Lauren Jauregui macha do Ciebie w Messengerze.
Marszczę brwi, spoglądając na ekran telefonu. Wzdycham cicho, spinając włosy w kucyk i biorę telefon. Waham się przed napisaniem do szatynki, ale też nie chcę, żeby czekała na moją wiadomość.
C: Co tam, Lauren?
L: Pakuj się, czekam na Ciebie przed domem :D
C: Co...?
Z wrażenia upuszczam telefon na łóżko i pochodzę do okna. Faktycznie Audi dziewczyny stoi przed klatką, a jego właścicielka opiera się o maskę. Trzyma w dłoni różę oraz kubki z kawą. Marszczę brwi i biorę najpotrzebniejsze rzeczy, a następnie zbiegam po schodach. Gdy tylko mnie zauważa, rusza z uśmiechem w moją stronę.
- Dzień dobry - podaje mi kwiatka i kubeczek. Uśmiecha się łobuzerko, uprzednio otwierając mi drzwi.
- Dziękuję, ale nie musiałaś... - rumienię się, upijając kilka łyków ciepłego napoju.
- Chciałam - puszcza mi oczko i odpala silnik. - Poza tym miałam po drodze, więc pomyślałam, że cię odbiorę - uśmiecha i rusza w stronę szkoły. W czasie drogi żadna z nas nie odzywa się ani słowem, ale cisza między nami jest przyjemna. Kiedy szatynka zatrzymuje się na parkingu szkolnym, zerka na mnie z błyskiem w oku. - Masz dzisiaj jakieś ważne lekcje?
- W sumie to nie - spoglądam na plan w telefonie. - A czemu pytasz?
- Zerwiemy się? - oblizuje usta, mrużąc lekko oczy. Patrzę na nią zaskoczona i drapię się w kark. Nigdy wcześniej nie uciekałam z lekcji, aczkolwiek...
- Okej - uśmiecham się lekko i kiwam głową. - Więc gdzie jedziemy?
- Znam fajne miejsce - jej uśmiech się poszerza i rusza niezauważona w przeciwną stronę. Promienie słońca padają na jej twarz, przez co jej oczy robią się bardziej szare i to naprawdę niesamowity widok. - Gapisz się - śmieje się cicho, zerkając na mnie. - Ale nie przeszkadzaj sobie.
Rumienię się mocno, chowając twarz w dłonie. Czuję jak moja skóra na policzkach płonie ze wstydu. Biorę kilka głębokich oddechów, żeby się jakoś uspokoić.
- Nie wstydź się - chichocze, kładąc mi dłoń na udzie. - Chociaż do twarzy ci z rumieńcami - uśmiecha się zawadiacko, a ja spalam większego buraka. Otwieram okno, że się trochę przewietrzyć i odwracam się w przeciwną stronę. Nie chcę, żeby dziewczyna mnie taką oglądała.
Niedługo później szatynka zatrzymuje się niedaleko plaży. Marszczę lekko brwi, zastanawiając się, co ona kombinuje, ale nie daje mi za dużo czasu do namysłu. Bierze z bagażnika swoją torbę, a następnie ciągnie mnie w stronę piasku. Po drodze ściąga buty oraz skarpetki i podwija nogawki. Idę w jej ślady i wkrótce potem siadamy na piasku na jej bluzie.
- Chciałabym cię narysować - mówi nagle, wyjmując z torby notatnik i ołówek.
- Oh... - spoglądam na nią zaskoczona i przygryzam wargę. Szatynka uśmiecha się lekko, odgarniając zabłąkany kosmyk włosów z mojej twarzy.
- Pozwolisz mi? - spogląda mi w oczy, na co zaczynam się zachwycać jej wspaniałymi tęczówkami, a zarazem rumienić się. Przytakuję jej lekko i oblizuję usta. - Usiądź, skierowana bardziej w stronę wody - instruuje.
Robię, co każe, zastygając w miejscu. Zielonooka przykłada ołówek do kartki, zaczynając coś kreślić. Staram się jednak nie utrudniać jej zadania, nie poruszając się nawet o milimetr. Chłonę wspaniały widok tak zamyślonej i skupionej dziewczyny, uśmiechając się lekko.
- Będę musiała to jeszcze dopracować - mruczy po kilkunastu minutach. - Na razie koniec - chowa rzeczy do torby i pozwala mi usiąść normalnie. - To co, powiesz mi coś o sobie?
Opowiadam jej o dorastaniu na Kubie, potem o przeprowadzce i o wiecznie nie mających czasu rodzicach. Szatynka natomiast obdarza mnie wspomnieniami z dzieciństwa, mówi o swoim ukochanym dziadku i o wakacjach, które spędzała w razem z nim w domku na jeziorem. Zaczynamy rozmawiać na różne tematy, śmiejąc się przy tym. Dowiaduję się jak wygląda jej praca w firmie i jak sobie radzi z tym w szkole.
- Niedługo trzeba będzie się zbierać - wzdycha cicho i zerka na mnie zrezygnowana. - Chociaż jeszcze nie chcę się z tobą rozstawać.
- Um... - rumienię się, spuszczając wzrok. - Może kiedyś zrobimy sobie takie wagary.
- Byłoby mi bardzo miło - od razu się uśmiecha, a oczy błyszczą jej radością. Kiwam lekko głową i wstaję na nogi. Otrzepuję spodnie z piasku, a dziewczyna idzie w moje ślady. Zbiera wszystkie swoje rzeczy i łapie mnie za dłoń, podążając do samochodu.
Dzisiejszy dzień był naprawdę bardzo miły i dobrze się bawiłam w towarzystwie Lauren. Trochę żałowałam, że jest już tak późno i najchętniej zostałabym dłużej, gdyby nie jutrzejsza szkoła.
Kilkanaście minut później znowu znajdujemy się pod moim blokiem. Zaciskam palce na klamce, ale tak bardzo nie chcę jeszcze wracać do szarej rzeczywistości.
-Dziękuję, Lauren - uśmiecham się lekko i wysiadam. Szatynka rusza razem za mną, opierając się o maskę samochodu.
- To ja dziękuję, było miło - unosi kąciki ust, podchodząc bliżej mnie. Jej telefon nagle zaczyna wibrować, ale kiedy dziewczyna odczytuje, mimika jej twarzy bardzo szybko się zmienia. Marszczę brwi i nakrywam jej ramię dłonią, ale zrzuca ją. - Chyba będzie lepiej, jeśli będziesz trzymała się ode mnie z daleko - mamrocze i wraca szybkim krokiem do samochodu, a następnie odjeżdża z piskiem opon.
Drapię się lekko w kark na jej dziwne zachowanie. Muszę przyznać szczerze, że jej obojętność zbiła mnie z tropu i nawet zabolała.
CZYTASZ
Love's to blame - Wszystkiemu winna jest miłość || Camren FF || ✅
FanfictionByła taka skomplikowana. Nikt jej nigdy nie rozumiał. Ale dostrzegłam w niej coś, co ukrywała pod maską perfekcji - małą okaleczoną duszę.