- Pięknie wyglądasz, Camila - mówi Shawn, kiedy ojciec doprowadza mnie do ołtarza. Uśmiecham się sztucznie i kiwam lekko głową, odwracając wzrok.
Czuję palące łzy w kącikach oczu, a dłonie zaczynają trząść się niemiłosiernie. Zaciskam je więc na mały bukiecie, aby nikt tego nie zauważył. Oczami wyobraźni widzę przed sobie Lauren na jednej z plaż i jej ramiona oplatające się wokół mnie. Na ustach ma szeroki uśmiech, a jej tęczówki błyszczą szczęściem.
- Karlo - słyszę donośny głos księdza, który prawdopodobnie po raz kolejny z rzędu ponawia swoje pytanie. Wybudza mnie to z transu, na co wzdycham i kieruję swój wzrok najpierw na duchownego, potem na Shawn'a i swoich rodziców, a następnie na pozostałych gości. - Bierzesz sobie Shawn'a za męża?
Chwilę ciszy przerwa dźwięk otwieranych drzwi, a chwilę później czyjś bieg. W kościele robi się małe zamieszanie, na co odwracam się do tyłu i puszczam ramię mężczyzny.
- Nie rób tego, Camz - sylwetka Lauren pojawia się na środku kościoła, a wszystkie oczy zwrócone są ku niej. Dziewczyna podbiega do mnie i klęka schodek niżej, zadzierając głowę do góry. - Błagam cię, nie rób tego.
- Lo... - w moim oczach pojawiają się łzy i muszę przygryźć wargę, żeby nie zacząć szlochać. Wyciągam niepewnie dłoń i układam ją na policzku szatynki, która niemal płacze.
- Proszę cię - szepcze, patrząc mi prosto w oczy. - Obiecuję, że naprawię wszystko między nami, będę lepsza dla ciebie, będę o ciebie dbać... Kurwa... Nawet się dla ciebie zmienię, tylko nie wychodź za niego - zauważam jak mój ojciec powoli rusza w stronę dziewczyny, na co przełykam ślinę. Waham się przez kilka chwil, oblizując usta.
- Co ty robisz? - pytam rozszerzając oczy, kiedy zielonooka rozpina swoją koszulę. Przesuwa się na kolanach w moją stronę, a następnie łapie moją dłoń i przykłada do swojego ramienia. Czuję jak bierze głęboki oddech, gdy moja skóra styka się z jej bliznami, a jej wzrok wyraża strach i niepewność, a zarazem miłość i nadzieję.
- To ja, Camz. Właśnie ja - przełyka głośno, nie spuszczając ze mnie wzroku. - I jestem cała twoja. Z tym cholernym bagażem doświadczeń i błędów - nie powstrzymuję już łez, pozwalając im swobodnie płynąć po policzkach. - Masz mnie tak, jak jeszcze nikt nigdy mnie nie miał - szepcze, a ja wybucham głośnym płaczem i obejmuję ją za szyję. Wtulam się mocno w szatynkę, zaciskając palce na jej włosach. Teraz płaczemy obie, cały czas się przytulając do siebie.
- Karla, wstawaj - ojciec warczy mi cicho do ucha i łapie za łokieć. - Nie rób pośmiewiska w kościele.
- Kościół czy nie, my chcemy Camren! - widzę jak Dinah wchodzi na ławkę i unosi ręce do góry, a następnie krzyczy razem z Normani na całe gardło. - MY CHCEMY CAMREN! - nie mija chwila, a przyłączają się do nich znajomi ze szkoły i moi przyjaciele.
CZYTASZ
Love's to blame - Wszystkiemu winna jest miłość || Camren FF || ✅
FanfictionByła taka skomplikowana. Nikt jej nigdy nie rozumiał. Ale dostrzegłam w niej coś, co ukrywała pod maską perfekcji - małą okaleczoną duszę.