Dziewczyna tak jak obiecała, tak rano czekała pod moim blokiem. Szybko wyszłam z mieszkania z ogromnym uśmiechem i zajęłam miejsce pasażera.
- Witam panią - uśmiecha się łobuzersko, nachylając się w moją stronę. Od razu obejmuję ją za kark i całuję czule. Szatynka oddaje pocałunek, głaszcząc kciukiem mój policzek. - Jakie miłe przywitanie - trąca nosem mój.
- Dzień dobry - śmieję się cicho i spoglądam jej w oczy.
- To dla ciebie - mruczy, podając mi białą różę. Uśmiecham się i biorę kwiatek, wąchając go. - Ile bym dała, że właśnie taką oglądać cię na co dzień - patrzy na mnie uważnie, odgarniając zabłąkany kosmyk włosów z mojej twarzy.
- To nic takiego - rumienię się i siadam prosto. Zielonooka śmieje się i kręci głową, a następnie odpala samochód i rusza.
- Ile masz dzisiaj lekcji? - zerka na mnie kątem oka, a ja zaglądam w plan.
- Sześć - mamroczę cicho, chowając wszystko do plecaka. Zaczynam się zastanawiać, co mogłabym zrobić z różą, ale w tym momencie dziewczyna podaje mi niewielki pojemniczek z wodą. - Dziękuję.
- Będę mogła cię odwieźć - mruczy, skręcając w ulicę prowadzącą do szkoły. - Też kończę po sześciu.
Chwilę później Jauregui parkuje już przed szkołą i odwraca się w moją stronę. Marszczę lekko brwi, gdy zauważam, że oczy wszystkich zwrócone są w naszą stronę.
- Wszyscy się gapią - mówię niepewnie, odpinając pas.
- Niech się gapią - dziewczyna uśmiecha się łobuzersko, a następnie wysiada i otwiera mi drzwi. Ujmuję jej wyciągniętą dłoń i splatam ze sobą nasze palce. - Moje oczy również zawsze zwrócone są w twoją stronę - całuje mnie delikatnie w zarumieniony policzek.
- Przestań - mamroczę cicho, ściskając mocno jej dłoń.
- Mówię prawdę, Camila - zatrzymuje się i obejmuje mnie w talii. - Jesteś piękna - przez chwilę po prostu się w siebie wpatrujemy, ale szatynka pochyla się do przodu i muska delikatnie moje usta. Zarzucam jej ręce na kark i przyciągam bliżej do siebie, spragniona jej warg. - A teraz chodź, zanim się spóźnimy - odrywa się ode mnie chwilę później, uśmiechając się. Pozwalam się jej odprowadzić pod samą salę, a oczy gapiów są wpatrzone tylko w nas.
- Więc teraz jesteście razem? - Dinah zaczepia mnie przed wejściem, gdy Lauren już odchodzi. Wzdycham cicho i zerkam na ciekawską blondynkę.
- Nie - mamroczę, wzruszając lekko ramionami. - Po prostu...
- Po prostu cię pocałowała - szturcha mnie w ramię, poruszając zabawnie brwiami. - Kręcicie ze sobą.
- Lauren jest skomplikowana - mruczę cicho, zajmując miejsce w ławce. - Nie sądzę, że w głowie ma szczeniackie podchody w związku. Jeśli kiedykolwiek się zwiążemy to będzie to naprawdę poważna relacja.
- Więc już coś planujecie? - Hansen zerka na mnie podejrzliwie, na co uderzam mocniej książkami o ławkę.
- Nie, DJ - wzdycham, opierając się na łokciu. - Póki, co po prostu spędzamy ze sobą czas.
***
Na parkingu nigdzie nie zauważam samochodu Lauren, co odrobinę mnie martwi. Już wyciągam telefon, żeby napisać do dziewczyny, ale w tym samym momencie niebieskie Audi parkuje tuż obok. Wsiadam do auta, zerkając na szatynkę.
Wygląda na mocno zdenerwowaną, zaciska mocno dłonie na kierownicy, a prawa ręka jest zawinięta bandażem. Nawet na mnie nie spogląda, tylko rusza gwałtownie do przodu, zaciskając szczękę.
- Co się stało, Lo? - pytam niepewnie, bojąc się ewentualnego wybuchu ze strony dziewczyny.
- Oparzyłam się - mamrocze jedynie i zwiększa prędkość. W ciszy dojeżdżamy pod mój blok, a szatynka wpatruje się przed siebie.
- Cokolwiek się stało, to wiedz, że jestem przy tobie - mruczę cicho, pocierając lekko jej ramię.W dalszym ciągu na mnie nie patrzy, a dłoń drga na kierownicy.
- Idź już, Camz - mówi drżącym głosem. - Obiecuję, że ci to wyjaśnię. Ale teraz muszę zostać sama.
CZYTASZ
Love's to blame - Wszystkiemu winna jest miłość || Camren FF || ✅
FanficByła taka skomplikowana. Nikt jej nigdy nie rozumiał. Ale dostrzegłam w niej coś, co ukrywała pod maską perfekcji - małą okaleczoną duszę.