- Znowu jest tu tak magicznie - mruczy cicho, gdy wchodzimy do altanki. Oświetliłam ją świeczkami, żeby było bardziej romantycznie, przez co mogę zauważyć uśmiech dziewczyny.
- To nasz azyl - chichoczę radośnie, obejmując ją od tyłu. Brunetka wtula się we mnie mocno, na co delikatny uśmiech wpływa na moje usta.
- Szkoda, że nie istnieje taka magiczna kraina, w której mogłybyśmy się zamknąć i żyć długo i szczęśliwie - mruczy, spoglądając na mnie z ukosa. - Wtedy wszystko na pewno byłoby inne.
- W obecnej chwili nie zmieniłabym nic - odwraca ją do siebie przodem i opieram dłonie o barierkę. - Jestem szczęśliwa, że mogę trzymać cię teraz w ramionach i pokazywać miejsce, które podoba się nam obu. Kto wie, może pewnego dnia wrócimy tu z dziećmi, opowiadając naszą cudowną historię z liceum? A może weźmiemy tutaj ślub w gronie najbliższych? Lub też wrócimy jako przyjaciółki, pokazując naszym drugim połówkom, jak może tu być pięknie? - oczywiście, liczyłam, że te dwie pierwsze wizje się spełnią, bo w żaden sposób nie potrafiłam spojrzeć na naszą relację jak na przyjaźń. Od początku była dla mnie kimś więcej i wiem, że to właśnie z nią chcę sobie ułożyć życie.
Zerka na mnie, marszcząc lekko brwi. Uśmiecham się delikatnie, żeby nie nabrała żadnych podejrzeń, a dziewczyna zarzuca mi ręce na szyję, przyciskając się do mnie mocno. Obejmuję ją, przejeżdżając dłonią po jej plecach.
- Chciałabym, aby moja historia zaczynała się i kończyła na tobie - mamrocze w moją bluzę, zaciskając na niej palce. Daję jej drobnego buziaka w czoło i przytulam mocniej. Też bym tego chciała, maleńka... Unoszę ją za uda i sadzam na barierkę, spoglądając jej w oczy.
- Carpe diem, Camz - szepczę tuż przy jej wargach, muskając je lekko. - Póki, co chcę korzystać z tego, co mam z tobą teraz. Boję się, że te chwile mogą już nigdy nie wrócić, a my po tym całym bałaganie nie będziemy już takie same. Obecna sytuacja wymknęła mi się z rąk, a wiesz jak bardzo uwielbiam kontrolę. Więc muszę też kierować się nieco innymi zasadami oraz priorytetami.
- Pokaż mi swoją kontrolę - mamrocze, spoglądając mi w oczy. - Zabierz mnie do swojego pokoju zabaw - przez chwilę mam wrażenie, że dziewczyna żartuje, ale po jej postawie można stwierdzić, że mówi całkiem serio. Zagryzam wnętrze policzka, czując nagłą chęć wzięcia jej na ostro. Spokojnie, Jauregui, nie chcesz zrobić jej krzywdy.
- Camzi - postanawiam zrobić to na spokojnie i powolutku, żeby się tym rozkoszować najlepiej jak potrafię. Łapię w dłonie jej twarz i całuję czule, a chwilę później stawiam ją na ziemi i każę się odwrócić. - Nie muszę cię brać do pokoju zabaw, aby pokazać ci moją kontrolę.
Ściągam swoją bluzę oraz koszulkę i zsuwam nieco spodnie wraz z bokserkami. Materiałem t-shirtu związuję jej nadgarstki na plecach, popychając ją delikatnie do przodu, aż opiera się mostkiem o barierkę. Chwilę potem ściągam jej dolną garderobę, krążąc dłonią po jej tyłku, a na sam koniec uderzam mocno w oba pośladki. Brunetka podskakuje, a ja zakładam prezerwatywę i wchodzę w nią od tyłu.
Poruszam szybko biodrami, wsuwając się w nią coraz głębiej. Z każdym pchnięciem daję jej klapsa, a palcami drugiej dłoni stymuluję jej łechtaczkę. Camila jęczy głośno, wyginając klatkę piersiową i wypinając się mocno w moją stronę.
- Tak dobrze cię czuć - szepczę do jej ucha, przyspieszając bardziej ruchy. Wchodzę w nią gwałtownie, a dziewczyna zaciska się na moim penisie, dochodząc głośno z mocnym wytryskiem, kiedy uderzam główką w jej punkt G. Sama podtrzymuję ją za biodra i wypełniam prezerwatywę. - Grzeczna dziewczynka - uśmiecham się, a następnie wychodzę z niej, wycierając jej soczki swoją koszulką.
CZYTASZ
Love's to blame - Wszystkiemu winna jest miłość || Camren FF || ✅
FanfictionByła taka skomplikowana. Nikt jej nigdy nie rozumiał. Ale dostrzegłam w niej coś, co ukrywała pod maską perfekcji - małą okaleczoną duszę.