholernie duże szczęście, tylko tyle wam powiem w skrócie o moim życiu. Trafiłam na ideał, a nie na kobietę. Kocha mnie, troszczy się o mnie, martwi i rozpieszcza jak tylko może. Sama jej obecność to radość dla mnie, dlatego nie chcę by ode mnie odeszła i mam nadzieję, że tego nie zrobi.
-Kocham Cię.- mówię ze łzami w oczach poprzez wzruszenie.
-Kochanie nie płacz, kocham Cię.- całuje każdą łzę, która spływa mi po policzku. Uśmiecham się delikatnie i wtulam w jej klatkę piersiową. Przykładam ucho do jej lewej piersi i słucham bicia jej serca, co bardzo, ale to bardzo mnie uspokaja.
Czuję jak bawi się moimi włosami, przymykam oczy i pozwalam dalej sprawiać mi przyjemność. Kołysze nami na boki nucąc pod nosem to co ja kiedyś nuciłam jej, aby się uspokoiła i zasnęła.
-Był sobie król, był sobie paź i była też królewna...- szepcze mi z radością do ucha i całuje w skroń.- żyli wśród róż nie znali burz, rzecz najzupełniej pewna... (x2) kochał ją król, kochał ją paź... kochali ją oboje.
Zerkam na nią i łącze nasze usta w powolnym pocałunku. Wkładam dłonie pod jej koszulkę i miziam delikatnie jej plecy. Czuję pod opuszkami paców jak dostaje gęsiej skórki poprzez mój dotyk.
---------------------------------------------------------------------------------------------
Mata i sie cieszta.
heh.