Lauren.Pov.
-Lauren wstawaj. Już po dziewiątej.- słyszę ciche gadanie Camili koło mojego ucha, ale udaję, że śpię dalej i bardziej wtulam się w jej cycki. Hehe... moje ulubione poduszki.- No Loluś. Tak ładnie proszę.- zaczyna mnie drapać po karku, co jest używane przeciwko mnie.
-Ne-e.- mamroczę jak dziecko. Czuję jak przestaje mnie drapać i zabiera rękę.- No, ale nie przestawaj mała, proszę.- szepczę z chrypką w głosie i szukam jej ręki, która po znalezieniu układam na karku i każę mnie nią tam drapać.
-Mamusiu, ale ja też Cię o coś proszę.- przeciąga, niektóre słowa i drapie mnie delikatnie po karku.
-Dobrze, ale za chwilkę.- mówię z nadzieją, że mi odpuści i będę mogła sobie jeszcze trochę, bardzo pospać.
Po chwili znów usypiam przez moją przyszłą żonę, którą kocham ponad życie.
Camila.Pov.
Śmieję się z zachowania Lauren i jakimś cudem wychodzę spod jej ciała i idę do naszej córki by ją obudzić i dać śniadanie.
-Rita wstawaj, koniec spania.- mówię wchodząc do jej pokoju. Zwijam wszystkie rolety i podchodzę do szafy zaczynając szykować dziewczynce ciuchy. Układam je na fotelu i podchodzę do łóżeczka.- Moje małe... Wstawaj!- chichoczę.
------------------------------------------------------------------------
Mata i się cieszta, jak to mawiała moja babka.