Moje wymykanie się z Lauren trwało dobre dwa tygodnie. Ślub zbliżał się nieubłaganie i nie wiedziałam nawet jak to zatrzymać. Shawn od czasu do czasu pojawiał się w moim domu, chcąc się ze mną spotkać, ale zamykałam się wtedy w pokoju twierdząc, że źle się czuję. Nie sądzę, że rodzice w to wierzyli, ale też nie komentowali tego w żaden sposób.
Był późny wieczór, gdy kamień uderzył w moje okno. Zmarszczyłam brwi i podeszłam bliżej. Lauren wspinała się po drabinie, co bardzo mnie zdziwiło. Otworzyłam okno, a dziewczyna się niemal wtoczyła, łapiąc się od razu za brzuch.
- Co się stało? - klękam przy niej przestraszona, a Jauregui jedynie łapie moją dłoń i całuje ją delikatnie.
- Pobili mnie po prostu - szepcze cicho, a ja pomagam jej wstać i położyć się na łóżko. - Nie chciałam cię wystawić. I stęskniłam się.
- Głupek - rumienię się mocno i kładę się obok niej. Daję jej delikatnego całusa w usta i splatam ze sobą nasze palce. - Dobrze wiesz, że twoje zdrowie jest dla mnie najważniejsze.
- Nikt mi nie odda tego czasu, gdy będziesz mężatką - odgarnia zabłąkany kosmyk włosów z mojej twarzy. - Więc korzystam. Dopóki jesteś moja.
- Zawsze będę twoja - biorę jej dłoń i przykładam sobie do policzka. - To nie jest małżeństwo z miłości, Lo. To głupi wymysł moich rodziców. Nigdy nie będę przy nim szczęśliwa i dobrze o tym wiemy.
- Ja wiem, ale pytanie czy oni wiedzą? - zerka na mnie, głaszcząc wierzchem dłoni mój policzek. - Żadna decyzja nie będzie teraz taka łatwa, Camz. Wręcz przeciwnie. Nie mamy na to wpływu, ale wszystko się będzie za nami ciągnąć. Co ja ci takiego mogę dać? Prędzej czy później i tak cię zranię. Bo mam tendencję do ranienia ludzi.
- Miłość, Lauren - ściskam mocno jej dłoń i patrzę głęboko w oczy. - Ona zawsze jest owiana cierpieniem. Nie ma takiego idealnego uczucia, które nie przynosi bólu. Nawet przyjaźń niesie za sobą ryzyko zranienia. Więc przestań gadać głupoty, bo nawet teraz, leżąc tu z tobą, jestem szczęśliwsza niż szykując się do małżeństwa ze Shawn'em.
Dziewczyna milczy, wpatrując się we mnie uważnie. Uśmiecham się do niej lekko, kładąc głowę na jej obojczyku i wtulam się w nią mocno.
- Wierzę, Camz - szepcze cicho po chwili. - Bo ostatni miesiąc był najlepszy w moim życiu. Ten miesiąc, który spędziłam z tobą. I nie wyobrażam sobie nikogo innego na twoim miejscu. To tak jakby zatrzymał się cały świat i nie było już nikogo więcej niż ty - ujmuje w dłonie moją twarz, głaszcząc kciukami moje policzki. - To właśnie ty jesteś całym moim światem.
Rumienię się i oblizuję lekko usta, a następnie pochylam się do przodu i muskam delikatnie jej wargi. Całujemy się powoli, uważając też na siniaki dziewczyny i przytulam ją ostrożnie do siebie.
- Naprawdę cię uwielbiam, Lauren - szepczę tuż przy jej wargach, uśmiechając się w nie. Szatynka przyciąga mnie bliżej i obejmuje w talii, spoglądając mi w oczy.
- Jeśli to jest uwielbienie, to ja uwielbiam cię jeszcze bardziej - również się uśmiecha, trącając nosem mój.
CZYTASZ
Love's to blame - Wszystkiemu winna jest miłość || Camren FF || ✅
FanfictionByła taka skomplikowana. Nikt jej nigdy nie rozumiał. Ale dostrzegłam w niej coś, co ukrywała pod maską perfekcji - małą okaleczoną duszę.